Szkoła jako miejsce poszukiwań

fot. Fotolia.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Czy pamiętacie sceny z serialu „Stranger Things”, kiedy zamknięci w chacie bohaterowie, dorośli i nastolatkowie, o różnych talentach i umiejętnościach, wspólnie analizują różne opcje, wymieniają się wiedzą i planują rozwiązanie niestandardowego problemu? I okazuje się, że do poradzenia sobie z nim potrzebne są potencjały, umiejętności, informacje wszystkich. Dwunastolatków, dwudziestolatków, pięćdziesięciolatków.

Marzy mi się taka szkoła bez sztucznej hierarchii, gdzie spotykają się starsi i młodsi, by wspólnie działać, wspólnie rozwiązywać trudności, reagować na wyzwania, wymieniać się tym, co mają najcenniejsze, konfrontować własną wiedzę z wiedzą innych. Bez tego całego: „Ja Cię teraz będę nauczał, czy tego chcesz, czy nie, a ty, młokosie, słuchaj i powtarzaj, co mówię”. W takiej szkole młodzi ludzie uczyliby się komunikowania, dyskutowania, występów publicznych, krytycznej analizy informacji, współpracy, działania w grupie, uzgadniania celów, planowania i rozwiązywania konfliktów. Korzystając z danych dostępnych w książkach i Internecie.

Wyobraźmy sobie szkołę, do której uczniowie przychodzą z radością. Idą do klasy, gdzie czują się bezpiecznie. Jak u siebie. Rozmawiają otwarcie o tym, czego potrzebują. Czują się zauważeni, docenieni, akceptowani. Mają możliwość samorealizacji. Czują, że robią wspólnie coś ważnego.

Jednocześnie ich działania mają ramy. Wykonują zadania związane z podstawą programową. Podstawa jest jak informator turystyczny pokazujący ciekawe miejsca — „Zobacz, tu warto zajrzeć”. Jak drogowskaz, sugerujący, w jakim kierunku warto iść. Jak mapa z zaznaczonym rekomendacjami. Czemu nie sprawdzić, co tam jest?

Taki wykaz ważnych, polecanych obiektów nie zamyka jednocześnie poszukiwań głębszych i szerszych. Uczniowie z nauczycielami mogą w niektórych miejscach zatrzymać się na dłużej. W pewnych mogą rozbić obóz. I zacząć wnikliwe badania i analizy. Bo miejsce ich naprawdę poruszyło. Bo wiąże się z tym, co dla nich ważne. Bo uczą się w nim przydatnych i sensownych rzeczy. W innych punktach mogą tylko przystanąć, zrobić dokumentującą fotkę, odhaczyć z listy. Może jeszcze wrócą w to miejsce później. A może nie. Byli, zobaczyli, idą dalej.

Idą razem. Razem wykonują zadania — ujęte zazwyczaj w formie zespołowych gier. Każdy wnosi w rozwiązanie coś od siebie. W danej misji nie robi wiele? Trudno, wykaże się w zadaniu innego typu. W tym, co jest jego mocną stroną. W przyszłej pracy nie będzie przecież ekspertem od wszystkiego. Temu służy specjalizacja. Różnorodność stanowi o sile zespołu.

Skąd wiedzą, jak rozwiązać zadania? Mają czas na przygotowanie. Od tego jest nauczanie wyprzedzające. Gromadzą wspólnie informacje. Kompletują ekwipunek (czasem przydadzą się książki, czasem wystarczy smartfon). Analizują dostępne szlaki. Kiedy czują się gotowi, ruszają dalej.

Uczniowie nie ścigają się z musu o to, kto pierwszy wejdzie na dany szczyt. Chyba, że tak się wzajemnie umówią — ale to będzie już ich indywidualna rywalizacja. Jeśli ktoś osłabnie, odstaje, zatrzymują się, by mu pomóc. Uczą się od siebie nawzajem. To najskuteczniejsza forma kształcenia.

Od czasu do czasu uczniowie piszą testy — po to, by sprawdzić, ile informacji z podróży im zostało i czy wybrali skuteczne narzędzia obserwacji. Testy są obligatoryjne, ale nie służą jako narzędzie przymusu. Wyniki są dla uczniów, pozwalają im zobaczyć, w jakim miejscu się znajdują. Ile im jeszcze zostało do realizacji planu — na który mają wpływ. Refleksje odnotowują w indywidualnych dziennikach postępów. Konsultują je z nauczycielami.

Ze strony nauczycieli mają stałe wsparcie. Ci monitorują ich postępy i pomagają im rozwiązać trudności. Udzielają wskazówek. Uczniowie wiedzą, że nawet ci najbardziej wymagający są po ich stronie. Można na nich liczyć.

Uczniowie podlegają wymogom systemu, ale robią to na własnych zasadach. Jak w życiu. Dzięki doświadczeniom zdobytym podczas podróży są bardziej pewni siebie, myślą bardziej krytycznie, są bardziej kreatywni, potrafią obserwować, komunikować się, dyskutować, współpracować, znajdować potrzebne informacje. Wiedzą, czego chcą. Wiedzą, jak mogą to zdobyć.

Ostatnie pół roku poświęcają na intensywne przygotowanie do egzaminu. Traktują to jak kolejne wyzwanie. Jak trening przed maratonem. Dzięki kompetencjom wymienionym wyżej nawet schematyczne zadania nie są dla nich większym problemem. Zdają to, co trzeba. Na tyle, ile muszą. I idą dalej.

Jaką rolę miałby nauczyciel w szkole jako miejscu poszukiwań? Taką, jaką by sobie wybrał. Mnie podoba się metafora przewodnika. Jest zatrudniony, by pokazać zebranym jakieś miasto. By pomóc wycieczkowiczom je zwiedzić. By mogli przeżyć w nim rozwojową przygodę. Oni są w nim pierwszy raz. Nie wiedzą, co warto zobaczyć. Przewodnik ma kilkunastoletnie doświadczenie w oprowadzaniu. I w pracy z grupą, z ludźmi. Potrafi obserwować. Doskonale zna miasto. Wie co może zaciekawić konkretną zbiorowość.

Przewodnik ma listę punktów, które powinien omówić. Stanowią standardowe elementy każdej wycieczki. Jak ich nie będzie w planie, to biuro nie uzyska certyfikatu z Ministerstwa Podróży i Wycieczek. Omawia je zatem krótko, informując, że to jest kościół taki i taki, a to jest słynna kamienica, gdzie Piłsudski nocował. Jest pewien kanon. Kiedy są w Paryżu, to trzeba pokazać wieżę Eiffla. Bo potem znajomi powiedzą, „O, byłaś w Paryżu, a przewodnik ci nawet wieży nie pokazał?!” No to pokazuje.

Po odhaczeniu obowiązkowych punktów prowadzi ludzi do miejsc, które według niego są szczególnie ważne i które, wnioskując po analizie składu grupy, mogą wyjątkowo zainteresować wycieczkowiczów. Tam się zatrzymują na dłużej. Chłoną atmosferę, dostając ciekawy pakiet informacji. Zadają pytania, jeśli potrzebują. Przewodnik wie, że jeśli im tych miejsc nie pokaże, to oni prawdopodobnie tam nie dotrą, bo nie są zaznaczone w standardowych opisach. Turyści mogą nie wiedzieć, czego szukać. Brakuje im wiedzy i doświadczenia.

Przewodnik jest jednocześnie otwarty na potrzeby grupy. Jeśli ta chce poświęcić więcej czasu na dany zabytek lub miejsce — to tak robią. Po wycieczce daje czas grupie. Niech się wymienią wrażeniami. Niech wzajemnie powiedzą, co ich najbardziej zaciekawiło.

Jako podsumowanie wspólnie z uczestnikami organizuje wieczorną grę terenową z zadaniami opartymi na tym, co zobaczyli. Uczestnicy wykonują ją wspólnie. Czasem współdziałając, czasem współzawodnicząc. W jej trakcie przekonują się, ile zapamiętali. Przy okazji utrwalają uzyskane informacje. Na ich podstawie na zakończenie całej wycieczki objazdowej, po zobaczeniu wielu miast, zrobią film: „Moje wrażenia po podróży: co mi utkwiło w głowie, co było dla mnie ważne”.

Wszystko odbywa się w dobrej, pozytywnej atmosferze. Przewodnik wie, że generalnie podstawowym celem wycieczki nie jest zapamiętanie szczegółowych informacji, lecz rozwój ludzi tworzących grupę. Rozszerzenie horyzontów. Poznanie bogactwa dziedzictwa kulturowego. A przede wszystkim ich własne doskonalenie. Dzięki podróży oraz związanym z nią zadaniom uczą się lepiej obserwować, komunikować, współpracować, kreatywnie działać, krytycznie myśleć i przekształcać to w rzeczy, które mają znaczenie. Lepiej rozumieć siebie i świat.

Czy to naprawdę musi być utopia? Czy polskie szkoły nie mogą tak działać? Co nas powstrzymuje, by taką wizję zrealizować?

Tekst jest fragmentem książki: Szkoła ma być dla ucznia.

 

Notka o autorze: Tomasz Tokarz - doktor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki, trener kompetencji społecznych, coach, mediator. Koordynator merytoryczny w Centrum Innowacyjna Edukacja. Nauczyciel w kilku alternatywnych szkołach. Jego pasją jest pisanie o nowoczesnym obliczu edukacji i rozwoju osobistym.

 

PRZECZYTAJ TAKŻE:

>> Szkoła od nowa

>> Bo szkoły mogą wyglądać zupełnie inaczej...

>> Zmieniać szkołę? Koniecznie! Ale z rozwagą

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie