Prof. Stanisław Czachorowski zmierzył się z enigmą sztucznej inteligencji, która zaczyna pojawiać się w oświacie. To nie jest łatwy temat do analizowania, nic więc dziwnego, że pojawia się mnóstwo wątków, luźnych skojarzeń, a także mieszanina obaw i nadziei. Wiem, jak to jest, bo sam od dłuższego czasu próbuję odnieść się do problemu, nie jestem z tych prób zadowolony i chyba jeszcze nie będę. Dorzucę zatem kilka pytań i wątpliwości do jego projekcji.
Zgadzam się z tezą główną tekstu (póki co, AI nie jest bytem samodzielnym, więc przypisywanie jej sprawczości byłoby nadużyciem i łatwym samousprawiedliwieniem). Ze szczegółami już niekoniecznie. Autor, jak się zdaje, łudzi się, że z realiami kształtowanymi przez AI poradzimy sobie (niektórzy, ci „świadomi” sobie poradzą) jak z każdą inną technologią, że wystarczy po prostu dobra wola, człowieczeństwo i odpowiedni manual. Ja obstawałbym przy mniej optymistycznym scenariuszu – sztuczna inteligencja nas zmieni, być może nie do poznania. Przyjrzyjmy się szczegółom, które nie wydały mi się oczywiste.
Przed nami ogromne wyzwanie by nauczyć się żyć w nowym środowisku i z nowymi relacjami z nieludzkimi elementami naszego ekosystemu społecznego. – Takie ujęcie sprawy, choć ogólnie logiczne, sugeruje, że społeczeństwa kiedykolwiek podejmowały (lub podejmować będą) świadome próby uczenia się życia w nowym środowisku wytworzonym przez zaistniałe w nim przełomowe zmiany np. rewolucję industrialną. Tymczasem mówimy o doświadczeniu wielopokoleniowym – nie ma tu miejsca na jakikolwiek uświadomiony i ukierunkowany proces edukacyjny, zaplanowany, z rozpisanymi celami, itp. Mówię o tym nie dlatego, że Autor to wyraźnie sugerował, ale dlatego, że tak właśnie widzą oświatę niektórzy postmodernistyczni optymiści.
Będziemy jak rozkapryszona, dawna arystokracja, która nie potrafi sama się ubrać i zrobić coś do jedzenia? Władcza, lecz i jednocześnie bezradna w wielu aspektach życia codziennego. – Cenna uwaga, ale warto ją odnieść nie tylko do dość nieokreślonej przyszłości pod egidą/znakiem/odium/stygmatem AI, ale do całej, już od stosunkowo dawna obecnej idei oświatowej, która zdaje się cedować odpowiedzialność za uczenie się na wszystko i wszystkich, ale nie na podmiot edukacji.
Problem z ludzkim rozwarstwieniem i nierównym podziałem dóbr. Najwięcej jest do zmienienia w ludzkiej i społecznej mentalności. – Ambitny cel. Nie bardzo widzę jednak motyw, który miałby takiej zmianie przyświecać. Staram się nie być deterministą, ale nie dostrzegam niczego w naszym środowisku (w skali ewolucyjnej), co miałoby takie przestrojenie promować. Być może, kiedy nasze doświadczenia z AI sięgną kilku, a pewniej kilkunastu tysięcy lat, jakaś presja ewolucyjna zaistnieje i dokona takiego akurat, dość arbitralnie tu wybranego cudu. Przyznaję, że z wywodu Autora nie potrafię na szybko wywnioskować, czy jest podobnego zdania.
Kluczem byłby […] – Problem w tym, że cokolwiek tym „kluczem” miałoby być, nigdy w historii nie było przewidywalne i okazywało się nim dopiero post factum. Na dodatek rozpoznanie takiego klucza zajmowało następnym pokoleniom mnóstwo czasu i z takiej perspektywy też nie mogło być uznane za jedyne właściwe. To tak à propos promowanych obecnie kluczowych kompetencji, które wydają się raczej pobożnym życzeniem niż kluczem do ogarnięcia szybko zmieniającej się rzeczywistości.
[…] Nic nowego. – Rzeczywiście, problem motywacji do uczenia się czegokolwiek jest przynajmniej tak stary jak sama edukacja. To czy problemem będzie nadal, zależy jedynie od tego, na ile AI będzie tylko wyrafinowanym młotkiem, a na ile gamechanger’em o niewyobrażalnej mocy. Jest to w zasadzie jedynie kwestią czasu i zaawansowania algorytmów. Do pewnego momentu będziemy mieli złudzenie projektowania i kontrolowania algorytmów, chociaż już dzisiaj tracimy nad nimi władzę. Od niedającej się dziś przewidzieć chwili, musimy liczyć się z zaistnieniem algorytmów, które w oparciu o nieograniczony dostęp do informacji o danej osobie, będą w stanie przekonać ją do rzeczy dowolnej, przy czym w dalszym ciągu mówimy o zupełnie nieświadomym uczeniu maszynowym. Już dzisiaj istnieją absolutnie nieświadome algorytmy, które z dużą skutecznością wpływają na podejmowane przez teoretycznie świadomych ludzi decyzje, a oni w ogóle nie odczuwają deficytu wolnej woli. Trudno jest być w tej kwestii optymistą.
Do czego potrzebny jest czy będzie człowiek w wieku XXI? – W chwili obecnej, nie mamy perspektywy do takiej refleksji, a w przyszłości człowiek będzie już zupełnie inną istotą, dla której dzisiejsze standardy nie będą musiały/mogły stanowić żadnego punktu odniesienia. Tym samym, zastanawianie się nad sensem istnienia istoty, która najprawdopodobniej nie będzie dzieliła z nami kodu kulturowego (jeśli nawet biologiczny, tak) nie przyniesie nic konstruktywnego – sens ukryty jest jedynie w indywidualnym postrzeganiu świata i siebie samego przez każdego człowieka, niezależnie od czasu, w którym przyszło mu żyć.
Czy potrafimy się dostosować? Odkryć dobre strony AI i sensownie je wykorzystać? Narzędzie jest tylko narzędziem. – Takie pytania mają sens jedynie przy założeniu, że AI jest narzędziem, jak każde inne i że potrzebujemy jedynie czasu, by je opanować. Obawiam się, że z AI nie będzie to takie oczywiste – nawet inteligencja pozbawiona świadomości, ale porównywalna z ludzką lub nieźle ją naśladująca, będzie wymagała wyrzeczenia się części kompetencji „ludzkich”. W przeciwnym razie, nigdy nie będziemy w stanie tej inteligencji w pełni spożytkować, a chyba wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że człowieka nic nie jest w stanie powstrzymać, jeśli uzna, że coś jest wykonalne i może mu się to przydać – żadne wartości, tradycje, moralności nie są wtedy liczącą się przeszkodą. Nie sądzę, by AI była kontrolowalna i nie muszę przy tym sięgać do tanich, popkulturowych klisz SF. Z podmiotowości zrezygnujemy dobrowolnie – to już się dzieje.
O narastającym rozdzieleniu w zawodzie nauczycielskim, niczym ze specjacją rozrywającą, jeszcze napiszę. – Nauczycielskiej ewolucji, a zwłaszcza „specjacji” w tej grupie zawodowej, poświęciłem dwa własne eseje, a sądząc po wcześniejszych wypowiedziach prof. Czachorowskiego, chyba wiem, czego spodziewać się po tej deklaracji. Nie czuję się wystarczająco kompetentny, by pouczać biologa, ale ewolucja wydaje się przewidywalna, czy też deterministyczna jedynie z odpowiednio odległej perspektywy. Przewidywanie jakimi ścieżkami „powinna” podążyć jest obarczone ludzkim poczuciem celowości i przypisywaniem jej „antropologicznego” sensu. A poza tym, punkt odniesienia w postaci wiedzy własnej zbędny wydaje się jedynie żadnej wiedzy nieposiadającym, mylącym wiedzę z dostępem do informacji lub też pragnącym taki, akurat dominujący ogląd rzeczywistości interesownie wykorzystać.
Umiarkowany optymizm Autora, przekonanego i przekonującego, że odpowiednio dostosowani (czyt. oportunistyczni) użytkownicy AI, korzystający „właściwie” z jej dobrodziejstw przetrwają, zgodne jest oczywiście z ideą doboru naturalnego. Problem w tym, że przedstawiona identyfikacja predyktorów tego dostosowania jest wątpliwa. Jest to po prostu ekstrapolacja obserwowanych trendów, które dla AI nie będą miały żadnego znaczenia. Ona dzisiaj jeszcze dostosowuje się do zadanej narracji, więc przy zachowaniu współczesnego dość imponującego „prymitywizmu” algorytmu, oportunistycznie może uszczęśliwić naiwnego użytkownika narracją miłą jego sercu. Kiedy jednak będzie mogła dorwać się do wszelkich zasobów, wybierze opcję zapewniającą najmniejszy opór ze strony środowiska, czyli niekoniecznie tę, która wydaje się optymalna dla „postępowych” środowisk pedagogicznych. Dość naiwnie optymistycznym jest myślenie, że da się ją po prostu „przeprogramować” (zmanipulować) innym zestawem danych. To może być spowodowane nie tylko niemożliwością odłączenia AI od Sieci, ale przede wszystkim podatnością ludzi na stadną manipulację – już dziś (a raczej od zawsze), dla większości nie liczy się to, co sami sądzą (chętnie rezygnują z osądu), ale to, co sprzedają im boty, Radio Maryja lub inny odpowiednio wpływowy przekaźnik. Właściwie skalibrowane (a wkrótce samoorganizujące się) algorytmy są w stanie wytworzyć dowolną modę lub zapotrzebowanie – kompetencje „ludzkie” są jedynie statystycznie niczym się niewyróżniającą możliwością i w żaden sposób nie muszą być faworyzowane. Nie zapominajmy również, że w odpowiednio (ale nie za bardzo) odległej perspektywie, AI będzie nieodróżnialna od naturalnego środowiska, i to nie MEN-y, ani „obudzeni” tego świata będą decydować o jego cechach, lecz anonimowy tłum w interakcji z tymże środowiskiem. W tym sensie AI jest nieprzewidywalna...
Notka o autorze: Robert Raczyński – anglista, tutor, nauczyciel chyba nie tylko angielskiego, ale z dystansem do misji, metodyki i nauczania masowego, dydaktyczny oportunista. Kiedyś uczył w śp. gimnazjum, dziś w liceum. Prowadzi blog Eduopticum, o oświacie, edukacji i ich funkcjonowaniu w kulturze.
Przeczytaj także:
- Sztuczna inteligencja zagraża człowiekowi, a jeśli tak, to jak?
- Sztuczna inteligencja jest jak gatunek inwazyjny...
- Sztuczna inteligencja pisze pracę dyplomową i zdaje test...