Uczenie się z wykorzystaniem narzędzi XXI wieku nie jest jakąś kolejnąopcją rozwoju do wyboru przez władze oświatowe i szkolne. Tokonieczność dla uczniów, którzy muszą mieć szanse ukończyć szkoły ztakimi umiejętnościami, aby swobodnie konkurować na rynku pracy,lokalnym ale i globalnym. Uczniowie oczekują takiej edukacji i jaknajbardziej na nią zasługują.
Zmiany w systemie edukacji muszą nastąpić zarówno w odniesieniu do roli uczniów, jak i nauczycieli, którzy muszą się nauczyć funkcjonować w nowej rzeczywistości edukacyjnej. Nowe technologie są narzędziem wyrównywania szans. Przynoszą równowagę pomiędzy bardziej i mniej rozwiniętymi społecznościami i osobami. Pozwalają nadrobić zaległości edukacyjne w krótszym czasie niż to ma miejsce w tradycyjnym nauczaniu, kształtują potrzebne w życiu umiejętności, których nie nabędzie się siedząc w szkolnych ławkach. Kolejne wyniki badań realizowanych w różnych systemach edukacyjnych na świecie dostarczają argumentów za koniecznością przebudowy nauczania i uczenia się w towarzyszącej nam na każdym kroku cyfrowej rzeczywistości.
Od czego zacząć? Potrzebujemy nowej strategii edukacyjnej na miarę wyzwań tego stulecia, nowej polityki edukacyjnej, która pozwoli poprawić wyniki uczniów i przygotować ich do XXI-wiecznej rzeczywistości, a także mapy (harmonogramu), który pozwoli nam osiągnąć długofalowe cele (na przykład określone w rządowej wizji Polski 2030). Tego nam na razie brakuje wśród działań reformatorskich podejmowanych w systemie edukacji, zaś dotychczasowe zmiany (reforma programowa, wcześniejszy o rok obowiązek szkolny) są w mojej ocenie raczej działaniami pobocznymi, które należałoby wprowadzać dopiero gdy zostaną określone długofalowe i strategiczne cele edukacyjne.
Zastanawia mnie – dlaczego miasto Warszawa ma opracowaną i wdrażaną Strategię edukacyjną, a Ministerstwa Edukacji Narodowej nie stać na przygotowanie takiego dokumentu? Istnieje zagrożenie, że wprowadzane do tej pory zmiany w programie będą anachroniczne za kilka lat (patrz artykuł w Edunews.pl: Nowa Podstawa Programowa starego nauczania), ponieważ przy ich opracowaniu zabrakło szerszego spojrzenia na edukację i zmiany dokonujące się w niej pod wpływem nowych technologii. Brak strategii edukacyjnej wcześniej czy później zemści się na twórcach reformy, ale głównymi poszkodowanymi okażą się – jak zwykle od wielu lat – sami uczniowie i ich rodzice. Uczniowie, bo po zakończeniu edukacji nie będą potrafili tego wszystkiego, czego będzie od nich oczekiwał rynek pracy; rodzice, bo będą musieli płacić za uzupełnianie wiedzy i umiejętności swoich dzieci (czyli za błędy popełnione przez władze oświatowe).
Teoretycznie może udałoby się znaleźć jeszcze inne rozwiązanie, które pozwoliłoby uniknąć kosztów, o których powyżej. Jeżeli każdy nauczyciel w Polsce będzie potrafił, z pożytkiem dla uczniów (rozumianym jako realna poprawa osiąganych wyników edukacyjnych), wykorzystać nowoczesne technologie na swoich lekcjach, nie będzie problemów z nadążaniem za pędzącym światem. Ale to z kolei oznacza to dwa wyzwania dla władz oświatowych – zadbanie o odpowiednią infrastrukturę technologiczną w szkołach (daleko szerzej rozumianą niż jeden laptop, projektor i tablica interaktywna na szkołę) oraz o odpowiedni poziom wyszkolenia nauczycieli (znów, daleko szerzej rozumiany niż umiejętność posługiwania się podstawowymi programami komputerowymi jak Word, Excel, Powerpoint czy ich inne odpowiedniki na Macintosha czy open source.)
Niestety, nie widać działań w tym kierunku. Poziom przygotowania nauczycieli do cyfrowej i, co ważniejsze, społecznościowej rzeczywistości edukacyjny jest najogólniej mówiąc marny. Posługują się wprawdzie pakietem podstawowych programów, ale to za mało. Szkolenia, które odbyli były dobre na rzeczywistość ostatniej dekady XX wieku. Teraz powinno się od nich wymagać co najmniej posługiwania się narzędziami sieciowymi, społecznościowymi, umiejętności pracy na dokumentach współtworzonych razem z uczniami, operowania swobodnie dźwiękiem (podkasty), obrazem (filmy), tworzenia multimedialnych prezentacji, sprawnej komunikacji ze swoimi uczniami (blogi, twitter, poczta elektroniczna, intranet szkolny, itp.). Pewnie to nie wszystko, co powinni potrafić. Ale gdy zapytać się uczniów, ci pewnie podpowiedzieliby jeszcze kilka przydatnych narzędzi. Czy system szkolenia nauczycieli w Polsce oferuje takie szkolenia?
Umiejętności nauczycieli to jedno. Zasoby to druga rzecz. Jeżeli każdy nauczyciel w szkole będzie miał do swojej dyspozycji rozmaite narzędzia służące do operowania tekstem, dźwiękiem, obrazem i animacją – w dowolnym miejscu i czasie – wtedy będzie szansa na zmianę. W każdej szkole powinna być nie jedna pracownia komputerowa, ale kilka pracowni multimedialnych, w których nauczyciele i uczniowie mogli wspólnie pracować nad realizacją programu. No i jedna dygresja – do takiej pracy przydałaby się większa autonomia nauczyciela. Ale to już zupełnie inny temat.
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym)