W 200. numerze Edukacji i Dialogu ukazał się wywiad z Rektorem Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, profesorem Marianem Gorynią. Prezentujemy fragment wywiadu, dotyczący jakości kształcenia, świadomości ekonomicznej oraz edukacji w zakresie szeroko pojętej przedsiębiorczości w szkołach ponadgimnazjalnych. Rozmowę przeprowadził dr Jan A. Fazlagić.
JF: W Polsce podział na szkolnictwo wyższe i pozostałe elementy systemu edukacji jest bardzo wyraźny. Mamy Ministerstwo Edukacji Narodowej oraz Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jednak w statystykach międzynarodowych widać wyraźnie współzależność jakości szkolnictwa wyższego od tego, co u nas nazywane jest „oświatą” (an. pre-school, primary, secondary eduaction). Jako Rektor szkoły wyższej na pewno ma Pan jakieś przemyślenia na temat jakości szkół średnich? Czy jako dydaktyk zauważył Pan jakieś zmiany w ciągu ostatnich 7 lat, gdy zaczęła obowiązywać reforma oświaty?
MG: Tutaj ważniejsze byłoby chyba przytoczenie opinii środowiska naszej Uczelni (podobne poglądy spotyka się także w innych szkołach wyższych), aniżeli moich własnych spostrzeżeń. Generalnie zauważa się obniżenie poziomu tzw. przeciętnego kandydata przyjmowanego na studia. Niepokój budzą bardzo umiarkowane kompetencje maturzystów w zakresie przedmiotów ilościowych, a w szczególności matematyki. W innych dziedzinach dostrzegalne jest duże zróżnicowanie poziomu kandydatów (w przekroju szkół średnich, które ukończyli, miejsca zamieszkania, rodzin, z których pochodzą itp.). Dotyczy to na przykład znajomości języków obcych i umiejętności posługiwania się komputerem. Jednym z wyjaśnień przedstawionych niekorzystnych tendencji jest osiągnięty już bardzo wysoki stopień skolaryzacji, któremu towarzyszy niż demograficzny. W każdym społeczeństwie jest jakiś odsetek ludzi wybitnych, przeciętnych i słabych. Ze względu m.in. na procesy demograficzne, ale także z powodu aspiracji edukacyjnych społeczeństwa jako uczelnie wyższe zaczynamy w coraz większym zakresie korzystać z naboru kandydatów mieszczących się w tej drugiej grupie, która nie jest przecież monolitem i składa się z podgrup reprezentujących różny poziom kwalifikacji intelektualnych. Generalnie zauważa się obniżenie poziomu tzw. przeciętnego kandydata przyjmowanego na studia. Niepokój budzą bardzo umiarkowane kompetencje maturzystów w zakresie przedmiotów ilościowych, a w szczególności matematyki.
JF: System oświaty przygotowuje nie tylko pracowników dla przedsiębiorstw. Niewielka część absolwentów liceów odnajduje swoje powołanie po skończonych studiach w nauce. Szkoły wyższe są pracodawcami dla młodych kadr. Jakich kompetencji oczekiwałby Pan od młodych adeptów nauki i co w tym zakresie mogą zrobić szkoły? Czy uniwersytety powinny współpracować ze szkołami w programach pracy z uzdolnionymi uczniami?
MG: Z pewnością należy zwrócić baczniejszą uwagę na fakt, że postęp cywilizacyjny zawdzięczamy garstce niezwykle kreatywnych ludzi. Postęp w nauce i gospodarce jest zasługą nielicznych, obdarzonych talentami jednostek. Dlatego należy w Polsce poświęcić więcej uwagi na „wychwytywanie” młodych talentów. Nauczyciele akademiccy mogliby w tym procesie wziąć aktywny udział, ponieważ mają dystans do takich uczniów. Gdy ktoś spoza szkoły – np. współpracujący ze szkołą nauczyciel akademicki zauważy w uczniu talent, nie będzie na niego spoglądał przez kalkę niedoskonałości jego charakteru. Nauczyciele zmęczeni codziennymi wybrykami uczniów i pogrążeni w biurokratycznej rutynie mogą wbrew swojej woli nie zauważyć „diamentu”. Gdybyśmy jako uczelnie wyższe wspólnie ze szkołami średnimi stworzyli dobry system odkrywania talentów w chemii, matematyce, ekonomii czy fizyce nasz kraj z pewnością by zyskał.
