Dobry samorząd dla jeszcze lepszych polskich szkół

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Jakiego samorządu potrzebujemy, aby uczynić polskie szkoły jeszcze lepszymi? Od wielu lat spieramy się, jakie działania powinny podejmować samorządy w realizacji zadań związanych z oświatą. Cele wynikające z ustaw są raczej wszystkim znane. Wyzwania związane z finansowaniem zadań – również. Spróbujmy zatem spojrzeć na misję samorządu nieco szerzej.fot. Fotolia.com

Chciałbym spojrzeć na zadania i wyzwania samorządów z nieco innego niż zazwyczaj spotykamy punktu widzenia. Interesuje mnie edukacja społeczeństwa jako pewna misja samorządowych instytucji publicznych, relacja edukacji z procesami globalizacyjnymi i w tym kontekście spojrzenie na społeczność lokalną i rozwój kapitału ludzkiego na poziomie lokalnym.

Nie chcę w tej wypowiedzi mówić o pieniądzach, które są potrzebne na finansowanie edukacji. Pewnie wszyscy samorządowcy stwierdzą, że ich jest za mało lub nie ma. Zazwyczaj jednak bywa tak, że jeśli wszyscy zgadzamy się co do ważności jakiegoś celu publicznego, to nagle pieniądze potrafią się „znaleźć”. Spróbujmy zatem pokazać pewien wyższy cel.

W szkoły nie opłaca się inwestować – przecież absolwenci wyjadą…

Spotkałem się niedawno z takim oto twierdzeniem przedstawiciela samorządu, że inwestycje w szkołę w społeczności lokalnej na terenach wiejskich czy średnich i mniejszych miastach nie mają sensu. Bo przecież marzeniem młodzieży, która się tam uczy, jest wyjechać stamtąd jak najszybciej. Do dużego miasta czy aglomeracji, albo jeszcze lepiej, za granicę do Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Myślenie takie zawiera w sobie pułapkę, w którą łatwo wpadają osoby odpowiedzialne za politykę lokalną. Czy zadają sobie pytanie: „Dlaczego ci młodzi ludzie chcą wyjechać?” Jedna z możliwych odpowiedzi – bo nie mają szans rozwoju w tej społeczności. „Dlaczego nie mają?” Też możliwa odpowiedź – bo ich gmina nie tworzy warunków do takiego rozwoju ani w szkole, ani poza nią.

Powstaje w ten sposób pewne błędne koło – „inwestujemy” w edukację na poziomie minimum (czytaj: tniemy koszty), raczej nastawiając się na utrzymanie tego, co jest. Może być szkoła - skansen, byle działała… Nie eksperymentujemy, nie patrzymy w przyszłość. Nie przejmujemy się tym, bo ważniejsze jest polityczne tu i teraz... Świat tymczasem pędzi naprzód, luka kompetencyjna rośnie… A ludzie chcą się rozwijać i szukają innych miejsc na świecie, w których będzie im lepiej się rozwijać. I bez żalu wyjeżdżają. 

„Jak tworzyć w gminie warunki do rozwoju społeczności?” To oczywiście temat bardzo szeroki, któremu można byłoby poświęcić osobne, poważne opracowanie. Skupmy się na wątkach edukacyjnych.

O współczesnym społeczeństwie mówimy, że jest informacyjne. Jego cechą jest przepływ wszechobecnej informacji. Ona jest zawsze przy nas, choćby w naszych telefonach komórkowych, wśród których jest coraz więcej tzw. smartfonów – czyli kieszonkowych komputerów wyposażonych w najnowocześniejsze aplikacje, o mocy obliczeniowej przewyższającej niejeden komputer (a prawdopodobnie już każdy komputer w przeciętnie wyposażonej szkole samorządowej).

