Większość ludzi nie kształci się, korzystając z internetu. Ponadto wciąż pogłębiają się różnice między społeczeństwami cyfrowymi, a tymi, których na internet nie stać - ocenia w rozmowie z PAP medioznawcza, prof. Marian Gierula z Uniwersytetu Śląskiego. Internet, który od 20 lat jest w Polsce, niewątpliwie zmienia społeczeństwo, ale wciąż tylko potencjalnie na lepsze.
Internet to medium hybrydowe, które łączy w sobie cechy i funkcje wielu innych mediów. Umożliwia też komunikację, podobnie jak telefon czy tradycyjna poczta. Jest więc potężnym narzędziem, którego wszystkich sposobów wykorzystania jeszcze nie znamy. "Najważniejszą cechą internetu jest interaktywność, przez którą łamie się, znana z tradycyjnych mediów, przewaga nadawcy nad odbiorcą. Bo potencjalnie każdy może być nadawcą w internecie. I to jest zaleta internetu" - powiedział Gierula.
Słowo "potencjalnie" jest bardzo istotne. Bowiem badania wskazują, jak podkreślił medioznawca, że większość internautów jest zainteresowanych tylko pozyskiwaniem, a nie tworzeniem treści dostępnych przez internet. Tworzy to zauważalną różnicę między ludźmi aktywnie i biernie wykorzystujących internet.
"Kiedyś Umberto Eco napisał, że zaczniemy się dzielić na warstwy - część ludzi będzie w stanie programować i tworzyć internet, a zdecydowana większość będzie takim proletariatem, korzystającym tylko z podstawowych usług internetu. One będą na takim elementarnym poziomie skonstruowane, że praktycznie wszyscy będą mieli do nich dostęp, ale różnice w wykorzystaniu internetu będą bardzo duże" - przypomniał ekspert.
Złudzeniem jest też, według prof. Gierula, że sam dostęp do internetu w naturalny sposób poszerza naszą wiedzę o świecie i stymuluje rozwój społeczeństwa informacyjnego.
"Jeśli przyjrzymy się motywom kontaktu z Internetem, to na początku jest rozrywka i komunikacja. A np. nauka czy doskonalenie zawodowe są na dalszych miejscach. Wskazują na to np. słowa najczęściej wpisywane w wyszukiwarkach. Zdecydowana większość społeczeństwa nie wykorzystuje możliwości internetu" - powiedział medioznawca.
Dodał, że nawet jeśli już ktoś poszukuje wiedzy w internecie, może, jeśli nie nauczy się odpowiednio weryfikować informacji, zostać wprowadzony w błąd. Ponieważ każdy może zamieścić w internecie dowolną treść, równie łatwo jak na kompetentną informację (albo nawet łatwiej) można natknąć się na fałsz lub nonsens. Jednocześnie wygoda korzystania ze źródeł internetowych zniechęca do wysiłku związanego np. z wizytą w bibliotece, co jeszcze pogarsza jakość źródeł wiedzy, z którymi się stykamy.
Problem z wiarygodnością informacji dotyczy również mediów. Umiędzynarodowienie i przyspieszenie komunikacji, także dzięki internetowi, sprawia, że wiele instytucji na raz może w tym samym momencie pozyskać informacje z tego samego źródła. "Ludzie na co dzień się nad tym nie zastanawiają, ale większość informacji ze świata przekazywanych przez nasze media, pochodzi z zaledwie kilku agencji informacyjnych. Dziennikarz redaguje wiadomość inaczej do papierowej gazety, inaczej do wydania internetowego, a inaczej przygotowuje materiał telewizyjny. Niemniej wciąż jest to ta sama informacja z tego samego źródła. Sięgając po kilka różnych publikacji sądzimy, że poznajemy różne punkty widzenia. Ale to tylko złudzenie. Oczywiście internet zwiększa możliwość docierania do różnych źródeł informacji, ale znów tylko potencjalnie, bo w praktyce mało kto ich poszukuje" - podkreślił medioznawca.
"Oczywiście nie ma odwrotu od internetu. Wiele dziedzin życia przenosi się do internetu. Nie ma wątpliwości że, zwłaszcza dla młodych ludzi, przemiana cywilizacyjna już się dokonała. Większość z nich obsługuje przez internet swoje rachunki bankowe, robi zakupy i załatwia wiele innych spraw" - dodał.
17 sierpnia 1991 r. zostało nawiązane pierwsze w Polsce międzynarodowe połączenie internetowe. Uniwersytet Warszawski połączył się z uniwersytetem w Kopenhadze. Początkowo z internetu korzystały tylko środowiska naukowe i akademickie. Komercyjne wykorzystanie sieci komputerowych zaowocowało jednak w ciągu kilkunastu lat gwałtownym rozwojem technologii internetowych.
"W Polsce ok. 60 proc. ludzi ma dostęp do internetu. Należy jednak pamiętać, że internet jest rozwinięty społecznie i geograficznie bardzo nierównomiernie, ze względu na to, że wymaga - przynajmniej przy dzisiejszych podstawowych technologiach - po prostu okablowania. A globalnie patrząc, tylko ok. 30 proc. ludzi korzysta z sieci. Są to głównie mieszkańcy północno-zachodniej części naszego globu z małymi wyjątkami w Azji i Australii" - podkreślił Gierula.
Jego zdaniem, nierówność wynikająca ze zróżnicowania w dostępnie do nowoczesnych rozwiązań telekomunikacyjnych będzie jeszcze pogłębiać podziały między biedniejszymi, a bogatszymi regionami świata.
(Źródło: PAP - Nauka w Polsce)