Organizacja wycieczek klasowych

fot. Ewa Kempska

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Zawsze lubiłam podróżować. Jako dziecko pamiętam wakacyjne podróże z rodzicami, potem wyjazdy na letnie kolonie oraz na klasowe wycieczki. Każda taka wyprawa budziła we mnie wiele pozytywnych emocji a same przygotowania do nich, często rozpoczynały się na kilka dni przed ich rozpoczęciem. Pewnie (także) dlatego, że były czymś innym, niecodziennym, wręcz odświętnym, czasem poznawania świata i budowania relacji. Dlatego doskonale rozumiem moje uczennice i moich uczniów-ich entuzjazm towarzyszący przygotowaniom do wycieczki, wcześniejsze - kilkudniowe pakowanie się na nie.

Zawsze w takich chwilach sięgam pamięcią do mojego dzieciństwa, bo i ja - podobnie jak oni teraz, noc przed planowaną wycieczką nie mogłam zasnąć. Może i dlatego lubię je także dziś- jako uczestniczka, ale i jako organizatorka. Zalet wycieczek jest wiele, pisałam o tym już wcześniej (zob. Nasze edukacyjne podróże). Dziś jednak chciałaby skupić się przede wszystkim na samej ich organizacji.

Planowanie

Klasowe wycieczki planuję z rodzicami moich uczennic i uczniów, zawsze na początku roku szkolnego, choć finalnie wiadomo- szczegóły dogrywamy zawsze przed samą jej organizacją. Rodzice podają swoje propozycje, choć często proszą o podpowiedź, bo jak mówią „mam w tym większe doświadczenie”. Czasem zapraszamy na nie inne -starsze klasy.

Na samym początku mojej znajomości z nowymi uczennicami i uczniami oraz ich rodzicami informuję, że podczas naszych wspólnych wycieczek punktem programu nie będzie wizyta w miejscach serwujących fast foody. Mówiąc na co dzień o zdrowym odżywianiu poczułabym się nieswojo idąc do tego typu miejsc. Nie dostrzegam w takim zachowaniu braku spójności pomiędzy tym co mówię a tym co robię. Zdarza nam się natomiast dość często iść na pizzę do lokalnej knajpki. W moim przekonaniu jest to doskonały moment na to, by zgłębiać wtedy tajniki zasad savoir vivre.

Planując wspólny wyjazd, zaglądam z moją klasą do rozkładu jazdy pociągiem, odwiedzamy strony miejsc, które chcemy odwiedzić. Wszystko po to by zrobić wspólnie kosztorys wycieczki i wspólnie ją zaplanować.

Przed wyjazdami kilkudniowymi, przygotowuję rodzicom/lub robimy to wspólnie na zajęciach z dziećmi listę niezbędnych rzeczy do zabrania typu: ręcznik, szczoteczka i pasta do zębów, ciepła bluza, klapki… Robie to dlatego, by nic nikomu nie umknęło podczas pakowania. Zawsze mile widziane są kosmetyki typu szampon, mydło w małych buteleczkach, by zminimalizować ciężar plecaka. Proszę też o mały plecak podręczny, który jest bardziej wygodny niż torba na ramię i ważne by był lekki, nie zjeżdżał z ramion i by zmieściła się do niego woda mineralna oraz śniadaniówka. Doświadczenia w tym względzie mam różne. To samo dotyczy dużej torby. Jeśli podróżujemy pociągiem, autobusem kursowym, proszę o spakowanie dziecka do plecaka, który samo uniesie. Nigdy nie pozwalam na walizkę, chyba, że podróżujemy wynajętym autokarem/busem, który przez cały czas jest wyłącznie do naszej dyspozycji. Jeśli plecak jest zbyt ciężki i dziecko sobie nie poradzi, wówczas pojawia się problem. Sama podczas naszych wyjazdów mam sporo własnych rzeczy oraz takich, które posłużą nam wszystkim. Nie jest możliwe, bym dodatkowo niosła bagaże dzieci. Walizka jest mało praktyczna, kiedy trzeba wejść do autobusu miejskiego i schwytać się poręczy, nieść ją po schodach.

Przed wyjazdem, kilka dni wcześniej zbieram legitymacje szkolne – jeśli tego nie zrobię, zwykle znajdzie się osoba, która jej zapomni. Poza tym, podczas okazywania biletów np.: w pociągu, posiadanie wszystkich legitymacji w jednym miejscu jest dużym ułatwieniem.

Miejsca wycieczek

Planując wycieczkę, staram się znaleźć takie miejsce, by miało one kilka ważnych elementów:

  • Było atrakcyjne dla uczestniczek i uczestników.
  • Miało walory edukacyjne.
  • Sprzyjało budowaniu wzajemnych relacji.
  • Dotykało codzienności.
  • Było czymś nowym.
  • Zawierało w sobie różnorodność atrakcji.

Każdą wycieczkę z moimi Pierwszakami rozpoczynam od poznania najbliższej okolicy. Jest to punkt realizacji naszego programu wychowawczo-profilaktycznego- poznanie swej Małej Ojczyzny.

Oprócz walorów edukacyjnych, staram się mieć na uwadze to, by podczas wycieczki nie zabrakło (dla równowagi) czasu na „lżejsze” przyjemności typu: wyjście na lody, sklep z pamiątkami, czy też (jeśli pogoda na to pozwoli) wyjście na plac zabaw. Ten punkt harmonogramu naszej wycieczki uważam za niezwykle ważny ze względu na budowanie wzajemnych relacji.

Zanim wybiorę miejsce wycieczki, staram się sprawdzić (na ile to możliwe) inne miejsca w najbliższej okolicy, mniej popularne, za to bardziej lub tak samo atrakcyjne. I czasem sama jestem zaskoczona, że tyle ciekawych miejsc jest w pobliżu. Przykładem jest chociażby moje odkrycie sprzed 2 tygodni - Szkolne Obserwatorium Astronomiczne w Sułkowicach-Bolęcinie, które wszystkim serdecznie polecam! Przemili ludzie, począwszy od Pana Dyrektora, poprzez Pana Astronoma, który ma cudowne podejście do dzieci i młodzieży, a skończywszy na pracownikach obsługi. Zaproszenie do tego kosmicznego miejsca znajdziecie tutaj.

Z biegiem czasu, wyjeżdżamy nieco dalej i jeśli jest to możliwe poruszamy się komunikacją publiczną. Marzeniem moich Maluchów (kl.1-3) jest zawsze podróż pociągiem. Zwykle dla wielu jest to pierwsze tego typu doświadczenie. Pociągiem lub autobusem kursowym wybrałam się z moimi uczennicami i uczniami do Warszawy, Torunia i Malborka, Kołobrzegu, Jastrzębiej Góry (kl. 3). Są to dla nas odległości ok. 350-650 km. Były to zarówno małe kameralne grupy, jak i 30-osobowe zespoły.

Zawsze mam tutaj wsparcie rodziców, którzy też są uczestnikami naszych wypraw. By zmniejszyć koszty wyjazdów, bilety kupujemy z miesięcznym wyprzedzeniem. W tym roku już za chwilę wybieramy się pociągiem pokonując trasę 100 km. Jazda pociągiem to czas, który wykorzystujemy na wspólne zabawy, np.: w mafię (choć szczerze mówiąc mimo, że w niej uczestniczę, nadal do końca nie rozumiem jej zasad a fenomenu tym bardziej), Dixit.

Nigdy, pomimo czasami próśb rodziców nie organizuję wyjazdów zagranicznych. Uważam, że na to przyjdzie pora w klasach starszych. W wyborze miejsc kieruję się dewizą "cudze chwalicie - swego nie znacie".

Podczas wycieczek zwiedzamy zabytki, uczestniczymy w warsztatach, ale jest też czas zarezerwowany na zakup pamiątek. Nigdy nie ograniczam tego zakazami co każdy może a czego nie może kupić, unikam też prawienia morałów „nie kupuj, bo to brzydkie/ zaraz się popsuje/ po co Ci to”. Uważam, że to jest nieliczna sposobność by każdy mógł kupić sobie to, na co ma ochotę. Niech dzieci poczują radość samodzielnego wyboru i kupowania. Jest to także doskonała lekcja przedsiębiorczości, oszczędzania i planowania wydatków. Przyznam, że lubię takie momenty, w których każdy sprawdza, przelicza i zastanawia się co kupić a z czego jednak zrezygnować, co się według nich opłaca kupić. A jak okaże się, że to był nietrafiony zakup? Cóż… czy nam dorosłym nie zdarzyło się coś takiego? Każdy kiedyś tego doświadczył, a może i nadal doświadcza.