O współczesnej gospodarce coraz częściej mówimy, że staje się gospodarką cyfrową (lub internetową). Coraz mniej produkujemy towarów, a coraz więcej świadczymy usług, wśród których najszybciej rośnie odsetek usług cyfrowych. Co to oznacza? Że aktywność ekonomiczna coraz częściej zaczyna wiązać się nie ze świadczeniem pracy fizycznej czy produkcji określonych towarów, ale z przetwarzaniem informacji w wiedzę i projektowaniem nowych form aktywności ekonomicznej, także z globalną wymianą między społecznościami położonymi tysiące kilometrów od siebie. Oznacza to również, że taka aktywność ekonomiczna może mieć miejsce - na skalę globalną - z dowolnego miejsca na świecie, w którym są – to warunki sine qua non – szybki internet oraz odpowiednie kompetencje usługodawców (w tym społeczne i cyfrowe).

Rozwój gospodarki internetowej będzie wymagał aktualizacji i nowych kompetencji od większości osób pracujących. Internet będzie stale powodował perturbacje na rynku pracy i pracownicy, podobnie jak władze, którzy odpowiednio przygotują się i wyposażą w potrzebne umiejętności, będą zyskiwać przewagę w globalnej gospodarce.[1]

A zatem… młodzi ludzie wcale nie musieliby wyjeżdżać ze swoich społeczności lokalnych, gdyby w tychże zapewnić im:

  • możliwość zdobywania już w szkole publicznej (ale i poza nią w innych instytucjach na terenie gminy) aktualnej wiedzy i kompetencji potrzebnych do podejmowania samodzielnej działalności na (cyfrowym) rynku;
  • odpowiednie mechanizmy wsparcia i doradztwa (promowanie i wspieranie postaw przedsiębiorczych);
  • szybką sieć, która byłaby dla nich prawdziwym oknem na świat, ale i środowiskiem prowadzenia działalności gospodarczej czy społecznej w Polsce i na świecie.

Co samorząd może zatem zrobić (i powinien)?

1. Po pierwsze potrzebna jest ponadpolityczna zgoda co do tego, że edukacja i rozwój kapitału społecznego jest kluczem do rozwoju całej społeczności lokalnej. Czy do takiego porozumienia potrzebne są pieniądze? Oczywiście nie. W lokalnej polityce można się spierać w wielu obszarach, ale edukację pozostawmy poza bieżącą debatą polityczną (dotyczy to także lokalnej kampanii wyborczej). Lepiej jest usiąść razem i na roboczo, oby jak najczęściej, zastanawiać się, w jaki sposób czynić lokalną oświatę/edukację jeszcze lepszą.

2. Po drugie warto uruchomić stałą formę współpracy i konsultacji wszystkich instytucji edukacyjnych w danej społeczności (w dużych miastach może to być na poziomie dzielnic). Nie chodzi tu o pisma wysyłane z różnymi zapytaniami do dyrektorów, ale regularne spotkania w gronie osób zajmujących się lokalną edukacją. Problem wielu samorządów (i dyrektorów placówek oświatowych) to nieznajomość rzeczywistych lub błędne określenie potrzeb w obszarze edukacyjnym. Łatwo pokazać to na przykładzie inwestycji w obszarze nowych technologii – np. myśląc o zbijaniu kapitału politycznego podejmuje się nagle decyzję o zakupie tablic interaktywnych dla wszystkich szkół w gminie. I już można mówić: mamy cyfrową szkołę! Guzik prawda. To decyzja najczęściej nieprzemyślana i nie mające nic wspólnego z mądrą cyfryzacją procesu edukacji. To przykład z życia wzięty, w niejednym samorządzie takie „akcje” miały już miejsce. A gdzie pytanie o sens takiej inwestycji? Co z kompetencjami osób korzystających z takich narzędzi – czy są przygotowani?

Stworzenie takiego stałego, roboczego forum współpracy samorządu i szkół (opiekę nad tym można spokojnie powierzyć wydziałowi edukacji w gminie) pozwoliłoby na lepszą komunikację i lepsze rozpoznawanie rzeczywistych, a nie urojonych potrzeb, wzrost świadomości zjawisk wpływających na edukację; pozwoli też lepiej planować pozyskiwanie i wykorzystanie środków finansowych na poziomie lokalnym. Przy okazji takie regularne spotkania wpłyną pozytywnie na rozwój dialogu w obszarze edukacji (ich celem nie może być wysłuchanie, co władze oświatowe mają do powiedzenia, ale rzeczywista wymiana opinii i pomysłów na rzecz rozwoju społeczności lokalnej).

3. Po trzecie ex aequo rozwój kompetencji zawodowych nauczycieli. Jeden z dyrektorów szkół w małej gminie tak to wyraził: „który nauczyciel nie zna i nie stosuje nowoczesnych technologii edukacyjnych w nauczaniu, nie może pracować w mojej szkole”. Dewiza ta i działania na rzecz rozwoju nowoczesnej edukacji zaprowadziły Gimnazjum im. Feliksa Szołdrskiego w Nowym Tomyślu do grona 33 najbardziej innowacyjnych szkół świata, tzw. szkół mentorskich w programie Partners in Learning firmy Microsoft. Szkoły mogą być tak dobre, jak dobrzy będą nauczyciele w nich pracujący. Ktoś, kto był przygotowany do zawodu 20-30 lat temu, jeśli od tamtej pory rzeczywiście się nie rozwijał zawodowo, nie podnosił kompetencji w zakresie nowoczesnych form edukacji, dziś nie jest już gotowy, aby dalej uczyć. Głównie z tego powodu, że zmienili się uczniowie, którzy przychodzą do szkoły i wymagają oni zupełnie innego podejścia. Oni nie są głupsi! Tak czasem próbuje się tłumaczyć tę zmianę. Oni po prostu żyją w innych warunkach i innym środowisku technologicznym niż nauczyciele. Wymagają innych metod nauczania. Samorząd powinien nie tyle utrzymywać szkoły, co je rozwijać, a to oznacza zaplanowanie i skrupulatne wydawanie środków na rozwój kompetencji zawodowych nauczycieli. Na tych budżetach nie warto oszczędzać – to przejaw krótkowzroczności w rozwoju lokalnym.

Niezależnie od uczestnictwa w różnych programach rozwoju zawodowego na poziomie międzynarodowym, krajowym czy regionalnym, należy zadbać o to, aby taki rozwój zawodowy dokonywał się także na poziomie lokalnym. Samorząd mógłby zorganizować i rozwijać w swojej gminie lokalne formy doskonalenia nauczycieli. Ci, którzy jeździliby na różne konferencje i szkolenia, mogliby potem podzielić się swoimi doświadczeniami i obserwacjami, przekazać informacje i know-how. Sieć współpracy nauczycieli w gminie w zakresie jednego przedmiotu (np. biologii, języka obcego) lub jednego zagadnienia (np. wykorzystania TIK na lekcjach) może spowodować integrację środowiska, konsolidację kierunków działań edukacyjnych, powstawanie i realizowanie wspólnie wypracowanych projektów, wzajemnych kontaktów młodzieży i nauczycieli, wzrost świadomości potrzeb i zadań “małej ojczyzny” oraz w rezultacie stworzenia warunków do powstania klastra edukacyjnego. To wszystko jest możliwe w granicach pojedynczej gminy. Ale… chęć takiej współpracy musi być jednak autentyczna – i to jest pewne wyzwanie dla samorządu. Pamiętajmy, że współpraca taka nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, jeśli zostanie narzucona siłą, a nauczyciele zostaną przymuszeni do niej bez przekonania co do potrzeby tego typu działań. Pokażcie sens takiego działania, a będą chcieli się spotykać, wymieniać i wspierać. Może też wystarczy wprowadzenie pewnej zasady – bierzesz udział w szkoleniu, nasz samorząd finansuje je, umawiamy się na spotkanie, na którym dokonasz podsumowania, czego się nauczyłeś/nauczyłaś, co warto „przekleić” do naszej gminy.

