Projekt o utalentowanych ludziach

fot. Fotolia.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Na języku angielskim pozwoliłam sobie ostatnio na małe szaleństwo - aż 6 lekcji poświęciłam na projekt, w którym uczniowie klasy 5 wyszukiwali informacje, tłumaczyli je, a potem przedstawiali w formie wizualnej. Tematem byli utalentowani ludzie - najlepiej młodzi, ale nie był to warunek konieczny. Zależało mi na tym projekcie, ponieważ zauważyłam nadmierne korzystanie z translatora, a poza tym poznaliśmy 2 czasy teraźniejsze i wypadało to podsumować praktycznie zanim wejdziemy w czas przeszły.

Do przeprowadzenia projektu wybrałam metodę Agile, którą poznałam w ramach programu Szkoła z klasą. Nie czuję się jeszcze kompetentna do tego, aby opisywać tutaj metodę - sama dopiero się jej uczę. Chciałabym jednak opisać, jak zrealizowaliśmy ten konkretny projekt, ponieważ uczniowie wspaniale pracowali i bardzo dużo się nauczyli.

Podzieliliśmy projekt na 3 etapy (sprinty):

  • planowanie,
  • wyszukiwanie i tłumaczenie informacji
  • przygotowanie materiałów wizualnych jako pomoc przy prezentacji końcowej.

Widzę sporo korzyści takiego podziału. Na początku uczniowie mieli odruch, żeby od razu brać się za plakat lub inne materiały wizualne. Zmusiłam ich jednak do szczegółowego zaplanowania projektu - mieli rozpisać, o kim będzie projekt, jakich informacji potrzebują, gdzie będą ich szukać, mieli rozdzielić między sobą zadania (pracowali w parach lub zespołach trzyosobowych) oraz jaką formę przybiorą ich materiały wizualne. Nie było to wcale łatwe zadanie - chodziło o to, aby używać czasów teraźniejszych, więc nie były nam potrzebne informacje, ile nagród ktoś zdobył do tej pory, a właśnie to można znaleźć najszybciej. Uczniowie musieli pogrzebać w sieci, żeby dowiedzieć się, ile ktoś ma dzieci, ile rodzeństwa, gdzie mieszka, co lubi robić w wolnym czasie, jakie są jego/jej ulubione potrawy itp.

Po za tym dzięki szczegółowemu rozplanowaniu każdy uczeń wiedział, co ma robić, a jeśli ktoś czegoś nie dopilnował, od razu wiedział, że nie było to wystarczająco dobrze rozpisane na początku. Kolejną zaletą jest to, że nie musiałam piątoklasistom o niczym przypominać - każda grupa miała swój plan i w razie wątpliwości sięgali po niego, aby dowiedzieć się, co robić dalej. Ja miałam zatem czas na to, aby popracować z uczniami, którzy słabiej radzą sobie z językiem angielskim i pomóc im w tłumaczeniu.

Właśnie na drugi etap poświęciliśmy najwięcej czasu. Oczywiście, uczniowie próbowali korzystać z translatora, kiedy nie widziałam. Bardzo szybko jednak okazało się, że to, co przepisali z tłumacza jest nie na temat albo nie ma sensu... W ostateczności wszyscy odstąpili od tłumacza i samodzielnie przetłumaczyli zdania. Najpierw wyszukali w słowniku potrzebne im słowa, a potem układali z nimi zdania. Ja cały czas krążyłam po sali, sprawdzałam zdania, naprowadzałam na właściwą odpowiedź, motywowałam do pracy. Okazało się, że nawet uczniowie, którzy twierdzili, że nic nie potrafią, z moją pomocą ułożyli zdania po angielsku.

Dopiero po wyszukaniu informacji, ułożeniu zdań po angielsku i sprawdzeniu ich przeze mnie, grupy mogły zająć się stroną wizualną prezentacji. Każdy mógł wybrać dowolną formę - były plakaty, ebook i książka. Myślę, że dzięki takiemu rozplanowaniu uczniowie zrozumieli, że najważniejsza praca była na etapach 1 i 2, a etap końcowy to podsumowanie. Wcześniej inaczej do takich zadań podchodzili. Wykonane materiały trzeba było zaprezentować reszcie klasy. Słuchacze mogli zadawać pytania, jeśli czegoś nie rozumieli. Prezentujący opowiadali też o swojej pracy i sami wystawiali sobie ocenę. Wykorzystaliśmy też ocenę koleżeńską - słuchacze również mogli zaproponować ocenę, podając argumenty. Muszę przyznać, że podeszli do tego rozsądnie. Padały argumenty takie, jak: jest dużo/mało informacji, wszystko jest czytelne, dobrze zaprezentowane, są prawidłowe zdania, materiały są skategoryzowane itp. W zdecydowanej większości przypadków zgodziłam się z oceną zaproponowaną przez uczniów i nie były to same 5 i 6.

Co ważne, po każdym etapie rozbiliśmy podsumowanie, czyli tzw. stand-up. Wtedy każda grupa mówiła, co udało im się zrobić, z czym mieli problem, mogli komentować pracę innych, aby zasugerować im, co jeszcze mogą dodać czy poprawić. Na sam koniec projektu również odbył się stand-up oraz ewaluacja całości. Uczniowie przyznali, że dobrze im się tą metodą pracowało, że sporo się nauczyli, każdy był zaangażowany i poczuł się dowartościowany, bo okazało się, "że potrafi".

Teraz wiem, że uczniowie potrafią budować zdania z czasami teraźniejszymi i ze spokojem możemy przejść do czasu przeszłego. Domyślam się też, że teraz będą uważniej pracować na moich lekcjach, bo zaangażowali się i dostali pozytywną informację zwrotną. A ich prace? Nie są tak naprawdę najważniejsze, dużo ważniejszy był proces ich tworzenia, ale i tak wstawiam kilka poniżej:

 

Na koniec dodam jeszcze, że nie obyło się bez konstruktywnych porażek w trakcie pracy. 2 grupy doświadczyły tego na własnej skórze, ale szybko naprawiły błędy. Chodziło o to, że nie wolno było pracować nad projektem w domu - wszystko miało się odbywać podczas lekcji (wyjątkiem było wydrukowanie zdjęć). Bałam się, że w domu skorzystają z translatora albo ktoś przetłumaczy im zdania, a przecież celem nie było stworzenie plakatu, tylko rozwijanie umiejętności językowych. 2 grupy popełniły błąd - przygotowały tłumaczenie w domu. Szybko okazało się, że ich prace nie spełniają kryteriów sukcesu, są nie na temat (skupiały się na czasie przeszłym) i trzeba było robić wszystko od nowa. Wersja druga, zrealizowana podczas lekcji, była o wiele lepsza. To kolejna rzecz, której nauczyli się piątoklasiści - warto trzymać się instrukcji i przestrzegać ustalonych zasad. O tym również wspomnieliśmy podczas ewaluacji końcowej. Dla uczniów była to więc nie tylko lekcja języka angielskiego, ale też efektywnej nauki i organizacji pracy.

 

Notka o autorce: Ewa Przybysz-Gardyza - nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej i języka angielskiego w szkole podstawowej. Ambasador Programu eTwinning; należy do społeczności Superbelfrzy RP; koordynator warsztatów językowych TEIP oraz projektu Erasmus+; pasjonatka nowych technologii; autorka bloga: dlanauczycieli.blogspot.com, w którym ukazał się niniejszy artykuł; ciągle się uczy i poszukuje sposobów na ulepszanie szkoły. 

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie