Język polski i godzina wychowawcza to dwa przedmioty, które się doskonale uzupełniają. Po raz kolejny miałam szansę przekonać się o tym ostatnio. Na tapecie był właśnie fragment powieści “Momo”, w którym tytułowa bohaterka ujawnia jedną ze swych niezwykłych zdolności. Umiejętność słuchania.
Konflikty pojawiają się w każdej grupie. Taka już nasza ludzka specyfika, że czasami wymiana poglądu przybiera nieco ostrzejszy charakter. Czy to źle? Raczej normalnie. Wszak trudno oczekiwać, że różne typy usposobienia będą funkcjonować obok siebie nieprzerwanie w sielskiej atmosferze.
Potwornie Fajna Klasa vs. konflikty
Ważniejszym zatem od unikania konfliktów jest, w mojej ocenie, wypracowanie metod ich rozwiązywania (lub choćby łagodzenia). Tak wyposażeni młodzi ludzie mają szansę dość bezboleśnie wkroczyć w czyhający już na nich etap dorastania i dorosłości (o ile możliwe jest dojrzewanie bez fazy “burzy i naporu”).
Kluczowym dla mnie elementem, oprócz tego, by dzieciaki potrafiły nazwać i ocenić swoje emocje (a w dalszej kolejności odczucia innych), jest pokazanie, że niemal zawsze mamy wpływ na przebieg wydarzeń. Bez względu na to, czy jesteśmy jego uczestnikami czy też obserwatorami. Dość istotnym jest uświadomienie dzieciakom, że pozostanie biernym jest niemal równoznaczne z byciem czynnym uczestnikiem (widzę i nie reaguję = daje przyzwolenie).
fot. Joanna Krzemińska
Dość jednak o tym, co stanowiło motywację i wstęp do głównego zadania. Najważniejsze jest bowiem to, jak podsumowaliśmy cykl zajęć poświęconych konfliktom. Otóż: uczniowie Potwornie Fajnej Klasy otrzymali polecenie utworzenia instrukcji rozwiązywania konfliktów. Korzystając z elementu zaczerpniętego z myślenia kreatywnego, piątoklasiści ustalali krok po kroku, co robić, by zażegnać nieporozumienie. I wskazówka dana przez literacką Momo wcale nie okazała się kluczowa.
Dzieciaki uznały, że wysłuchanie zwaśnionych stron to jedna z kilku możliwości. A może lepiej byłoby powiedzieć: nie pierwsza, którą aktywność należy podjąć. Dość jednogłośnie wypowiedziały się (choć pracowały w grupach), że najważniejsze jest przerwanie wymiany zdań (np. poprzez rozdzielenie skonfliktowanych), a dopiero później oddanie im głosu, by poznać racje obu stron.
Muszę przyznać, że z teorią radzą sobie moi podopieczni całkiem dobrze. Zaproponowane rozwiązania okazują się bardzo sensowne, co cieszy. Mam nadzieję, że i w praktyce wykażą się zdroworozsądkowym podejściem. Oby nie musieli tego jednak robić zbyt często...
Notka o autorce: Joanna Krzemińska jest nauczycielką języka polskiego w Szkołach Prywatnych "Mikron" w Łodzi. Prowadzi własny blog edukacyjny Zakręcony Belfer, w którym ukazał się niniejszy artykuł. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Licencja CC-BY.