Hipoteza: większość uczniów idzie drogą od porażki do porażki i cudem przepycha się przez szkołę. System nauczania i oceniania pozwala na sukcesy tylko wąskiej grupie. Oczywiście sukcesem nie jest zdanie kolejnego, na coraz niższym poziomie - testu. Mówmy o dążeniu do sukcesów życiowych, jaki powinien mieć szanse odnieść każdy młody człowiek opuszczając szkołę.
Uzasadnienie. Edukacja szkolna oparta jest na kilku zasadach:
» | zbiór informacji i umiejętności zorganizowany w postaci porcji, |
» |
wszyscy uczniowie, niezależnie od predyspozycji, mają za zadanie
opanować porcję, w tym samym miejscu i czasie, w stopniu maksymalnym, |
» |
wszyscy uczniowie są sprawdzani w jakim stopniu ową porcję opanowali, przy czym mogą posługiwać się tylko swoją pamięcią, |
» |
każdy sprawdzany jest obowiązkowo, tak samo, w tym samym terminie, |
» |
czas sprawdzania jest jednakowy dla wszystkich, przy tym istotnym
elementem jest szybkość, tzn. kto odtwarza, myśli i pisze szybko, jest
lepszy od tego, kto wykonuje te czynności wolniej, |
» |
wynikiem sprawdzania są oceny w skali od 1 do 6. |
Celem, marzeniem, szczęściem nauczyciela i całego systemu jest, aby maksymalna liczba uczniów opanowywała w maksymalnym stopniu kolejne porcje materiału. W praktyce sprowadza się do postulatu: jak najlepsze oceny, jak najwyższa średnia. Nauczyciele ciężko pracują, stosują różne metody, czasem starają się wywierać presję na uczniów, aby efekty były jak najlepsze. Co pokazują nasze wieloletnie doświadczenia? Pokazują, że efekty są ciągle podobne.
Zazwyczaj kilku, ciągle tych samych (!) uczniów w klasie spełnia oczekiwania, czyli zdobywają standardowo czwórki i piątki. Wśród pozostałych można wyróżnić dwie grupy. Jedna, zazwyczaj najliczniejsza, grupa to uczniowie, którzy jakoś dają sobie radę z porcjami, ale z biegiem lat ich średnia ocena raczej spada. I ostatnia grupa to kilku uczniów, którzy ciągle mają olbrzymie kłopoty z przyswajanie porcji i zaliczaniem sprawdzianów - testów.
Już w starszych klasach szkoły podstawowej uczniowie obserwują opisane zjawiska i zauważają prawidłowości. Stopniowo i coraz głębiej utrwala się w umysłach uczniów przekonanie, oparte na faktach, że tylko Jaś, Ewa, Roman i Ania potrafią radzić sobie z porcjami. Pozostali nigdy im nie dorównają, bo nie są w stanie opanować kolejnych porcji nmateriału na wymaganym poziomie. U większości uczniów = ludzi = obywateli = rodziców = pracowników narasta zniechęcenie do nauki i szkoły oraz rodzi się pogląd, że wiedza szkolna jest mało przystępna i niepotrzebna w życiu.
Uczniowie najgorzej radzący sobie z porcjami wiedzy, uświadamiają sobie, że szkoła ich nie lubi. Szkoła staje się dla większości drogą przez mękę. Pół biedy jeśli to jest mała męka. Gorzej gdy jest wielka i coraz większa, gdy urasta do rangi katorgi. Jakie są wyniki badań w tej kwestii? Znaczna część młodzieży (jak znaczna?) traktuje naukę i szkołę jako "pańszczyznę", a maturę jako wyzwolenie. Nawet studenci lekceważą swoją edukację, na co narzekają coraz częściej nauczyciele akademiccy.
Paradoksem jest to, że tak było, jest i będzie - bo choćbyśmy nie wiem jak wytężali się, to nie przeskoczymy krzywej Gaussa.
Skutki? Skutków jest tak wiele, że nie wiem od czego zacząć. Więc może lepiej skończę tylko jednym, ale za to bardzo na czasie: młody człowiek, idący przez lata szkolne, od porażki do porażki, szuka okazji do spełnienia się, ekspresji swojego ja, do sukcesu - na przykład na piłkarskim stadionie.
Środki zaradcze? Jeśli tak jest, to co zmienić, jak zmienić, kto ma zmienić? Kiedy zaczniemy wreszcie sensowne zmiany?