Miejsce noclegu

Podczas dłuższych wycieczek, jeśli tylko to możliwe wybieram takie miejsca, które są bardziej nazwijmy to survivalowe, m.in. sale gimnastyczne zaprzyjaźnionych szkół. Każdy zabiera ze sobą karimatę, śpiwór lub też korzystamy z dostępnych w danym miejscu materacy sportowych. Jeśli nie jest to możliwe, śpimy w schroniskach, hostelach… Gdziekolwiek jesteśmy, zawsze po sobie sprzątamy. Szczególnie w miejscach, w których korzystamy z gościnności gospodarzy.

Wspólne spanie w jednej sali na materacach sprawia, że wszyscy są w zasięgu wzroku, na wyciągnięcie ręki. Czuję się wtedy jako organizatorka bardziej bezpieczna. Każdy wie, w jakiej części sali sama śpię i może w każdej chwili w nocy mnie obudzić. Ten rodzaj noclegu polecam także tym, którzy obawiają się dziecięcych/ młodzieżowych nocnych wybryków, kiedy to każdy śpi w osobnych pokojach.

Posiłki

Podczas wyjazdów kilkudniowych, śniadania i kolacje przygotowujemy sami, natomiast obiady zjadamy w lokalnych knajpkach, czasem jest to pizza, czasem „zwykły” obiad. Dla wielu uczestniczek i uczestników jest to pierwsza sposobność do samodzielnego przygotowania sobie kanapki, czy też umycia kubka (na co dzień w domu robi to zmywarka). Czasem słyszę wielkie zdziwienie w głosie i stwierdzenia: „Ale ja sama mam sobie zrobić kanapkę?”, „Ja sam mam umyć ten kubek?” Wyjazdy takie to lekcja samodzielności. Zdarzyło nam się także wspólnie zrobić obiad. Była to decyzja nas wszystkich. Po sprawdzeniu w kilku restauracjach, ile trzeba wydać na obiad, grupa stwierdziła, że sami ten obiad przygotuje. I tak rzeczywiście było. A przy podsumowaniu kosztu zakupu wszystkich produktów, samodzielnym przygotowaniu obiadu, zmyciu naczyń uczennice i uczniowie jednogłośnie stwierdzili, że to była słuszna decyzja. Zaoszczędzone pieniądze wydaliśmy na inne przyjemności.

Dotknąć codzienności

Organizując wycieczkę szkolną/ klasową staram się zaaranżować takie sytuacje, podczas których moje uczennice i moi uczniowie będę mieli okazję dotknąć codzienności innej niż tej, z którą stykają się na co dzień. Mam tu na myśli przejazd komunikacją miejską, samodzielny zakup biletu i jego skasowanie, przejazd metrem, wspólne zakupy produktów na śniadanie, podsumowanie dziennych wydatków i zaplanowanie ich na kolejny dzień. Uważam, że sprawia to radość moim uczennicom i moim uczniom tak samo jak kolejne na mapie Polski miejsca, które zwiedzamy. Być może dlatego, że pamiętam z dzieciństwa to, co sprawiało mi największą radość podczas tych wyjazdów- małe, wydawałoby się nic nie znaczące epizody, miejsca, w których spaliśmy, wspólnie przygotowywane posiłki, wreszcie – relacje.

Upominki i finanse

Nie znam dziecka, które nie lubi robić zakupów podczas wycieczek i dla którego nie byłoby to ważne. Oczywiście, nie wykluczam, że są dzieci, które tego nie lubią robić (mam takie dziecko w rodzinie). Jednak moje uczennice i moi uczniowie uwielbiają robić zakupy rozpoczynając na sklepie spożywczym a kończąc na kramach z pamiątkami. Jest przy tym zawsze jedna rzecz, która mnie martwi- zasób dziecięcego portfela. Nie przeszkadza mi ilość pieniędzy w portfelach uczestniczek i uczestników, ale różna kwota przez poszczególne dzieci. Bo jak wytłumaczyć dziecku, dlaczego mniej pieniędzy niż Hania czy Franek? To stanowi dla mnie wielką trudność, dlatego bardzo lubię takie sytuacje, kiedy to rodzice wcześniej wspólnie ustalają kwotę, jaką każde dziecko otrzyma kieszonkowego. Wtedy wszyscy mają „po równo” i każdy w na swój sposób może te pieniądze wydać. Sprawa się nieco komplikuje, kiedy to rodzice są członkami wycieczki. Wtedy wiadomo- często da się ich jeszcze na coś dodatkowo namówić by kupili. Dlatego i w tych przypadkach lubię, kiedy mimo obecności rodzica na wycieczce, dziecko ma swoje kieszonkowe, a rodzic jest konsekwentny i przestrzega ustaleń, jakie były pomiędzy wszystkimi rodzicami i nie daje dodatkowych pieniędzy, kiedy mu zabraknie.

Podczas kilkudniowej podróży, zawsze rozmawiam z uczennicami i uczniami na temat zakupu upominków dla rodziców. Uważam, że skoro pokryli oni koszt wyjazdu swych dzieci, każde dziecko powinno zadbać o to, by kupić im drobny upominek. Może to być drobnostka - muszelka za 2 zł. Uważam, że to jest przejaw szacunku dla rodziców.

Rodzice

Jak już wspomniałam, bardzo często w naszych wyprawach towarzyszą nam rodzice. Poza miłym towarzystwem, są dużym wsparciem w zapewnieniu bezpieczeństwa i opieki. I mimo, iż podczas wycieczki nie są oficjalnymi opiekunami, są jednak dużym wsparciem. Wycieczka to dla mnie także doskonała okazja do wzajemnego poznania się z nimi, budowania relacji tych mniej oficjalnych. To także sposobność by mogli poobserwować relacje pomiędzy dziećmi oraz ich zachowania. Niekiedy zauważą to, czego ja na co dzień nie dostrzegam lub w pewnych sytuacjach brak mi obiektywizmu. Nie ukrywam, że bardzo cieszy mnie, kiedy w wycieczce uczestniczą rodzice tych dzieci, które są nadpobudliwe lub często rozrabiają. Wtedy dzieci te przy rodzicach często zachowują się bez zarzutu. Jest to duże ułatwienie. Dorośli uczestniczący w wycieczkach zajmują się sprawami finansowymi- jeden rodzic jest odpowiedzialny za finanse, opłaca wszystkie bilety wstępu…, a na koniec wspólnie robimy finansowe podsumowanie wycieczki, by po powrocie móc przedstawić je pozostałym rodziców z klasy. Kiedy rodzice nam nie towarzyszą, sprawozdaniem finansowym zajmuję się sama.

Za każdym razem proszę rodziców by zawartością plecaka ich dziecka nie był telefon. W przypadku młodszych dzieci mam ułatwione zadanie- niewiele osób ma telefon. Jednak zdarza się, że ktoś ma własny telefon lub zdarza się, że zabieramy uczennice i uczniów klas starszych. Wtedy telefony mają niemalże wszyscy. Proszę rodziców i osoby uczestniczące, by na wycieczkę wybrały się bez telefonu. Natomiast mój jest zawsze do ich dyspozycji. Proszę też rodziców, by przyjęli zasadę „brak wiadomości= dobre wiadomości”. Wszystko po to, by dzieci miały czas na bycie tu i teraz, wspólnie z rówieśnikami.

Zdjęcia

Zdjęć robię mnóstwo, by nikt nie został pominięty. Kto chce konkretne zdjęcie w konkretnym miejscu, wystarczy, że o nie poprosi. Jeśli dziecko samo chce zrobić jakiś zdjęcie- ma taką możliwość. A podczas kilkudniowych wycieczek każdego wieczoru na naszej wspólnej grupie przesyłam rodzicom krótką relację dnia dołączając kilka zdjęć. Na koniec udostępniam zdjęcia na dysku i każdy otrzymuje link do nich. Zdjęcia na facebooku szkoły udostępniam tylko takie, w których nie widać twarzy dzieci (mimo zgody rodziców). I uwierzcie, że jeśli uczennice/ uczniowie starszych klas (5-6) wiedzą, że zdjęcia te nie zostaną opublikowane w mediach społecznościowych, nie zakrywają twarzy, kiedy je robię podczas wycieczki.

Zgody na udział w wycieczce

Zgoda rodzica na udział dziecka w wycieczce to sprawa oczywista. Jednak czasem i dziecko dostaje do podpisania zgodę na udział w wyciecze swego rodzica. Po co? Z 2 powodów:

  • by wprowadzić element humorystyczny,
  • by nie stwarzać sytuacji, kiedy to dziecko czuje się niekomfortowo w sytuacji, kiedy rodzic bierze udział w wyciecze; być może tego nie chce, nie zapewnia mu to komfortu, swobody, a do którego też ma prawo.

Bezpieczeństwo podczas wycieczki

Oprócz karty wycieczki i innych formalności związanych z wyjazdem (w zależności od jego specyfiki) staram się zadbać dodatkowo o bezpieczeństwo moich podopiecznych. To, że na początku i na końcu grupy podczas każdej wycieczki jest osoba dorosła to sprawa jak najbardziej oczywista. Podróżując środkami transportu publicznego, jaki i podczas samego zwiedzania każdy otrzymuje identyfikator, na którym zapisane jest imię dziecka, adres szkoły oraz mój numer telefonu. Każdy wie, że gdyby zdarzyła się sytuacja, że się zgubi- ma zatrzymać się, poprosić jednego z przechodniów o to by móc się skontaktować ze mną i w ten sposób szybko się odszukać. Nie praktykuję zasady- kartka z numerem telefonu w plecaku, kieszeni kurtki czy spodni, a także zasady „pamiętam Pani numer telefonu/ pamiętam numer do mamy/taty”. Robię to z kilku powodów:

  • karteczka z numerem może się łatwo zgubić, wypaść z kieszeni, ktoś zapomni bluzy lub weźmie inną (doświadczyłam tego),
  • będąc zdenerwowanym (a oddalenie się od grupy taką sytuacją stresującą jest) istnieje duże prawdopodobieństwo, że dziecko zapomni numeru telefonu, który zna na pamięć.

Dodatkowo, kiedy jestem z dużą grupą w zatłoczonym miejscu, osoba dorosła, która idzie na przodzie ma w plecaku coś wysokiego, wystającego, by było to widoczne także dla tych, którzy idą na końcu grupy. Zwykle to jest parasolka/ długi patyk lub antena od radia, na którym zawiązana jest na górze jaskrawa chustka-widoczna dla wszystkich. W ten sposób wszyscy podążają za grupą i nie zboczą z trasy wycieczki.

Idąc natomiast z małą grupą, każdy otrzymuje fragment długiej liny, której się trzyma. Ten rodzaj dodatkowego zabezpieczenia wyciągam w miejscach najbardziej tłocznych.

Podczas wycieczki rowerowej, kiedy to poruszamy się wyłącznie po ścieżce rowerowej lub też miasteczku rowerowym, a rowery dowożą nam rodzice, każdy otrzymuje kamizelkę odblaskową.

I na koniec…

Zawsze podczas wyjazdu zostawiam nieco przestrzeni moim uczennicom i moim uczniom na to by mogli pobyć ze sobą i porozmawiać. Bez tego żadna, choćby najlepiej zorganizowana pod względem programowym wycieczka nie miałaby sensu.

 

Notka o autorce: Ewa Kempska jest nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej, reżyserka spektakli dzieci i młodzieży. Założycielka szkolnego kółka teatralnego, które prowadzi od 2002 r. Pracuje bez podręczników. Realizuje z uczniami projekty edukacyjne, w tym projekty eTwinning. Współtwórczyni autorskiego programu edukacji wczesnoszkolnej RAZEM. Współprowadzi blog edukacyjny https://programrazem.blogspot.com. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Niniejszy artykuł ukazał się w blogu Superbelfrów (wszystkie zdjęcia autorstwa Ewy Kempskiej). Licencja CC-BY-SA.

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

W dziale "powody" dodałbym jeszcze punkt o tym,że jak ktoś dużo gada, to rośnie procent gadania bez ...
Stanisław napisał/a komentarz do Czym więcej mówisz, tym mniej cię słuchają
Mówienie jest łatwiejsze niż organizowanie aktywności innych, w tym uczniów. Dlatego tak łatwo wpada...
Wspomnienie w początku lat 90-tych. W gazecie (chyba "Dziennik Polski") był zamieszczony artykuł o t...
Ppp napisał/a komentarz do Jak (nie) dokształcają się Polacy?
Odpowiedziałbym "tak - dawniej", jeśli chodzi o udział w kursie. Warto jednak zauważyć, że jak ktoś ...
Gość napisał/a komentarz do Uczeń przeszkadza w lekcji...
Ja się popytam, jak będą się czuły dzieci, które ten niesluchajacy nikogo i chodzący po klasie zaczn...
Świetny sposób uczenia dorosłości, odpowiedzialności i współpracy - bez osądzania, bez wzbudzania po...
A może chodzi o to, aby introwertycy uczyli się udziału w dyskusji.
Jacek napisał/a komentarz do Wyzwanie dla prawnika...
Janusz Korczak powiedział „nie ma dzieci, są ludzie”. I to jest prawda. Przecież każdy dorosły kiedy...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie