Dzieci mają w sobie ogromny potencjał. Jeśli damy im szansę się wykazać, potrafią czynić cuda. Potrzebują do tego poczucia bezpieczeństwa, akceptacji i wiary w siebie. To wszystko daje im metoda Design for Change. Chciałabym opowiedzieć Wam historię o drodze, jaką pokonali do tej pory moi uczniowie. To jeszcze nie koniec ich podróży - tu nie ma mety. Jedno wyzwanie pociąga za sobą kolejne - jak kostki domina. Tyle że kostki domina upadają, a moi uczniowie wznoszą się coraz wyżej.
Wyobraźcie sobie taką sytuację: jest koniec września, lekcja angielskiego, 5 minut przed dzwonkiem. Kończę lekcję i mówię do piątoklasistów, że chciałabym im w tym roku zaproponować realizację projektu - poza lekcjami, ale w sumie to nie mogę im więcej powiedzieć, bo sami zdecydują, co to będzie. Mało informacji jak na początek, ale czują się zaintrygowani i wchodzą w to. Ustalamy termin pierwszego spotkania dla chętnych. Popołudniu piszę do rodziców dość enigmatyczną wiadomość o tym, co zaproponowałam uczniom. Proszę, aby nie zmuszali dzieci - niech przyjdzie ten, kto chce. W rezultacie na umówione spotkanie po lekcjach przychodzi 10 osób z 16 osobowej klasy. Robię zajęcia wprowadzające, żeby zrozumieli, na czym polega ta metoda. Uczniowie są zachwyceni. Od razu chcą przejść do pierwszego etapu projektu, chociaż zadzwonił już dzwonek na przerwę. Mam dylemat. Rodzice wiedzą, że spędzę z uczniami tylko 1 lekcję, więc ryzykuję pretensje. Ale nie mogę zmarnować tej energii i chęci działania. Zostajemy jeszcze trochę i planujemy projekt. Uczniowie określają problemy w swoim otoczeniu. Potem te problemy kategoryzujemy i na tym kończymy spotkanie. Przez najbliższe dni uczniowie mają się zastanowić, którym problemem chcieliby się zająć.
Tydzień później decydują, że bardzo przeszkadza im organizacja kolejki na stołówce szkolnej. Dyskutują, określają, co leży u sedna problemu. Rozmawiają z wybranymi nauczycielami dyżurującymi na stołówce oraz z pracownikami kuchni. Podczas kolejnych tygodni wymyślają rozwiązanie, robią szczegółowy plan i wycenę potrzebnych materiałów; spotykają się z dyrektorem szkoły, aby zapytać o pozwolenie na działanie. I wtedy przychodzi edukacja zdalna.
Od samego początku podczas lekcji online uczniowie pytają mnie, czy będziemy kontynuować projekt, ale nie da się zmieniać przestrzeni szkolnej siedząc w domu. Zbywam więc ich prośby o spotkanie. Oni naciskają. W końcu spotykamy się online i ustalamy, że skoro nie możemy dokończyć tamtego projektu, zrobimy nowy. Przechodzimy cały proces ponownie. Uczniowie decydują się prowadzić stronę internetową dla nastolatków, na której będą mogli dzielić się swoimi pasjami. Przeprowadzają ankietę wśród rówieśników na temat ich zainteresowań, uczymy się razem o prawie autorskim, piszą artykuły. Chciałabym to podkreślić - uczniowie robią to wszystko w czasie wolnym, z własnej inicjatywy. I tak do końca roku szkolnego.