3. Po trzecie ex aequo cyfryzacja edukacji szkolnej. Szkoły to w większości przypadków absolutnie prawdziwe skanseny komputerowe[2]. Autentycznie można w nich zakładać muzea informatyzacji. Nie powinna nas zdziwić w nich sieć internetowa budowana w oparciu o rozwiązania dla użytku domowego (bo routery tańsze o kilkaset złotych niż te profesjonalne…), która zapewnia w nich co najwyżej prawidłowe działanie sekretariatu szkoły[3]. Inwestowanie w najtańsze z możliwych plastikowe komputery albo w najtańsze tablety – przynosi edukacyjne straty już po dwóch latach, bo przestają się one nadawać do jakichkolwiek zastosowań edukacyjnych. Kto nalega, aby taki najtańszy, słabej jakości, mało trwały sprzęt trafiał do szkół, działa na szkodę publicznej oświaty – i trzeba to jasno wyrazić.

Cyfryzacja edukacji, czyli po pierwsze szybki internet. Nie będziemy w stanie unowocześnić szkół bez dostępu do globalnej sieci wymiany informacji i narzędzi (w tym tysięcy wspaniałych, darmowych programów i aplikacji edukacyjnych) w niej dostępnych. Punktem wyjścia do myślenia o jakiejkolwiek cyfryzacji szkół jest zapewnienie szkołom i wszystkim uczniom dostępu do szybkiego internetu. Szybkiego w rozumieniu standardów europejskich! Jeśli ten warunek nie zostanie spełniony, nie ma sensu żadna większa inwestycja w sprzęt, gdyż po prostu nie zostanie wykorzystany w pełni jego potencjał edukacyjny. W zasadzie najważniejszym strategicznym działaniem Organu Prowadzącego jest zapewnienie w podległych placówkach szybkiej, pojemnościowej, bezprzewodowej, zarządzanej profesjonalnie, sieci internet jako fundamentu do budowania e-szkoły. Potwierdzają to dane na temat jakości internetu w polskich szkołach[4].

Co to znaczy szybka sieć, szybki internet? Biorąc pod uwagę doświadczenia polskich szkół zaangażowanych w procesy cyfryzacyjne oraz programy rozwoju polskojęzycznych e-zasobów edukacyjnych przez publiczne i niepubliczne instytucje edukacyjne, działania władz państwowych w perspektywie 2014-2020 powinny ustalić standard przepływności łącza dla szkół na wysokim poziomie, jako element całościowej oferty dla szkół, która powinna zakładać:

  • Szerokopasmowy dostęp do Internetu, nowych usług i zasobów edukacyjnych w szkole o jakości od 100Mbit/s do 1Gbit/s+ (choć lepiej byłoby górny pułap określić na poziomie 3Gbit/s);
  • Możliwość podłączenia infrastruktury sieci bezprzewodowych dla więcej niż 100 jednoczesnych użytkowników, czyli nauczycieli i uczniów oraz ok. 1000 mobilnych urządzeń użytkowników (zgodnie z koncepcją dopuszczania do szkolnej sieci urządzeń uczniów - “przynieś swoje urządzenie” ang. BYOD - bring your own device);
  • Możliwość podłączenia internetu rzeczy i systemów pomiarowych, monitorujących itd. dla ok. 500 urządzeń (np. tablice interaktywne, systemy prezentacyjne, drukarki, rzutniki, makiety, mikroskopy, kamery, czujniki, detektory itd.);
  • Wyznaczenie standardów i rekomendacji dla infrastruktury sieciowo-sprzętowej, zarządzania oraz bezpieczeństwa sieciowego w szkole[5].

Należy zwrócić uwagę na poprawne rozumienie procesów cyfryzacji szkoły w czterech wymiarach:

  • Infrastruktura – czyli wspomniana wyżej szybka sieć internetowa, dobrej jakości komputery i urządzenia mobilne oraz związane z nimi urządzenia peryferyjne;
  • Usługi edukacyjne - sieci i komputerów w szkole nie możemy rozważać w kategoriach zero-jedynkowych. Fizycznie jest, znaczy istnieje, liczymy na stanie. I sieć i komputery muszą być zdolne rzeczywiście świadczyć uczniom i nauczycielom usługi edukacyjne: pozwalać wyszukiwać informacje, korzystać z narzędzi internetowych, umożliwiać współpracę w środowisku online, korzystanie z platform edukacyjnych, zasobów wiedzy, itp.
  • Edukacja (kompetencje) – to również wymieniony już wyżej rozwój kompetencji i nauczycieli i uczniów. Należy pamiętać, że dziś dzięki nowoczesnym technologiom informacyjno-komunikacyjnym rozwijamy nie tylko kompetencje cyfrowe, ale przede wszystkim społeczne (komunikacja, współpraca w grupie, planowanie, rozwiązywanie problemów).
  • Zarządzanie – w każdej szkole musi być odpowiedzialna co najmniej jedna osoba, która będzie odpowiadała na miejscu za utrzymanie sieci i sprzętu komputerowego w optymalnym działaniu. W każdym urzędzie samorządowym znajdziemy etaty dla osób odpowiedzialnych za sieć i sprzęt, pomimo, że największy urząd ma komputerów i urządzeń elektronicznych nieraz mniej niż średniej wielkości szkoła samorządowa. W szkole za zarządzanie technologią nie może odpowiadać nauczyciel informatyki w ramach swoich obowiązków dydaktycznych. To poważne naruszenie prawa, które ma miejsce w wielu szkołach samorządowych.

4. Po piąte plan działania rozwoju lokalnej edukacji na wiele lat naprzód (zdecydowanie dalej niż kadencja władz w samorządzie, więc może np. okresy 7-10 lat, żeby nie pokrywało się z wyborami). Potrzebujemy zmniejszać w edukacji lokalnej działania ad hoc na rzecz długoterminowej, przemyślanej inwestycji w lokalne instytucje edukacyjne. Ile samorządów ma opracowaną i przyjętą lokalną strategię edukacyjną? Wzorce w Polsce są – warto korzystać (np. Warszawa, Kraków). Tworzy się także wiele ciekawych koncepcji, np. szkoły jako lokalne ośrodki współpracy i edukacji (LOWE). Gdy rozpoczynamy dyskusję o strategii rozwoju edukacji na poziomie lokalnym, mają też prawo pojawić się pytania o pieniądze. Ale one nie są najważniejsze, jeśli inwestycje w edukację są robione krok po kroku, systematycznie, ukierunkowane na pewien cel określony w strategii edukacyjnej. Skuteczne inwestycje w edukację to perspektywa długoterminowa!

5. Po szóste – nie pojawiła się na tej liście Karta Nauczyciela. Zaskakujące? Nie, jeśli przyjmiemy, że ważniejszy jest punkt 1. Poza tym to temat zastępczy, medialny i mocno zmitologizowany. Wynika z niego głównie tyle, że oto nauczyciele są źli, leniwi, roszczeniowi, nauczają metodami przestarzałymi, nie chce im się, za dużo zarabiają, mają za długie wakacje itp. To czego potrzebują nauczyciele, to na pewno sensu dla podejmowanych przez siebie aktywności (zwłaszcza tych, które wychodzą ponad standard) oraz całościowego wsparcia przez samorząd szkoły jako instytucji. Także dialogu na poziomie lokalnym i bardzo dużo zaufania. Jak w każdej dużej grupie zawodowej wśród nauczycieli znajdują się osoby, które pracują lepiej i gorzej, którym bardziej lub mniej się chce. Trzeba jednak pamiętać, że jest to jako całość grupa bardzo dobrze wykształcona, doświadczona, która w niejednej społeczności lokalnej może uczynić wiele dobrego dla rozwoju lokalnego. Może zatem trzeba w samorządach zacząć ponownie rozmawiać i współpracować z nauczycielami, a nie ze związkami zawodowymi? (patrz punkt 2). Pozwolić im wypowiedzieć się (dialog!), być kimś więcej niż tylko trybikiem w (nie zawsze dobrze funkcjonującej) maszynie edukacyjnej? Oni naprawdę mają świetne pomysły. Podsumowując punkt ostatni – po szóste: myśląc o rozwoju lokalnym zacznijcie autentyczny dialog z nauczycielami

Jakiego zatem samorządu potrzebujemy, aby uczynić polskie szkoły jeszcze lepszymi?

Krótko - takiego, który:

  • rozumie, jak zmieniają się edukacja i rynek pracy we współczesnym, zglobalizowanym świecie,
  • potrafi strategicznie myśleć o rozwoju własnych placówek edukacyjnych i inwestować w nie w taki sposób, aby szkoły przyczyniały się do budowy lokalnego kapitału społecznego i rozwoju przedsiębiorczości, a przy okazji i większej integracji społecznej na poziomie JST,
  • potrafi się komunikować i współpracować ze szkołami i innymi instytucjami edukacyjnymi oraz wspiera je w modernizacji kształcenia i podnoszeniu jakości usług edukacyjnych.

W rozmowach o edukacji samorządowej zostawmy spory ideologiczne i polityczne na boku. Zajmijmy się wyzwaniami cywilizacyjnymi i globalizacyjnymi, przed jakimi stoi nasz kraj i spróbujmy jednak coś zacząć zmieniać, aby nasze szkoły samorządowe nie stały się tylko skansenami oświatowymi.

Przypisy

[1] OECD, 2014, “Skills and Jobs in the Internet Economy”, OECD Digital Economy Papers, No. 242, http://dx.doi.org/10.1787/5jxvbrjm9bns-en, Dostęp: 14.05.2015.

[2] W przypadku szkół na terenach wiejskich aż 61,4% komputerów ma powyżej 5 lat, w przypadku szkół miejskich 43,4%. Średnia wieku komputera dla badanych szkół wyniosła blisko 5 lat. Za: badanie Kompetencje cyfrowe nauczycieli i nowoczesne technologie w nauczaniu przedmiotów ścisłych i przyrodniczych. Wyniki badań sondażowych (N=110 - opiekunowie szkolnej infrastruktury informatycznej), prof. dr hab. Barbara Sosińska-Kalata, dr Marcin Roszkowski, Instytut Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych Uniwersytetu Warszawskiego, 2014, http://goo.gl/es2qrx. Dostęp 14.05.2015.

[3] Jeśli ktoś wierzy, że w szkołach jest sieć internetowa zapewniająca możliwość swobodnej realizacji działań dydaktycznych z wykorzystaniem sieci internetowej, to ta mapa: http://u3alina.epodreczniki.pl/map/ - powinna wyprowadzić z błędu. Sieć w większości polskich szkół, bez względu na lokalizację, również nadaje się do muzeum informatyzacji.

[4] W większości polskich szkół internet jest po prostu zbyt wolny, aby wykonywać z jego wykorzystaniem jakiekolwiek bardziej złożone prace, już poczynając od… dodawania postu do szkolnego bloga czy strony (zwłaszcza jeśli zawiera zdjęcia lub grafiki). Z danych nieoficjalnych przedstawionych przez Urząd Komunikacji Elektronicznej MEN wynika, że na ok. 25 tys. szkół w Polsce światłowód ma ok. 900. Jeszcze mniej z nich korzysta z sieci światłowodowych, którymi udało się już połączyć instytucje naukowe (np. Pionier).

[5] Zob. Hamulec dla cyfrowej szkoły, Dariusz Stachecki, Edunews.pl, http://www.edunews.pl/badania-i-debaty/opinie/2613-hamulec-dla-cyfrowej-szkoly. Dostęp: 16.05.2015.

***

Notka o autorze: Marcin Polak – jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, autorem lub współautorem opracowań: "Jak będzie zmieniać się edukacja. Wyzwania dla polskiej szkoły i ucznia", 2011; "Jakich pilnych zmian potrzebuje polska szkoła. Propozycje ekspertów", 2013; "E-wyzwania. Rola samorządu w budowaniu szkoły jutra", 2015. Zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP.

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie