Zadania domowe to kwestia szczególnie gorąca w ostatnich tygodniach. Wywołuje sporo kontrowersji. Jest czymś w rodzaju kotła bałkańskiego, gdzie ścierają się różne systemy wartości, punkty widzenia, oczekiwania i uprzedzenia. Sprawa ta stała się zalążkiem konfliktu między częścią rodziców i nauczycielami (wspieranych zresztą przez grupę rodziców). Warto przyjrzeć się bliżej kilku tezom, które napotkałem podczas analiz forów rozgrzanych dyskusją.
Teza 1: Zadania domowe to prostu rozwinięcie obowiązku szkolnego. Tak - uczniowie podlegają obowiązkowi nauki. Niemniej jego godziny są ustalone godzinami lekcyjnymi. Nikt z nas nie czułby się najlepiej mając codziennie po pracy kilka godzin zagospodarowanych przez obligatoryjne, ustalone przez przełożonego zadania. Nawet, gdyby uzasadniał, że ich wyznaczenie wynika z troski o nas. Każdy z nas ma prawo do wypoczynku. Każdy do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje wytchnienia od obowiązków. Także uczniowie. Potrzebują czasu na swobodne działania, zgodne z pasjami i zainteresowaniami. Nawet jeśli nie są one zgodne z naszym wyobrażeniem sensownego działania.
Teza 2: Zadania domowe prowadzą do zwiększenia poziomu wiedzy i kompetencji uczniów. Wielokrotne utrwalanie informacji, ćwiczenie ich ma pomóc w ich lepszym opanowaniu treści. Tymczasem nie ma jednoznacznych dowodów na to, że to cokolwiek daje. Alfie Kohn w książce „The Homework Myth”, czyli („Mit pracy domowej”) sugeruje wręcz, że efekt jest odwrotny. W licznych badaniach udowodniono, że do końca szkoły podstawowej zadania domowe nie przynoszą żadnych zauważalnych wyników. Dopiero na poziomie szkoły średniej (gdy uczeń osiąga większy poziom samodzielności i świadomości) sensowne (! - o tym niżej) mogą dać jakieś rezultaty.
Teza 3: Zadania domowe przyzwyczajają uczniów do systematycznej, ciężkiej pracy. Ale czy ta praca jest potrzebna i sensowna? Nie ma większej straty czasu niż porządne robienie rzeczy, które wcale nie powinny być robione. Poza tym, nie jest chyba tajemnicą, że sporo część uczniów zadań nie odrabia. W wyższych klasach szkoły podstawowej uczniowie wymieniają się rozwiązaniami na grupach facebookowych (czy innych), szukają ich w sieci (są specjalne portale temu poświęcone) lub spisują je na przerwach. Tym samym zadania uczą raczej kombinowania niż wytrwałości.
Teza 4: Zadania domowe uczą odpowiedzialności za własny sukces. Pewnie uczyłyby, gdyby były dobrowolne, gdyby uczeń podejmował decyzje i działał zgodnie z dokonanym wyborem. Czy tak jednak jest w przypadku przydzielonych zadań? Czy uczniowie uznają je za ważne z innych powodów niż obawa przed karą? Czy mają poczucie sensu? Większość robi, bo musi. To raczej kształtuje posłuszeństwo, niż odpowiedzialność. Odpowiedzialność jest efektem realizowania samodzielnie podejmowanych zobowiązań.
Teza 5: Zadania domowe uczą konsekwencji w działaniu. Niby w jaki sposób? Według mnie uczą raczej bierności. Poza tym, niejednokrotnie odpowiedzialność za prace przejmują rodzice. Wymuszają ich wykonywanie. Często pierwsze pytanie kierowane przez nich do dziecka brzmi: „co masz zadane”. Zdarza się, że w końcu sami odrabiają te zadania.
Teza 6. Zadania domowe powodują, że uczeń nie traci czasu na mało istotne rzeczy. Gdyby nie odrabiał zadań - siedziałby na komputerze i grał. Sednem tej tezy jest przekonanie, że my wiemy z góry, co jest lepsze dla ucznia. Tymczasem możliwość wyboru aktywności w czasie wolnym stanowi o fundamencie naszego poczucia bezpieczeństwa i potrzeby samorealizacji. Jeśli dziecko za dużo czasu spędza przy narzędziach związanych z nowymi mediami, można poświecić mu czas, porozmawiać z nim, zamiast odciągać do od nich za pomocą schematycznych zadań.
Teza 7. Prace pozwalają nauczycielom lepiej wspierać rozwój dzieci. Być może tak byłoby, gdyby nauczyciele mieli rzeczywiście czas na sprawdzanie tych zadań. Tymczasem jak doskonale wiemy, brakuje go. Sprawdzenie prac tylko kilku uczniów to z 10 minut wyjętych z lekcji. Oczywiście można to robić po lekcjach, ale w tym momencie tworzy się błędne koło. Uczniowie po lekcjach robią zadania, a nauczycielka po lekcjach je sprawdza. A gdzie przestrzeń na inne aktywności? Gdzie miejsce na twórczy luz? Pewnie można też zadawać… i nie sprawdzać. Ale to buduje w uczniach przekonanie, że to co robią pozbawione jest sensu.
Czy zatem zadania domowe to zło? Nie mam w tej kwestii tak jednoznacznego stanowiska. Jeśli są sensownie konstruowane mogą pomagać części uczniów w rozwijaniu ich zainteresowań.
Jeśli już muszą być, niech będą oparte na dobrowolności. Niech będą także:
PRAKTYCZNE - rozwiązujące konkretny problem;
ANGAŻUJĄCE - atrakcyjne, ambitne, zachęcające do działania;
SENSOWNE - zrozumiałe dla ucznia;
AUTONOMICZNE - dające swobodę w zakresie wyboru formy i narzędzi;
TWÓRCZE - pozwalające się wyrazić.
Ale podstawą jest swoboda wyboru - oparta na wspólnie ustalonym kontrakcie.
Notka o autorze: Tomasz Tokarz - doktor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki, trener kompetencji społecznych, coach, mediator. Koordynator merytoryczny w Centrum Innowacyjna Edukacja. Nauczyciel w kilku alternatywnych szkołach. Jego pasją jest pisanie o nowoczesnym obliczu edukacji i rozwoju osobistym.