Od końca listopada 2008 roku na ulicach wielu miast Polski można było zauważyć plakaty i bannery, niektóre wielkości całej elewacji kamienicy, informujące przechodnia o tym, że „Zwyciężyliśmy!”. Zanim powiemy o tym kto i jak „zwyciężył”, warto zastanowić się nad pierwszymi, podświadomymi reakcjami przechodnia po przeczytaniu takiego komunikatu.
Z pewnością zastanawia się, kto zwyciężył? Pewnie nie „my”, bo „my” zawsze przegrywamy, jesteśmy gorsi, nie umiemy budować autostrad, nasza reprezentacja futbolowa zawsze przegrywa, Niemcy i Rosjanie co 100 lat urządzają sobie pole bitwy w naszym kraju itd. itd ... Z pewnością autorowi plakatów ”Zwyciężyliśmy!” nie chodziło o Polaków… Czy aby na pewno?
Jak zauważa w swoich felietonach Iwona Majewska-Opiełka, jedną ze słabości polskiej szkoły jest kształtowanie/wzmacnianie poczucia własnej wartości wśród uczniów. Trudno się z tym poglądem nie zgodzić. Zjawisko to ma swoje odzwierciedlenie na polu wychowawczym oraz w obszarze relacji rówieśniczych. Od rówieśników polski uczeń dowiaduje się w szkole, że jest gorszy, bo jego tata pochodzi z Afryki, bo rodzice nie są katolikami, bo nie ma w domu Playstation, bo jest gruby/niski/chudy .. itd. Przy tablicy uczeń dowiaduje się, że umie „zaledwie na trójkę”, że „znowu się nie uczy” itd. Ilość komunikatów wspierających lub budujących niskie poczucie wartości u polskiego ucznia jest niebywała. A przecież w tym samym czasie w szkołach szwedzkich poczucie własnej wartości jest obiektem okresowej oceny uczniów!
Tyle, jeśli chodzi o emocjonalny wkład szkoły w budowanie poczucia własnej wartości wśród młodych Polaków. Lecz (niestety) szkoła Polska ma swój udział także w intelektualnym budowaniu niskiego poczucia własnej wartości. Sposób nauczania historii w wielu polskich szkołach opiera się na wzmacnianiu postkolonialnego kompleksu kraju złupionego przez najeźdźców, oszukanego przez sojuszników i niszczonego przez „odwiecznych” wrogów. Rzadko kiedy nauczanie historii służy do nauczania strategii rozwoju cywilizacyjnego narodu. Jeśli leczymy nasze kompleksy, to zazwyczaj popadamy w skrajności. Niestety polskie kompleksy i poczucie niższości w starciach geopolitycznych na mapie Europy jest leczone” często szowinistycznymi przekonaniami. Jednym z nich było hasło z czasów późnego Gierka: „Polska 10-ta potęga przemysłową świata”. Przed II wojną światową w Polsce powstała liga kolonialna mająca na celu zdobycie przez Polskę zamorskich kolonii itp.
Jak zauważa w swoich felietonach Iwona Majewska-Opiełka, jedną ze słabości polskiej szkoły jest kształtowanie/wzmacnianie poczucia własnej wartości wśród uczniów. Trudno się z tym poglądem nie zgodzić. Zjawisko to ma swoje odzwierciedlenie na polu wychowawczym oraz w obszarze relacji rówieśniczych. Od rówieśników polski uczeń dowiaduje się w szkole, że jest gorszy, bo jego tata pochodzi z Afryki, bo rodzice nie są katolikami, bo nie ma w domu Playstation, bo jest gruby/niski/chudy .. itd. Przy tablicy uczeń dowiaduje się, że umie „zaledwie na trójkę”, że „znowu się nie uczy” itd. Ilość komunikatów wspierających lub budujących niskie poczucie wartości u polskiego ucznia jest niebywała. A przecież w tym samym czasie w szkołach szwedzkich poczucie własnej wartości jest obiektem okresowej oceny uczniów!
Tyle, jeśli chodzi o emocjonalny wkład szkoły w budowanie poczucia własnej wartości wśród młodych Polaków. Lecz (niestety) szkoła Polska ma swój udział także w intelektualnym budowaniu niskiego poczucia własnej wartości. Sposób nauczania historii w wielu polskich szkołach opiera się na wzmacnianiu postkolonialnego kompleksu kraju złupionego przez najeźdźców, oszukanego przez sojuszników i niszczonego przez „odwiecznych” wrogów. Rzadko kiedy nauczanie historii służy do nauczania strategii rozwoju cywilizacyjnego narodu. Jeśli leczymy nasze kompleksy, to zazwyczaj popadamy w skrajności. Niestety polskie kompleksy i poczucie niższości w starciach geopolitycznych na mapie Europy jest leczone” często szowinistycznymi przekonaniami. Jednym z nich było hasło z czasów późnego Gierka: „Polska 10-ta potęga przemysłową świata”. Przed II wojną światową w Polsce powstała liga kolonialna mająca na celu zdobycie przez Polskę zamorskich kolonii itp.
Przed nauczycielami historii stoi obecnie wielkie wyzwanie polegające na „zrównoważonym” nauczaniu, znalezieniu złotego środka pomiędzy szowinizmem (pseudo-patriotyzmem) a ubezwłasnowolniającym cierpiętnictwem historycznym. Przedefiniować należałoby także XX-wieczne pojęcie patriotyzmu. Patriotyzm nie może opierać się na selektywnym wyborze faktów historycznych w celu manipulowania emocjami młodych ludzi.
Nowoczesne nauczanie historii Polski powinno brać pod uwagę analizę porównawczą w kontekście danego okresu. Nie można nauczać, że Bitwa Pod Grunwaldem była bitwą „polsko-niemiecką” w znaczeniu XX wiecznym. Gdyby skrupulatnie stosować XX wieczny kontekst do wydarzeń sprzed 600 lat, to „Bitwa pod Grunwaldem byłaby stoczona przez Polskę bez Mazowsza (wówczas, w 1410 roku Mazowsze było prawie niezależnym Państwem) przeciwko czeskim i francuskim najemnikom wynajętym przez Prusaków, poza rdzennymi granicami Polski w celu dokonania czystki etnicznej na plemionach Prusów zamieszkujących tereny na wschód od Wisły i na północ od Mazowsza”.
Inna słabością nauczania historii jest fakt, że w świadomości młodych ludzi polskie porażki (i nieliczne zwycięstwa) są nierównomiernie rozłożone geograficzne. Od lat eksponuje się udział Mazowsza (a w zasadzie elit politycznych Warszawy) w wpływie na polską geopolitykę. W zasadzie wszystkie powstania narodowe z XIX wieku są kojarzone z Warszawą. Utrata niepodległości przez I RP jest kojarzona z III rozbiorem Polski, lecz Polacy z Pomorza czy północnej Wielkopolski utracili niepodległość już w 1772 roku. Na lekcjach historii zbyt mało naucza się o utraconych szansach, a tak naprawdę sukces cywilizacyjny rozwój narodów polega na tym, że we zmaganiach z innymi narodami udaje im się popełnić mniej pomyłek i wykorzystać więcej szans.
Dobrą okazją do refleksji nad nauczaniem historii i jego rolą w budowie poczucia wartości wśród młodych Polaków jest okrągła rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Niesłusznie uważanego, za jedyne zwycięskie Polskie powstanie (sukcesem zakończyło się również powstanie w Wielkopolsce w 1806 r. – wojska Napoleona wkraczały do wolnego już Poznania) (...)
Powstanie Wielkopolskie wybuchło 27 grudnia 1918 r. w Poznaniu. Wojska powstańcze wyzwoliły spod władzy niemieckiej niemal całą Wielkopolskę. Był to największy zakończony zwycięstwem zryw niepodległościowy na terenach polskich. Swoim zasięgiem szybko objęło całą Wielkopolskę. Polacy czynem zbrojnym domagali się niepodległości. W niektórych opracowaniach można się spotkać ze stwierdzeniem, jakoby Wielkopolanie chcieli „powrotu do macierzy”. Zwrot ten zupełnie nie pasuje do mentalności Wielkopolan i historycznych uwarunkowań. Dla Wielkopolan wolność była „tutaj”, a nie w jakiejś oddalonej „macierzy”. Nie trzeba było udawać się po nią do Warszawy. Pokłosiem tej obywatelskiej mentalności było z pewnością pierwsze w bloku wschodnim powstanie antykomunistyczne z 28 czerwca 1956 roku. Nomen omen także 28 czerwca, w roku 1919 Traktat Wersalski, na mocy którego do Polski powróciła niemal cała Wielkopolska, sprawił, że Powstanie Wielkopolskie jest jednym z dwóch (obok powstania wielkopolskiego z 1806 r.) zwycięskich zrywów narodu polskiego. Zapisy traktatu wersalskiego weszły w życie 10 stycznia 1920 r. w Bydgoszczy (która była częścią Księstwa Poznańskiego i administracyjnie podlegała Poznaniowi) oficjalne przejęcie władzy nastąpiło 19 stycznia 1920 r.
Nowoczesne nauczanie historii Polski powinno brać pod uwagę analizę porównawczą w kontekście danego okresu. Nie można nauczać, że Bitwa Pod Grunwaldem była bitwą „polsko-niemiecką” w znaczeniu XX wiecznym. Gdyby skrupulatnie stosować XX wieczny kontekst do wydarzeń sprzed 600 lat, to „Bitwa pod Grunwaldem byłaby stoczona przez Polskę bez Mazowsza (wówczas, w 1410 roku Mazowsze było prawie niezależnym Państwem) przeciwko czeskim i francuskim najemnikom wynajętym przez Prusaków, poza rdzennymi granicami Polski w celu dokonania czystki etnicznej na plemionach Prusów zamieszkujących tereny na wschód od Wisły i na północ od Mazowsza”.
Inna słabością nauczania historii jest fakt, że w świadomości młodych ludzi polskie porażki (i nieliczne zwycięstwa) są nierównomiernie rozłożone geograficzne. Od lat eksponuje się udział Mazowsza (a w zasadzie elit politycznych Warszawy) w wpływie na polską geopolitykę. W zasadzie wszystkie powstania narodowe z XIX wieku są kojarzone z Warszawą. Utrata niepodległości przez I RP jest kojarzona z III rozbiorem Polski, lecz Polacy z Pomorza czy północnej Wielkopolski utracili niepodległość już w 1772 roku. Na lekcjach historii zbyt mało naucza się o utraconych szansach, a tak naprawdę sukces cywilizacyjny rozwój narodów polega na tym, że we zmaganiach z innymi narodami udaje im się popełnić mniej pomyłek i wykorzystać więcej szans.
Dobrą okazją do refleksji nad nauczaniem historii i jego rolą w budowie poczucia wartości wśród młodych Polaków jest okrągła rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Niesłusznie uważanego, za jedyne zwycięskie Polskie powstanie (sukcesem zakończyło się również powstanie w Wielkopolsce w 1806 r. – wojska Napoleona wkraczały do wolnego już Poznania) (...)
Powstanie Wielkopolskie wybuchło 27 grudnia 1918 r. w Poznaniu. Wojska powstańcze wyzwoliły spod władzy niemieckiej niemal całą Wielkopolskę. Był to największy zakończony zwycięstwem zryw niepodległościowy na terenach polskich. Swoim zasięgiem szybko objęło całą Wielkopolskę. Polacy czynem zbrojnym domagali się niepodległości. W niektórych opracowaniach można się spotkać ze stwierdzeniem, jakoby Wielkopolanie chcieli „powrotu do macierzy”. Zwrot ten zupełnie nie pasuje do mentalności Wielkopolan i historycznych uwarunkowań. Dla Wielkopolan wolność była „tutaj”, a nie w jakiejś oddalonej „macierzy”. Nie trzeba było udawać się po nią do Warszawy. Pokłosiem tej obywatelskiej mentalności było z pewnością pierwsze w bloku wschodnim powstanie antykomunistyczne z 28 czerwca 1956 roku. Nomen omen także 28 czerwca, w roku 1919 Traktat Wersalski, na mocy którego do Polski powróciła niemal cała Wielkopolska, sprawił, że Powstanie Wielkopolskie jest jednym z dwóch (obok powstania wielkopolskiego z 1806 r.) zwycięskich zrywów narodu polskiego. Zapisy traktatu wersalskiego weszły w życie 10 stycznia 1920 r. w Bydgoszczy (która była częścią Księstwa Poznańskiego i administracyjnie podlegała Poznaniowi) oficjalne przejęcie władzy nastąpiło 19 stycznia 1920 r.
Ramy tego artykułu nie pozwalają na prześledzenie wszystkich czynników sukcesu, jednak warto jedynie wspomnieć, że sukces powstania było możliwy dzięki stworzeniu w Wielkopolsce prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego. Prusy były pierwszym państwem na świecie, które wprowadziło obowiązkową edukację. Trzy pokolenia Wielkopolan, choć pozbawionych własnego uniwersytetu wychowywało się w najnowocześniejszym na świecie, (choć nie własnym) państwie schyłku XIX wieku.
Powstanie Wielkopolskie jest prawdopodobnie największym zwycięstwem Polski, jeśli chodzi o stosunek uzyskanych korzyści w stosunku do poniesionych strat. Jest to także najbardziej „inteligentne” polskie powstanie. Dlatego warto na jego przykładzie nauczać, że sukces jest zawsze kombinacją dobrego przygotowania, wyczucia momentu w czasie i wiary w siebie.
(Źródło: Edukacja i Dialog Nr. 1/2009)