Pierwszy tydzień września za nami. To był dobry, choć specyficzny czas. Głowy jeszcze nie całkiem wróciły z letniego wypoczynku, nie wszyscy posiadają już podręczniki (a niech to, chyba czas zupełnie z nich zrezygnować), za oknem wciąż czuć upalne chwile. Co zrobić, by nie poddać się i dobrze wykorzystać zajęcia?
Dawno, dawno temu, w szale przygotowywania gier edukacyjnych, wyszła spod moich rąk prosta wariacja memory. Na tekturowych kartonikach zapisane zostały nazwy środków wyrazu artystycznego oraz ich przykłady. W wersji podstawowej młodzi ludzie dobierali hasła w pary. Na ławce leżały odwrócone w dół tafelki. Trzeba było zapamiętać, co się gdzie znajduje i połączyć. Wygrywał ten, kto odkrył najwięcej par.
Poetyckie czary mary, czyli para nie do pary
Dziś rozgrywka przebiegała inaczej. Zależało mi, aby pokazać uczniom, że wbrew ich zapewnieniom, mają w głowach nieco wiedzy... Dlatego wspólnie zbierali punkty. A zadanie polegało na wylosowaniu z pudełka, stojącego pośrodku stolika, kartonika i podanie nazwy środka stylistycznego (jeśli wyciągnięto cytat) lub przywołanie przykładu wskazanego tropu.
Ważne jest to, że przed rozpoczęciem zabawy, omówiliśmy „z grubsza” materiał, który pojawił się w grze. Poza tym, zadaniem licealistów było ogranie banku (czyli mnie), a nie wzajemna rywalizacja.
Jak przebiegała zatem partia? Zgodnie z wytycznymi młodzi ludzie udzielali odpowiedzi. Jeśli była ona poprawna, zatrzymywali kartonik i zdobywali punkt. Jeśli się nie udało, kartonik trafiał „do banku”. Zwykle umawiam się z uczniami na brak powtórek w przykładach. Dziś jednak zależało mi również na uważnym słuchaniu siebie nawzajem, więc ten zapis nie obowiązywał... Zgadniecie, kto wygrał?
Notka o autorce: Joanna Krzemińska jest nauczycielką języka polskiego w Szkołach Prywatnych "Mikron" w Łodzi. Prowadzi własny blog edukacyjny Zakręcony Belfer, w którym ukazał się niniejszy artykuł. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Licencja CC-BY.