Nie historia i teraźniejszość, lecz teraźniejszość i przyszłość. Jednym słowem: będzieje. Czyli dzieje (historia), które dopiero będą. Poniżej zamieszczam moje rozważania o edukacji w nawiązaniu do Kongresu futurologicznego Stanisława Lema, a wygłoszone wczoraj podczas INSPIR@CJI 2022. Referat wygłaszałem z Panem Neuronem (zdjęcie niżej), jako symbolem pamięci zewnętrznej. A niniejszy tekst ukazał się w tym czasie na moim blogu. Dwa przekazy w jednym, równolegle do siebie. Ilu wysłucha wystąpienia na sali, a ilu przeczyta w internecie, nie widząc mnie wcale ani się nie kontaktując bezpośrednio?
Na sali mówiłem o maskonach i ocykantach, które pozwolą przebić się przez iluzję, by zobaczyć świat takim, jakim jest. Stanisław Lem miał na myśli maskony jako związki chemiczne i halucynogenne. Ale przecież świat medialny i wirtualny robi to znacznie lepiej. Towarzyszący mi Pan Neuron pozwoli ocknąć się z hipnozy i halucynacji. Tak w przenośni.
Jestem biologiem, stąd liczne analogie do procesów biologicznych. Odnoszę się do się do edukacji jak do gatunku czy organizmu biologicznego. Łatwiej go zrozumieć (jego budowę, cykl życiowy, behawior, fizjologie itp.), jeśli analizujemy organizm w jego środowisku. Wtedy pozorne zawiłości stają się bardziej zrozumiałe. Tak, jak białe futro niedźwiedzia polarnego czy długa szyja żyrafy, tak i na edukację warto spojrzeć w kontekście środowiska społecznego i zmian, które się w nim dokonują. Jednym z elementów tych zmian jest rosnąca pamięć zewnętrzna i pojawiające się elementy nieosobowe, nieludzkie, takie jak książki, komputery, algorytmy sztucznej inteligencji. To tak, jakby w środowisku organizmu biologicznego pojawiły się nowe gatunki, np. gatunki obce i inwazyjne.
W ewolucyjnym procesie udomowienia u zwierząt domowych obserwuje się zmniejszenie ich mózgu. Inną, widoczną cechą jest skrócenie pyska i zakręcony ogon oraz zmniejszona agresja. Człowiek dokonał samoudomowienia - mamy mniejsze mózgi niż nasi przodkowie, mamy bardziej spłaszczoną twarz i jestesmy mniej agresywni. Czy głupiejemy? Na przykład za sprawą telewizji czy internetu i smartfonów? Wyjaśnieniem jest życie społeczne - nie trzeba wiedzieć wszystkiego samemu, bo z innymi w społeczności dzielimy się wiedzą. A od dłuższego czasu wspomaga nas pamięć zewnętrzna. Dlatego mniejszy mózg nie jest defektem, tylko skutkiem rosnącej sprawności i uorganizowania społecznego. Nie nadczłowiek, supermen, lecz społeczeństwo i relacje międzyludzkie są kluczem do cywilizacyjnego sukcesu. Nie egoizm i rywalizacja, ale współpraca i wspólnotowość. Patriarchalny maczyzm jest kulą u nogi naszej cywilizacji w dalszym rozwoju.
Proces zachodzi od dawna, lecz ostatnio nabrał intensywności. Tworzymy świat, w którym nie potrafimy dobrze żyć. To wszystko odbija się też na edukacji. Zmiany w systemie edukacji zachodzą, bo zmienia się środowisko społeczne. Wzrasta znaczenie pozaludzkich obiektów. Najpierw były to książki, teraz sztuczna inteligencja. Czy wobec rosnącej konkurencji i zagrożenia nauczyciele jak dawniejsi tkacze, mają niszczyć maszyny? Nie da się Wisły zawrócić kijem dlatego nie warto próbować i bezowocnie marnować czasu i sił.
Gdy zmienia się środowisko to przed każdym gatunkiem pojawia się perspektywa: wyginąć, migrować lub ewoluować. Tak czy siak następuje zmiana. Mimo, że konkurencję z maszynami zwykli tkacze przegrali, to przecież ciągle ktoś pracuje na dawnych krosnach. Tkactwo artystyczne przetrwało w swojej niszy. Czy nauczyciele mają migrować i szukać dla siebie refugialnej niszy? Dla niewielu starczy miejsca. A może wyginą lub całkowicie się zmienią? Mam na myśli zawód.
Czy jesteśmy dostosowani do środowiska edukacyjnego i społecznego, które sami stworzyliśmy jako Homo sapiens? Drożdże, rozwijając się w dogodnym środowisku przetwarzają cukry na alkohol i w konsekwencji zmieniają swoje środowisko tak bardzo, że giną. W przyrodzie to nic nadzwyczajnego. Kryzys edukacyjny jest wynikiem kryzysu społecznego. Pytaniem zasadniczym jest to, czy zamieniamy to na dezintegrację pozytywną? Jak się w tym odnaleźć, jak odnaleźć sens?
Już od dłuższego czasu obserwujemy kryzys czasu wolnego. Wynika on z faktu, że żyjemy coraz dłużej, a mniej pracujemy. W niektórych krajach już wprowadza się czterodniowy tydzień pracy. Skoro dłużej żyjemy, a emerytura przychodzi w tym samym wieku co kiedyś, to siłą rzeczy mamy więcej wolnego czasu. Dłużej się uczymy. Już nie tylko kilka lat w szkole, lecz nawet 21, a potem jeszcze dokształcamy na różnych kursach. Mając więcej czasu dłużej wypoczywamy. Wydawało by się to pozytywną informacją dla edukatorów: więcej czasu i pieniędzy na rozrywkę i edukację. Edukacja musi jednak konkurować z rozrywką. Może dlatego rozwija się także edurozrywka na różnego rodzaju piknikach naukowych? W każdym razie więcej czasu i pieniędzy do wydania, w tym na edukację (lub edurozrywkę). Ale czy te fundusze są dla nauczycieli? Rozwija się edukacja pozaszkolna, a na dodatek wchodzą nowe technologie i sztuczna inteligencja. Inne środowisko i inny uczeń. Szkoła staje się coraz bardziej rozproszona. To chyba cecha typowa dla czasów trzeciej rewolucji technologicznej: internet umożliwia rozproszenie produkcji, OZE (odnawialne źródła energii) też są bardziej rozproszone i zdecentralizowane w porównaniu do wielkich elektrowni węglowych czy atomowych. To może i edukacja będzie bardziej rozproszona?
W rozproszonej szkole (nie tylko w jednym budynku) coraz częściej uczestniczą różnorodne korporacje, wydawnictwa, organizacje pozarządowe, rozwijają się różne formy edukacji domowej i pozaszkolnej. Coraz większe znaczenie ma Khan Academy, Wikipedia, Google, Microsoft, Wakelet, Canva, Genial.ly itp., itd. Skutkiem jest postępujące odpaństwowienie i prywatyzacja edukacji. I wzrost znaczenia nieludzkich podmiotów. Czy roboty i AI zastąpią nauczycieli? Nie strajkują, mogą pracować 24 h na dobę, bez szemrania zrealizują każdy durnowaty podręcznik, narzucony przez władzę. Przy rosnących brakach kadrowych być może to kusząca alternatywa? Czy AI będzie jak obcy „imigrant” w społeczeństwie zabierał pracę nauczycielom? Jako tańszy? I bardziej posłuszny? Trzeba jednak podkreślić, że nowe technologie zastępują także rodziców. To nie jest proces tylko szkolny, ale i społeczny. Przecież tablet pomaga w wychowywaniu dzieci tak jak kiedyś pomagało starsze rodzeństwo.
Moim daniem już od dłuższego czasu następuje przejmowanie roli nauczyciela (i rodzica) przez automaty i sztuczną inteligencję - w szerszym rozumieniu nieosobowe obiekty życia społecznego. Nauczyciel zmienia się od depozytora wiedzy ku asystentowi technologii. Nauczyciel i AI – kto tu jest asystentem i pomocnikiem?
Jeszcze jednym trendem, jaki możemy zaobserwować, jest zmiana roli nauczyciela. Co raz bardziej staje się opiekunem dla dzieci. Tego społeczeństwo oczekuje. A opieka jest pracą niskopłatną. Kiedyś to za darmo robiło starsze rodzeństwo lub służba. Albo niewolnik. A może jednak edukator w przyszłości zmieni się bardziej w doradcę i tutora uczenia się? Tak czy siak myślę, że nastąpi zasadnicza zmiana w zawodzie nauczycielskim.
Wcześniej warto wspomnieć o zmianie roli rodzica, który też co raz mniej wychowuje i szuka wsparcia specjalistów oraz technologii (niania, guwernantka, nauczyciel w coraz większej roli tutora, telewizja, smartfony z grami). Na dodatek z powodu zmiany demograficznej rodzic musi jednocześnie pełnić rolę autorytetu-rodzica i kumpla-rówieśnika (przynajmniej w rodzinach z jednym dzieckiem).
O jeszcze jednym trendzie warto wspomnieć - o skutkach zmian klimatu Ziemi. W wielu miejscach pojawią się warunki katastrofalne. W rezultacie wiele milionów ludzi zacznie migrować. Przedsmak tego poczuliśmy w wyniku wojny w Ukrainie i migracji kilku milionów Ukraińców. Pojawili się nowi uczniowie w naszych, do tej pory jednorodnych, szkołach. To nie tylko kłopoty językowe, lecz i kulturowe. A przecież Ukraińcy są nam bardzo bliscy kulturowo. A co jeśli pojawi się więcej uczniów z różnych kultur, np. z Afryki czy z Azji? Uczniowie będę dużo bardziej zróżnicowani niż do tej pory. I wtedy pojawi się pytanie kogo i do czego chcemy edukować. Jakie dobrać lektury by stworzyć wspólny kod kulturowy? Czy Pan Tadeusz wzbudzi zainteresowanie i będzie zrozumiały dla takich migrantów?
Zawód nauczyciela wraca do korzeni, nauczyciele czują, że stają się coraz bardziej służącymi, wręcz niewolnikami. Tak jak dawniej - peidagogos. W starożytnej Grecji pedagog (paidagōgós) był niewolnikiem, który odprowadzał dzieci do szkoły i z powrotem do domu. Później to słowo zaczęło oznaczać wychowawcę i nauczyciela. Czy teraz włączy i wyłączy urządzenie do zdalnej edukacji? Czy może jednak będzie tutorem, wspomaganym przez technologie?
Wymieranie, migracje, ewolucja. Tworzymy narzędzia, lecz potem także i narzędzia nas kształtują. Kto się zreprodukuje? Jaki styl pracy i model zawodu przetrwa? Jaki będzie lub już jest ten człowiek przyszłości?
Czy Homo sapiens jest przystosowany do szkoły, która stworzył? Niżej kilka trendów w edukacji, które wynotował dr Piotr Wasyluk (a ja z tego skorzystałem w przygotowaniu referatu):
- Mikrouczenie (ang microlearning) - przyswajanie małych porcji wiedzy jest bardziej skuteczne i nie potrzebuje wielkich instytucji edukacyjnych. Taka forma przyswajania wiedzy występowała od samego początku. Przez całe życie nasi przodkowie uczyli się małymi porcjami. Być może w nowej szkole (nowym systemie edukacji) wrócimy do sytuacji, w której nasze mózgi lepiej się czują.
- Nauka online - dlaczego nie uczyć się zdalnie, skoro już są możliwości? Może warto kupować komputery dzieciakom, a nie wyposażać pracownie komputerowe? Może lepiej kupować tablety i komputery oraz specjalistyczne oprogramowanie nauczycielom? Bo w tej chwili polski nauczyciel musi sam siebie wyposażyć oraz niejednokrotnie wyposażyć klasę w pomoce. Oczywiście z własnych środków, jak na służbę czy niewolnika przystało.
- Cyfrowi mentorzy - skoro uczenie będzie się odbywało zdalnie, nauczycieli też będzie można sobie wybierać, niech wygrywają lepsi. Przestrzeń fizyczna i odległość grają coraz mniejszą rolę. Uczeń nie jest przywiązany do ziemi jak chłop pańszczyźniany. Nauczyciel także. Byłby to jeszcze jeden efekt rozproszenia i decentralizacji, charakterystyczny dla trzeciej rewolucji technologicznej..
- Platformy edukacyjne - to one zastąpią (już zastępują) szkołę, wybór już dzisiaj jest spory. Rodzice i uczniowie (a może raczej nauczyciele jako tutorzy) wybierać będą dobre platformy, tak jak do tej pory rodzice wybierali „renomowane” szkoły. Platformy edukacyjne są ponadnarodowe, globalne, uniwersalne. Zapisywać będziemy się do szkoły Google lub Microsoft lub jeszcze innej.
- Nauczanie w domu - uczenie domowe staje się coraz bardziej popularne i wspierane jest przez cyfrowe szkoły, które kształcą zdalnie w mniejszych grupach. Dostęp do internetowych materiałów edukacyjnych jest tak samo skuteczny z domu jak i ze szkoły. Miejsce nie ma znaczenia i dlatego szkoła straciła monopol. Na dodatek jest coraz więcej przygotowanych pozaszkolnych przestrzeni edukacyjnych: centra nauki, różne terenowe ścieżki edukacyjne itp. Już teraz w 1/3 uczniów uczestniczy uczestniczy w nauce pozaszkolnej. Ok. 4 mld złotych rocznie płynie na to z kieszeni rodziców (np. korepetycje). Nacisk na łączenie kompetencji cyfrowych i umiejętności miękkich - to chyba nasza przyszłość, warto więc szukać synergii między tym, co „twarde” i tym, co „miękkie”.
- Nauka oparta na projektach - powiązanie edukacji z praktyką będzie łatwiejsze, a uczenie w formie projektów pozwala łatwiej ocenić efektywność edukacji. Projekty szkolne to nic nowego, chodzi raczej tylko o skalę ich wykorzystywania: wisienka na torcie czy codzienność?
Gdzie jest miejsce dla nauczycieli w takim stającym się świecie przyszłości (lub teraźniejszości)? Jak będzie wyglądał system edukacji (środowisko)? Dla uczelni wyższych jest to pytanie: jak kształcić nauczycieli, pracowników do takiego systemu edukacji? Nawet jeśli nie znamy teraz odpowiedzi, to warto stawiać sobie takie pytania.
Czy nauczyciel jest wolnym zawodem i sam ma sobie przygotować narzędzia pracy (komputer, abonament programów edukacyjnych online: Canva, Genially, Click Meetng, Mentimeter i wiele innych)? Parobek czy niewolnik musi dostać wszystkie narzędzia do pracy. A od społeczeństwa zależy jaką przypisze rolę nauczycielowi: uzna za wartościowy wolny zawód, dobrze wynagradzany czy też za nisko opłacanego służącego lub niewolnika.
Moje długie życie zawodowe związane jest z edukacją. Jest niczym pogoń za zmieniającym się środowiskiem. Wymienione wyżej procesy stały się moim osobistym doświadczeniem, powolnego przechodzenia z edukacji formalnej ku trzeciej misji uniwersytetu (społecznej) i kształcenia ustawicznego oraz pozaformalnego. Wychodzenia z klasy i coraz intensywniejszego wykorzystania edukacji online. Sądzę, że nie jest to przypadek jednostkowy (...) Pytanie o edukację i nauczyciela zostawiam otwarte: wymieranie, migracje, ewolucja? Jakie będą te nasze będzieje?
Zapraszam do obejrzenia mojego wystąpienia podczas INSPIR@CJI 2022:
***
Organizatorami zorganizowanej w dniach 24-25 września 2022 w Warszawie konferencji INSPIR@CJE 2022 byli:
Edunews.pl, Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Wiedzy THINK! oraz Think Global sp. z o.o.
Partnerem merytorycznym była społeczność nauczycieli: Superbelfrzy RP.
Partnerem strategicznym konferencji był: Microsoft Polska.
Partnerami konferencji byli: Amazon STEM Kindloteka, Fundacja Szkoła z Klasą & Program Asy Internetu), Learnetic, Nowa Era, Photon Entertainment, Samsung & Program Solve for Tomorrow, Stowarzyszenie Cyfrowy Dialog oraz Warszawskie Centrum Innowacji Edukacyjno-Społecznych i Szkoleń.
Notka o autorze: Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, profesorem i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a także członkiem grupy Superbelfrzy RP. Prowadzi blog Profesorskie Gadanie: https://profesorskiegadanie.blogspot.com. Niniejsza wypowiedź jest tekstowym odpowiednikiem wystąpienia otwierającego konferencję INSPIR@CJE 2022 w Warszawie.