W międzyczasie zapisuję uczniów na Warsztaty z Wyzwaniem programu Projektor, ponieważ są tam poruszane zagadnienia, które moi uczniowie powinni znać, aby jeszcze lepiej realizować swój projekt: "Mam wpływ na swoje otoczenie", "Żyję i działam w cyfrowym świecie", "Chronię planetę". Biorą udział w 3 warsztatach z wyzwaniem, każdy trwa w sumie ponad 3 godziny zegarowe i wymaga pracy własnej uczniów. Zorganizowane jest to w ten sposób, że najpierw odbywa się ok. 2 godzinne spotkanie, na którym jest integracja zespołu, dużo dyskusji, potem określenie problemu, np. ekologicznego, pierwsze propozycje rozwiązań. Potem uczniowie mają wybrane rozwiązanie dopracować w domu, wykonać jakąś prezentację albo opisać je tak, aby podczas drugiego spotkania je przedstawić. Wspominam zwłaszcza ostatnie warsztaty. Podczas pierwszego spotkania uczniowie określili problemy, a potem w domu mieli przygotować prezentacje rozwiązań. Zwykle przypominałam im o tym "zadaniu domowym". Wtedy jednak miałam tak dużo na głowie, że zupełnie mi to uciekło. Dopiero dzień przed drugim spotkaniem znalazłam w kalendarzu przypominajkę. Nieco przerażona poprosiłam uczniów o szybkie spotkanie na przerwie. Przyszli wszyscy. Przypomniałam im o jutrzejszym spotkaniu i zapytałam, czy dadzą radę coś przygotować, na co Amelka odpowiedziała krótko, nieco zdziwiona, że w ogóle o to pytam: "Ale my jesteśmy już przygotowani"... Długo zbierałam szczękę z podłogi.
Podczas Warsztatów z Wyzwaniem są bardzo aktywni. Dlatego Projektor zaprasza ich do udziału w konferencji podsumowującej cały rok działań Programu. Na początku września spotykamy się wieczorem w szkole i uczestniczymy w ogólnopolskiej konferencji online, na której uczniowie na żywo mówią o swoich wrażeniach po warsztatach z wyzwaniem. Wyszło śmiesznie, ponieważ dostaliśmy wcześniej propozycje pytań, przygotowaliśmy odpowiedzi - każdy uczeń miał przygotowaną odpowiedź na konkretne pytanie. Tylko że podczas konferencji prowadząca poprosiła uczniów o podanie ich imion, a potem zadawała pytania konkretnym osobom i tylko raz trafiła dobrze z pytaniem. Zdecydowana większość uczniów musiała odpowiedzieć na pytanie, na którego odpowiedź przygotowywał ktoś inny, więc de facto mówili na żywca, bez przygotowania. Widziałam przerażenie w ich oczach, ale dali radę.
Zaraz potem otrzymujemy zaproszenie do udziału w międzynarodowej konferencji Be the Change, organizowanej przez brazylijskie biuro DFC. Konferencja jest online, ale musimy się do niej sporo przygotować - nagrywamy filmik, wykonujemy infografiki, tłumaczymy je na język angielski. To duże przeżycie mimo tego, że tym razem nie ma występu na żywo. Ja jestem tego dnia na wycieczce z moją aktualną klasą 2, a szóstoklasiści oglądają konferencję w internecie. Cały czas jesteśmy na łączach i komentują mi, co się dzieje.
Klasa 6 - od pierwszego dnia uczniowie pytają, co będziemy robić w tym roku w ramach projektu i znowu chcą brać udział w Warsztatach z wyzwaniem programu Projektor. Spotykamy się więc i ustalamy. Uczniowie decydują się wykorzystać swoje aktualne zainteresowania na rzecz zwierząt: ponieważ w wolnym czasie często robią biżuterię, chcą robić bransoletki, potem zorganizować kiermasz, sprzedać swoje wytwory, a za zarobione pieniądze kupić dary dla schroniska. Spotykamy się w każdy piątek, uczymy się robić różne bransoletki, podczas spotkań cudownie spędzamy razem czas - rozmawiamy, słuchamy muzyki, planujemy. Na przełomie lutego i marca sami proponują, aby zmienić cel i zamiast schroniska, wesprzeć uchodźców z Ukrainy. Sami organizują kiermasz, wykazując się przy tym przedsiębiorczością: robią plakaty informacyjne, wymyślają promocje, robią bransoletki na zamówienie, a przy tym wszystkim świetnie się bawią. Dokańczają projekt w pięknym stylu - razem robimy zakupy i zawozimy je do punktu zbiórki. Towarzyszą temu ogromne emocje, przede wszystkim radość i satysfakcja. Patrzę na nich zauroczona, a kiedy wracam do domu mam tyle energii, że mogłabym góry przenosić. Jeszcze raz podkreślę - nikt ich do tego nie zmusza, nie dostają za to ocen, robią to wszystko w czasie wolnym.
Cały czas piszę w internecie o ich działaniach, promuję. Ich zaangażowanie zostaje zauważone. Najpierw dostaję propozycję od Design for Change Polska, aby wytypować kogoś z grupy, żeby ubiegał się o zostanie członkiem Student Council - międzynarodowego samorządu uczniowskiego działającego przy organizacji Design for Change. To wymagająca funkcja - regularnie odbywają się spotkania, są dodatkowe zadania dla członków, nagrywanie filmików, promowanie swoich projektów, korespondencja mailowa, grupa na WhatsAppie, wszystko odbywa się po angielsku. Typuję, że Oliwka, jako naturalna liderka, nadaje się do tego idealnie. Kiedy jej to proponuję mam obawy, czy zechce, czy nie będzie się bała odpowiedzialności i pracy. Wiecie, co odpowiada Oliwka? Że jej miło, że to właśnie ona dostała tę propozycję i że się boi, ale bardzo chciałaby spróbować, bo wie, że dzięki temu bardzo dużo się nauczy. Spotykamy się między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem i nagrywamy filmik, przedstawiający jej kandydaturę. Zostaje wybrana i staje się pierwszą Polką w Student Council.
Potem pojawia się propozycja dla całej grupy - zostają ambasadorami Design for Change w Polsce. Ich zadaniem jest promować tę metodę. Poprzez stronę na fb Młodzi Zaprojektowani pokazujemy nasze działania. Pod koniec kwietnia szóstoklasiści spotykają się online z nauczycielami w grupie eTwinning Wczesnoszkolni. Podczas spotkania opowiadają o metodzie DFC i o swoim aktualnym projekcie. I znowu myślałam, że będą się bali - uczniowie mieli w pewnym sensie uczyć nauczycieli. Tymczasem na spotkaniu pojawia się aż połowa grupy (pozostali też chcieli, ale mieli w tym czasie inne zajęcia). Tuż po spotkaniu słyszę: "Ale to było super! Proszę Pani, możemy tak częściej?". Mają już zaplanowane kolejne 2 spotkania.
Dzięki pracy metodą Design for Change moi uczniowie stają się aktywni, kreatywni, odpowiedzialni, przedsiębiorczy, odważni, stawiają na rozwój i potrafią wyciągać wnioski. Ciągle pokonują różne bariery, walczą z własnymi słabościami takimi, jak np. wstawianie swoich zdjęć w sieci - dla dorastających nastolatek to nie lada wyzwanie. Przekonują się, że mając chęć działania i dobry plan można wiele osiągnąć - nieważne, ile ma się lat. Odkrywają magię, która jest w każdym z nich. A ja obserwuję i zachwycam się, jak na pokazie najlepszego magika...
Notka o autorce: Ewa Przybysz-Gardyza - nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej i języka angielskiego w szkole podstawowej. Ambasador Programu eTwinning; należy do społeczności Superbelfrzy RP; koordynator warsztatów językowych TEIP oraz projektu Erasmus+; pasjonatka nowych technologii; autorka bloga: dlanauczycieli.blogspot.com, w którym ukazał się niniejszy artykuł; ciągle się uczy i poszukuje sposobów na ulepszanie szkoły.