JF: W szkołach, jak wiadomo nauczany jest przedmiot „przedsiębiorczość”. Jak Pan ocenia poziom edukacji ekonomicznej polskiego społeczeństwa?
MG: Jako ekonomista być może mam zawyżone oczekiwania w tym zakresie. Uważam, że należy przede wszystkim rozpocząć dyskusję na ten temat od analizy negatywnych skutków tego, jak niski poziom edukacji ekonomicznej społeczeństwa wpływa na nasz rozwój gospodarczy. Znowu muszę odwołać się tutaj do tradycji wielkopolskich. W naszym regionie patriotyzm i dbałość o prosperitę gospodarczą są nierozłącznie ze sobą powiązane w naszej tradycji. Myślę, że podstawowym zadaniem edukacji ekonomicznej w Polsce powinno być utrwalenie przekonania, że nie ma mowy o silnym mieście, regionie, i wreszcie kraju bez siły ekonomicznej. I wcale nie chodzi tutaj o budowanie wielkich konglomeratów gospodarczych ani wzmacnianie metropolii w Polsce kosztem terenów wiejskich. Wręcz przeciwnie. Wielkopolska jest przykładem regionu, który tworzy prężna sieć średnich i małych miast, które sprawiają, że w Wielkopolsce młodzież nie jest skazana na emigrację do Poznania, Warszawy czy Londynu. Ale właściwie przedsiębiorczość lokalna zatrzymuje ludzi w mniejszych miejscowościach. Przedsiębiorczość powinna być kompetencją nauczaną powszechnie. Nie każdy młody człowiek musi być poliglotą, informatykiem, analitykiem finansowym. Lecz każdy młody Polak powinien wiedzieć, co to jest budżet państwa, podatki, skąd się biorą pieniądze na służbę zdrowia, jak założyć firmę itd. Aby tak się stało poziom wiedzy ekonomicznej wśród nauczycieli powinien być wyższy.
MG: Tutaj ważniejsze byłoby chyba przytoczenie opinii środowiska naszej Uczelni (podobne poglądy spotyka się także w innych szkołach wyższych), aniżeli moich własnych spostrzeżeń. Generalnie zauważa się obniżenie poziomu tzw. przeciętnego kandydata przyjmowanego na studia. Niepokój budzą bardzo umiarkowane kompetencje maturzystów w zakresie przedmiotów ilościowych, a w szczególności matematyki. W innych dziedzinach dostrzegalne jest duże zróżnicowanie poziomu kandydatów (w przekroju szkół średnich, które ukończyli, miejsca zamieszkania, rodzin, z których pochodzą itp.). Dotyczy to na przykład znajomości języków obcych i umiejętności posługiwania się komputerem. Jednym z wyjaśnień przedstawionych niekorzystnych tendencji jest osiągnięty już bardzo wysoki stopień skolaryzacji, któremu towarzyszy niż demograficzny. W każdym społeczeństwie jest jakiś odsetek ludzi wybitnych, przeciętnych i słabych. Ze względu m.in. na procesy demograficzne, ale także z powodu aspiracji edukacyjnych społeczeństwa jako uczelnie wyższe zaczynamy w coraz większym zakresie korzystać z naboru kandydatów mieszczących się w tej drugiej grupie, która nie jest przecież monolitem i składa się z podgrup reprezentujących różny poziom kwalifikacji intelektualnych. Generalnie zauważa się obniżenie poziomu tzw. przeciętnego kandydata przyjmowanego na studia. Niepokój budzą bardzo umiarkowane kompetencje maturzystów w zakresie przedmiotów ilościowych, a w szczególności matematyki.
JF: System oświaty przygotowuje nie tylko pracowników dla przedsiębiorstw. Niewielka część absolwentów liceów odnajduje swoje powołanie po skończonych studiach w nauce. Szkoły wyższe są pracodawcami dla młodych kadr. Jakich kompetencji oczekiwałby Pan od młodych adeptów nauki i co w tym zakresie mogą zrobić szkoły? Czy uniwersytety powinny współpracować ze szkołami w programach pracy z uzdolnionymi uczniami?
MG: Z pewnością należy zwrócić baczniejszą uwagę na fakt, że postęp cywilizacyjny zawdzięczamy garstce niezwykle kreatywnych ludzi. Postęp w nauce i gospodarce jest zasługą nielicznych, obdarzonych talentami jednostek. Dlatego należy w Polsce poświęcić więcej uwagi na „wychwytywanie” młodych talentów. Nauczyciele akademiccy mogliby w tym procesie wziąć aktywny udział, ponieważ mają dystans do takich uczniów. Gdy ktoś spoza szkoły – np. współpracujący ze szkołą nauczyciel akademicki zauważy w uczniu talent, nie będzie na niego spoglądał przez kalkę niedoskonałości jego charakteru. Nauczyciele zmęczeni codziennymi wybrykami uczniów i pogrążeni w biurokratycznej rutynie mogą wbrew swojej woli nie zauważyć „diamentu”. Gdybyśmy jako uczelnie wyższe wspólnie ze szkołami średnimi stworzyli dobry system odkrywania talentów w chemii, matematyce, ekonomii czy fizyce nasz kraj z pewnością by zyskał.
JF: W szkołach, jak wiadomo nauczany jest przedmiot „przedsiębiorczość”. Jak Pan ocenia poziom edukacji ekonomicznej polskiego społeczeństwa?
MG: Jako ekonomista być może mam zawyżone oczekiwania w tym zakresie. Uważam, że należy przede wszystkim rozpocząć dyskusję na ten temat od analizy negatywnych skutków tego, jak niski poziom edukacji ekonomicznej społeczeństwa wpływa na nasz rozwój gospodarczy. Znowu muszę odwołać się tutaj do tradycji wielkopolskich. W naszym regionie patriotyzm i dbałość o prosperitę gospodarczą są nierozłącznie ze sobą powiązane w naszej tradycji. Myślę, że podstawowym zadaniem edukacji ekonomicznej w Polsce powinno być utrwalenie przekonania, że nie ma mowy o silnym mieście, regionie, i wreszcie kraju bez siły ekonomicznej. I wcale nie chodzi tutaj o budowanie wielkich konglomeratów gospodarczych ani wzmacnianie metropolii w Polsce kosztem terenów wiejskich. Wręcz przeciwnie. Wielkopolska jest przykładem regionu, który tworzy prężna sieć średnich i małych miast, które sprawiają, że w Wielkopolsce młodzież nie jest skazana na emigrację do Poznania, Warszawy czy Londynu. Ale właściwie przedsiębiorczość lokalna zatrzymuje ludzi w mniejszych miejscowościach. Przedsiębiorczość powinna być kompetencją nauczaną powszechnie. Nie każdy młody człowiek musi być poliglotą, informatykiem, analitykiem finansowym. Lecz każdy młody Polak powinien wiedzieć, co to jest budżet państwa, podatki, skąd się biorą pieniądze na służbę zdrowia, jak założyć firmę itd. Aby tak się stało poziom wiedzy ekonomicznej wśród nauczycieli powinien być wyższy.
Przedsiębiorczości powinny nauczać osoby przeszkolone przez kompetentnych wykładowców, co najmniej z wykształceniem wyższym ekonomicznym, ponieważ potoczne opinie na temat tego, czym jest przedsiębiorczość są często różne od stanu faktycznego. Ponadto w nauczaniu przedsiębiorczości swoistą przedsiębiorczością powinni się wykazać sami nauczyciele. Mam tutaj na myśli aktywne, twórcze podejście do wykorzystania rozmaitych, nowoczesnych metod nauczania. Przedsiębiorczy nauczyciel przedsiębiorczości (a przykład najlepiej dawać samemu), to taki, który potrafi zainteresować uczniów przedmiotem poprzez poprawny dobór treści, ale także metod nauczania. Mam tutaj na myśli choćby posługiwanie się studiami przypadku, zapraszaniem na lekcje tzw. ludzi sukcesu, którzy osiągnęli go właśnie dzięki własnej przedsiębiorczości, zwiedzaniem dobrze prosperujących lokalnych przedsiębiorstw itp.
JF: Dziękuję za rozmowę i w imieniu czytelników „EiD” życzę sukcesów - szczególnie przesunięcia się o jedno miejsce w górę w rankingach ogólnopolskich - w nadchodzącej kadencji.
(Źródło: Edukacja i Dialog nr 200, 09/2008)
JF: Dziękuję za rozmowę i w imieniu czytelników „EiD” życzę sukcesów - szczególnie przesunięcia się o jedno miejsce w górę w rankingach ogólnopolskich - w nadchodzącej kadencji.
(Źródło: Edukacja i Dialog nr 200, 09/2008)