Obyło się bez wstrząsu. Ministerstwo Edukacji Narodowej pokazało wczoraj pierwszą część podręcznika dla klasy I szkoły podstawowej, który w założeniu będzie darmowym i obowiązującym wszystkich uczniów elementarzem. Czy spodoba się najmłodszym? Wydaje się, że tak.
Warto, aby każdy rodzic sześcio- i siedmiolatka samodzielnie zapoznał się z publikacją, a potem być może pokazał swojemu dziecku (albo nie - jeśli chcemy odłożyć moment niespodzianki na wrzesień). Pierwsza część podręcznika dostępna jest do pobrania tutaj:
http://www.naszelementarz.men.gov.pl/
Pierwsze komentarze do Elementarza wydają się być raczej pozytywne. Jak na długo oczekiwaną premierę, zdecydowanie mało padło dotąd słów krytyki, a jeśli już, to była ona raczej skupiona na rzeczach nieistotnych. Na pierwszy rzut oka nie ma specjalnie czego się „czepiać“. Jako rodzic dziecka, które pójdzie właśnie do klasy I cieszę się, że będzie korzystać z podręcznika, z którego może się wiele nauczyć.
To co wydaje się ważne w tym podręczniku, to wielowątkowość. Stawiane pytania na każdej stronie nie prowadzą do jedynie słusznej odpowiedzi. Mają inspirować dzieci do poszukiwań. To nie jest podręcznik do nauczania, który nauczycie weźmie i poleci dzieciom czytać. To jest punkt wyjścia do zabaw, gier, rozmów - zastanawiania się nad możliwymi rozwiązaniami, do gromadzenia informacji i ich przetwarzania w wiedzę. Wiedzę, którą niekoniecznie dzieci muszą zdobywać wyłącznie przez czytania. To ważne i, wydaje się, nowatorskie podejście do publikacji wczesnoszkolnych. Nie ma tu prowadzenia za rękę i wskazywania luk, w które należy wstawiać jedynie pasującą odpowiedź.
Dla poprawy jakości nauczania istotne jest to, że podręcznik ten stawia inaczej również akcent na pracę nauczyciela. Na pewno będzie wymagał mniej rutynowego, a bardziej twórczego podejścia do tematu zajęć. Dla dobrych nauczycieli z pewnością to nie jest przeszkoda.
Podręcznik jest kolorowy i bogaty w różne elementy, które przyciągną uwagę uczniów. Grafiki są dobrze dobrane i eleganckie, rysunki przeplatają się z fotografiami, często łączą się w konwencji komiksowej. Przypomina trochę strone internetową, a małe dzieci w tym wieku już pierwsze kontakty z siecią mają zwykle za sobą. Może ten przedstawiony w Elementarzy świat jest zbyt idealny, czysty, wręcz sterylny, ale to w sumie nie ma większego znaczenia. Ważna jest też różnorodność w klasie. Słyszałem wprawdzie głosy, że za mało jest murzynów (prof. Konarzewski), ale traktuję tę wypowiedź raczej w kategorii uwagi, która nie została dobrze przemyślana. Wśród dzieci w 24 osobowej klasie, których historie opowiada publikacja, znajdziemy chłopca o korzeniach azjatyckich, dziewczykę o ciemnej karnacji i jedna dziewczynka na wózku inwalidzkim. To chyba odpowiednie proporcje dla zachowania politycznej poprawności.
Bardzo podoba mi się ustawienie ławek sali w klasie dzieci. Powinny być wydane przez MEN także plakaty i powieszone we wszystkich szkołach podstawowych (oraz we wszystkich jednostkach SANEPID, żeby biurokraci z tej instytucji przestali wreszcie wtrącać się w sposób organizacji zajęć) – nareszcie zrywamy z patrzeniem w plecy kolegów, a dzieci zaczynają pracować w zespołach i widzieć swoje buzie. Tak trzymać także w naszym szkolnym „reality show“!
Treść publikacji i rysunków Elementarza wydana została na licencji CC-BY. Oznacza to, treści można kopiować i rozpowszechniać (pod warunkiem zachowania licencji) w dowolnym medium i formacie; można również remiksować treści, zmieniać i tworzyć na tej bazie nowe utwory dla dowolnego celu, także komercyjnego. Ale uwaga! Wyłączona z tej licencji jest poważna liczba kilkudziesięciu fotografii, co w dużej mierze może osłabiać działanie licencji, zwłaszcza przy remiksowaniu i upowszechnianiu nowych treści.
Pierwsza część Elementarza trafi teraz do krótkich konsultacji z nauczycielami i uczniami. Na dłuższe nie ma czasu. Warto jednak wysłuchać wszelkich merytorycznych uwag (które na pewno będą zgłaszane przez doświadczonych nauczycieli z całego kraju) i wprowadzić jak najwięcej poprawek, aby końcowy produkt był porządnym podręcznikiem, wypracowanych według standardów XXI wieku - przez społeczność nauczycieli wczesnoszkolnych.
Czekamy z niecierpliwością na kolejne części.
Zobacz też:
- komentarz Aleksandry Pezdy, dziennikarki i członkini grupy Superbelfrzy RP, na stronach TOK FM.
- analiza SWOT "darmowego" podręcznika MEN - Plusy i minusy darmowego podręcznika.
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP).