Poznawanie świata jest niezwykle interesujące. Bez względu na wiek. Dzięki temu sami odkrywamy nowe miejsca, kulturę, zwyczaje, zapachy i dźwięki. Można podróżować w różnorodny sposób- czytając książki, oglądając filmy, ale także poprzez kontakt bezpośredni - będąc fizycznie w danym miejscu. Ten ostatni sposób podróżowania cenię sobie najbardziej. Zresztą, zaryzykuję stwierdzeniem, że pewnie większość z nas. A już na pewno moi uczniowie.
Podstawa programowa kształcenia ogólnego mówi, że „kształcenie zintegrowane to koncepcja wieloaspektowej aktywizacji dziecka” oraz „proces edukacji umożliwia eksplorację świata, zdobywanie nowych doświadczeń i interakcję z otoczeniem. Na tej podstawie uczeń buduje swoją wiedzę”. Dodałabym tu także, że buduje swoje umiejętności społeczne, bo wycieczki szkolne niewątpliwie temu sprzyjają. To dzięki nim uczniowie lepiej zapamiętują, doświadczają tego co wokół, uczą się codzienności, uczą się życia.
Kiedy zajrzymy do rozporządzenia MEN w sprawie organizacji turystyki, przeczytamy w nim, że mamy 3 rodzaje wycieczek:
- przedmiotowe,
- krajoznawczo-turystyczne,
- specjalistyczno krajoznawczo-turystyczne.
Wielokrotnie razem z moimi uczennicami i uczniami, czy też ich rodzicami organizowałam wycieczki klasowe. Zdarzały się także wycieczki międzyklasowe, w tym uczniów klas I-VIII należących do kółka teatralnego. Były (i nadal są) to wycieczki, podczas których uczestniczymy w warsztatach edukacyjnych, odwiedzamy miejsca ważne dla danego regionu, poznajemy kulturę i zwyczaje, jak chociażby wizyta w krakowskiej synagodze, czy też Muzeum Polskich Żydów POLIN. Przekonujemy się także, że świat nauki jest niezwykle fascynujący (Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, Ogród Doświadczeń im. St. Lema w Krakowie).
Tych naszych wspólnych wycieczek mogłabym pewnie wymieniać w nieskończoność, jednak chciałabym skupić się na jednym aspekcie związanym z ich organizacją. Każda z nich jest dużym przeżyciem, ale są wśród nich takie, na które uczennice i uczniowie czekają ze wzmożoną niecierpliwością. Otóż są to te wycieczki, które zaliczam do kategorii „życie codzienne”. Mam tu na myśli te wyjazdy i takie wycieczki, w których podróżujemy komunikacją miejską, środkami transportu publicznego, podczas których uczennice i uczniowie sami wybiorą z karty dań i zamówią sobie obiad (wcześniej wybierając restaurację). One wzbudzają największe emocje. Podróż pociągiem, metrem, tramwajem, czy też autobusem, a nie dowóz i przywóz z wycieczki pod szkołę autokarem - to ogromna wartość tych wyjazdów.
Zakup i samodzielne skasowanie biletu w tramwaju, samodzielne zakupy w sklepie i zakup tego na co ma się ochotę a nie tego co powie dziecku dorosły. To właśnie stanowi dla nich największą wartość. Przecież każdego z nas (także dorosłych) cieszą zupełnie inne rzeczy. Nam nikt nie narzuca na co mamy wydawać pieniądze.
Wycieczka to doskonała lekcja przedsiębiorczości- Na co mi starczy? Co lepiej kupić by było taniej? Jak zaplanować sobie wydatki by podczas 5-dniowego wyjazdu by starczyło mi pieniędzy na każdy dzień? Z tym zmagają się moi uczniowie podczas naszych wyjazdów. Dodatkowo nabywają kompetencji przydatnych w życiu:
- uczą się planowania - kiedy, czym i dokąd pojedziemy, wybierają godziny odjazdu (dzięki czemu dostrzegają zalety i mądre wykorzystanie Internetu)
- samodzielnie robią kosztorys, obliczają wydatki podczas planowania wycieczki,
- uczą się odczytywać paragony,
- uczą się praktycznego wykorzystania kalkulatora,
- sami dbają o porządek w swoim najbliższym otoczeniu,
- sami pakują swoje rzeczy,
- nabywają kompetencji społecznych- nie tylko budują relacje z rówieśnikami, ale także uczą się żyć w społeczeństwie-samodzielne zakupy, pytanie osób postronnych o drogę, a nawet negocjowanie ceny w sklepie!
Podczas wspólnych wyjazdów uczymy się sztuki kompromisu, empatii, zacieśniamy więzi. A to niewątpliwie ma swoje pozytywne i realne przełożenie na nasze relacje w klasie podczas lekcji i rzutuje na późniejsze relacje w życiu dorosłym. Wycieczki Dużych z Małymi to dodatkowa wartość dodana naszych wyjazdów. To uczenie się siebie nawzajem. Wreszcie, kilkudniowe wyjazdy to nauka z sensem poprzez działanie, któremu towarzyszy pytanie „Po co”? To podczas nich uczeń ma okazję napisać i wysłać pocztówkę z pozdrowieniami dla najbliższych, podliczyć własne wydatki.
Jak już wcześniej wspomniałam, od bardzo długiego czasu obserwuję, że spośród wszystkich wycieczek, najbliższe i najbardziej cenne dla moich uczennic i uczniów (ale także i dla mnie) są te, które uczą samodzielności. Jeśli mam je przyporządkować to jednej z 3 typów wycieczek to myślę, że najbliżej im do tych o charakterze krajoznawczo-turystycznym, bo wg rozporządzenia są one organizowane w celu „nabywania wiedzy o otaczającym środowisku i umiejętności zastosowania tej wiedzy w praktyce”. Rozszerzyłabym nieco tę definicję, że są to wszelkiego rodzaju te wycieczki, które uczą nasze uczennice i uczniów codzienności oraz życia w społeczeństwie.
Lekcją samodzielności, jak i budowania relacji może, a nawet powinna być także codzienna droga do szkoły. W dzisiejszych czasach jazda autem jest dla większości czymś normalnym i oczywistym. Dzieci (niestety) coraz częściej są przywożone i zabierane po lekcjach przez rodziców, rzadko natomiast mają okazję iść pieszo. Rodzice najczęściej tłumaczą to brakiem czasu, nadmiarem obowiązków, jak i odległością. Nie do końca jest to prawda, bo jak wytłumaczyć podwożenie dziecka, które piechotą ma do szkoły 5-10 minut drogi? Jeśli brakuje czasu rano, to warto budzić je nieco wcześniej lub przynajmniej pozwolić mu na pieszy powrót ze szkoły z rówieśnikami. Na początek raz w tygodniu, a może z biegiem czasu uda się częściej? Powroty ze szkoły to doskonały czas na budowanie relacji pomiędzy rówieśnikami. To czas na samodzielność i budowanie wzajemnego zaufania na linii rodzic-dziecko.
Dajmy zatem naszym uczennicom i uczniom przestrzeń na samodzielność i swobodę. Niech to będzie czas nauki poprzez działanie, poznawania świata, a poprzez nasze podejście i postawy uświadamianie im, że wspólne spędzenie czasu, wycieczka, rozmowa, bliskość to ważny element naszego życia. Że właśnie w taki sposób można i warto aktywnie spędzić czas wolny. Że może to być także doskonała forma upominku, jaki można dać drugiej osobie-siebie, swoją uwagę, wspólnie spędzony czas. Niech będzie to alternatywa dla prezentów tych materialnych. I wreszcie, niech wspólną wycieczkę (także, a może i w szczególności szkolną), gdziekolwiek byśmy ją nie zaplanowali nie przyćmi żaden z fast foodów, który odwiedzimy w drodze powrotnej do domu.
Notka o autorce: Ewa Kempska jest nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej - absolwentka Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy (obecnie Uniwersytet Kazimierza Wielkiego). Reżyser Teatru Dzieci i Młodzieży z dyplomem Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie (Wydział zamiejscowy we Wrocławiu). Ukończyła m.in. Terapię przez sztukę przy Teatrze Ludowym w Krakowie, Pedagogikę opiekuńczo-wychowawczą Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie oraz Terapię zaburzeń w mówieniu, czytaniu i pisaniu Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od wielu lat prowadzi zajęcia korekcyjno-kompensacyjne z dziećmi i młodzieżą. Założycielka szkolnej grupy teatralnej „Turlicki”, którą prowadzi od 2002 r. przygotowując spektakle teatralne, jak i warsztaty. Należy do grupy Superbelfrzy RP. Pracuje w Szkole Podstawowej im. Andrzeja Skupnia–Florka w Gliczarowie Górnym - szkole na najwyższym poziomie - bo… najwyżej położonej n. p. m. w Polsce. Niniejszy artykuł ukazał się w blogu Superbelfrów. Licencja CC-BY-SA.