Kilka dni temu rozpoczął się kolejny akt spektaklu pod tytułem „Prace domowe w szkole podstawowej”. Komisja ekspertów, powołana w celu wypracowania rekomendacji w tej kwestii, podjęła działalność przerwaną miesiąc wcześniej w atmosferze skandalu, teraz już pod osobistym nadzorem dyrektora Instytutu Badań Edukacyjnych, pana Macieja Jakubowskiego. Warto wiedzieć, czego można się spodziewać w sprawie dotyczącej ogromnej rzeszy uczniów, nauczycieli i rodziców.
Tytułem wprowadzenia przypomnę przebieg poprzednich odsłon tego przedstawienia.
Od kwietnia 2024 roku, na mocy rozporządzenia MEN, mocno ograniczono możliwość zadawania prac domowych w klasach 1-3, natomiast w klasach 4-8 dozwolono takie prace wyłącznie na zasadach dobrowolności, zakazując równocześnie oceniania ich na stopień. Posunięcie to umotywowano potrzebą odciążenia uczniów od nawału zadań domowych, by stworzyć przestrzeń dla ich życia rodzinnego i rozwijania pasji.
Choć formalny zakaz dotyczył jedynie niektórych prac w klasach 1-3, w istocie rozporządzenie wywołało mrożący efekt także w klasach starszych. Oto bowiem jak Polska długa i szeroka uczniowie skorzystali z przywileju dobrowolności i przestali odrabiać zadania domowe, tym bardziej niezainteresowani, że nie mogli już za ich pomocą uzyskać tak pożądanych dobrych ocen. Nie minął nawet rok, gdy pojawiły się głosy krytyczne, nie tylko nauczycieli, ale także rodziców, wskazujące, że faktyczny brak prac domowych spowodował zaniechanie przez uczniów samodzielnych ćwiczeń, niezbędnych w procesie uczenia się.
Nasilająca się krytyka skłoniła ministrę Nowacką do zlecenia Instytutowi Badań Edukacyjnych ewaluacji efektów wprowadzenia rozporządzenia i ewentualnego zarekomendowania zmian. Zadanie miało obejmować przeprowadzenie badania ankietowego nauczycieli, rodziców i uczniów oraz powołanie komisji ekspertów w celu wypracowania stosownych rekomendacji.
Podczas wakacji Instytut Badań Edukacyjnych przeprowadził sondaż wśród nauczycieli i dyrektorów. Nieco ponad połowa respondentów stwierdziła, że uczniowie mają teraz więcej czasu, a wprowadzone zmiany odciążyły ich od obowiązków związanych z nauką. Równocześnie jednak miażdżąca większość wskazała skutki negatywne: trudność z utrwalaniem materiału, spadek motywacji, samodzielności i poczucia odpowiedzialności. Nauczyciele zasygnalizowali też, że zyskany czas wolny wielu uczniów spędza głównie przed ekranami urządzeń elektronicznych. Niestety, tego ostatniego nie można potwierdzić z bardziej miarodajnego źródła, ponieważ wbrew obietnicy ministry Nowackiej Instytut nie przeprowadził sondażu wśród rodziców i uczniów.
Komisja ekspertów podjęła działalność we wrześniu. Jak się później okazało, podczas trzech spotkań online przygotowała projekt swojej rekomendacji, próbując m.in. ściśle zdefiniować pracę domową i wskazać warunki, jakie powinna ona spełniać. Wypracowany materiał przesłano zleceniodawcy, zaznaczając w nim wyraźnie liczne kwestie, w których członkowie komisji nie zdołali uzyskać konsensusu. Ów projekt, po starannym wyczyszczeniu z adnotacji o rozbieżnościach, został opublikowany przez IBE, podpisany nazwiskami członków komisji, którzy bardzo zdziwili się, że firmują nieuzgodnioną wersję roboczą jako oficjalną. Wybuchł skandal, w wyniku którego dyrektor Jakubowski poczuł się w obowiązku przeprosić wszystkich zainteresowanych za „niedochowanie standardów”. Zapowiedział też, że komisja będzie pracować dalej, teraz już pod jego osobistym nadzorem.
***
Dwa miesiące później wiemy na pewno tylko tyle, że sprawa prac domowych w szkołach podstawowych nadal pozostaje w zawieszeniu, cały czas generując negatywne skutki wskazywane przez nauczycieli. Zwłoka raczej nie martwi pani minister, bowiem w międzyczasie wielokrotnie zdążyła ona dobitnie oznajmić krytykom, że nie ma mowy o powrocie do stanu sprzed kwietnia 2024. Nawiasem mówiąc, te enuncjacje są niewątpliwie znane również ekspertom, co musi ożywczo wpływać na ich poczucie wolności intelektualnej.
Rąbka tajemnicy, czego możemy spodziewać się, uchylił 19 listopada dyrektor Jakubowski, zapowiadając, że zespół ekspertów ponownie przyjrzy się swoim rekomendacjom. Określił termin - do końca roku kalendarzowego, zastrzegając jednak, że zależy to od tego, jak będzie się pracowało z ekspertami.
Cytując za portalem Strefa Edukacji:
Według niego [dyr. Jakubowskiego] eksperci powinni ostatecznie przedstawić „zestaw propozycji” oparty m.in. o badania na temat skuteczności prac domowych. – Taką propozycję, bardziej kompleksową, przedstawimy ministerstwu. Nie będzie to jedna rekomendacja, jak problem rozwiązać. Rozmawiałem z ekspertami i widzę, że mają różne pomysły. To nie jest pełna zgodność – zaznaczył.
Przekazał też, że „najbardziej problematyczną” jest kwestia, czy za pracę domową powinna być ocena, bo eksperci mają różne opinie na ten temat. – Nie ma miejsca na konsensus. Musimy po prostu napisać, że są różne pomysły. Widzimy to też w polskich szkołach, które mają do tego różne podejście – dodał dyrektor IBE.
Osobiście dostrzegam jeszcze kilka „problematycznych” kwestii w wycofanej rekomendacji. Jedną z nich jest dookreślenie w niej, językiem rozporządzenia, warunków, jakie powinna spełnić praca domowa. Eksperci wskazali oto, że praca domowa w szkole podstawowej musi mieć jasno określony, zrozumiały dla ucznia cel edukacyjny. Musi być powiązana z treścią realizowanej lekcji, dawać możliwość wyboru poziomu trudności i sposobu wykonania, uwzględniać indywidualne potrzeby, poziom umiejętności i zainteresowania ucznia, dawać satysfakcję z osiąganych celów – to tylko niektóre zaproponowane cechy. Każda z nich z osobna jest słuszna, ale w zestawie stanowią wyraz edukacyjnego chciejstwa, zupełnie oderwanego nie tylko od realiów życia, ale też potrzeb – naprawdę nie każdy ideał musi być zadekretowany w rozporządzeniu.
Zwracam w tym miejscu uwagę Czytelnika, że dyrektor Jakubowski w swojej zapowiedzi zawarł prawdę niemal ponadczasową, która powinna od razu zamknąć dyskusję: że są różne pomysły i w różnych szkołach może być różne podejście do tematu. W tej sytuacji należałoby po prostu powrócić de novo ab ovo, czyli do punktu wyjścia, a nie brnąć dalej w próby odgórnego regulowania kwestii, która jest materią metodyki pracy, a nie urzędniczych decyzji. Nawet legitymizowanych przez chcących dobrze dla dzieci ekspertów.
Mam nadzieję, że w pracy komisji znajdzie się miejsce na analizę wyników badań naukowych innych niż dostarczone przez IBE. Że nie zabraknie świadomości skali – bo przecież jeśli coś jest korzystne nawet tylko w pewnej części przypadków, to zabranianie tego oznacza odebranie możliwości tej właśnie części – w imię odgórnego uszczęśliwienia wszystkich. Warto też pamiętać, że komisja ekspertów powstała z powodu pojawienia się dobrze słyszalnych wyrazów niezadowolenia, nie tylko nauczycieli, ale także rodziców. Pani Nowacka, realizując zlecenie polityczne Donalda Tuska, wygenerowała kłopot, którego naprawdę można było uniknąć.
Muszę jeszcze w tym miejscu przypomnieć ekspertom, dyrektorowi Jakubowskiemu oraz szefostwu MEN, że nie ma ustawowej delegacji dla ministerstwa do regulowania zasad metodyki nauczania. Jest, co prawda, delegacja do ustalania zasad oceniania, czyli można uznać, że zakaz oceniania czegoś mieści się w niej, ale nawet wtedy urzędowa ingerencja w metodykę łamie postanowienia art. 12 ust. 2 Karty Nauczyciela, w myśl którego nauczyciel w realizacji programu nauczania ma prawo do swobody stosowania takich metod nauczania i wychowania, jakie uważa za najwłaściwsze spośród uznanych przez współczesne nauki pedagogiczne. Proponuję więc nie silić się na tworzenie w rozporządzeniu definicji pracy domowej (i czegokolwiek innego z zakresu metodyki nauczania), bo będzie to pozbawione podstawy prawnej.
A ekspertów nadzorowanych przez dyrektora Jakubowskiego, który nie wie, jak będzie się z nimi pracowało, serdecznie pozdrawiam i życzę, żeby nie zderzyli się powtórnie z wysokimi standardami działania Instytutu Badań Edukacyjnych.
Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się w blogu autora.


