Młodzież z generacji "i" - urodzeni po 1990 roku użytkownicy tych cudownych urządzeń, w nazwie których dominuje "i" - iPodów, iPhoneów, Wii - wymaga innego podejścia w nauczaniu. Nazwijmy je: iNauczaniem, które to pojęcie kryje wiele znaczeń. Innowacyjne? Inne? Może spersonalizowane, zindywidualizowane, odnosząc się do tego "i" z języka angielskiego?
To, że młodzież wychowana w otoczeniu komputerów i cyfrowych urządzeń wymaga innego podejścia pedagogicznego zauważył już niemal dekadę temu Mark Prensky, amerykański badacz mediów i internetu, który w opublikowanym w 2001 r. artykule „Digital natives, digital immigrants” (PDF) określił współczesną młodzież mianem cyfrowych tubylców, w opozycji do ich nauczycieli i rodziców, cyfrowych imigrantów. Dzisiaj obserwacje i badania Prensky’ego znajdują wielu zwolenników na uczelniach, także wśród psychologów.
Nie ulega wątpliwości, że współczesna młodzież rośnie w obecności wysokiej klasy technologii i woli jednocześnie zajmować się kilkoma zadaniami, niż skupiać na jednym. Badania amerykańskiego psychologa, prof. Larry D. Rosen’a, dają dobry wgląd w to, jakie potrzeby mają dzisiejsi uczący się. „Dziś uczniowie w szkołach średnich i wyższych uczą się zupełnie inaczej niż osoby o kilka lat od nich starsze – a to głównie dlatego, że nie znają świata, w którym nie istniałyby internet i telefony komórkowe“ – mówi Rosen.
Generacja „i“ (ang. iGeneration) żyje w czasach dynamicznego rozwoju technologii, będąc stale podłączona do wielu mobilnych urządzeń. To „i“ przed/po nazwie może zatem oznaczać jednocześnie użytkowników popularnych iPodów, iPhone’ów czy Wii, ale zarazem jest również symbolicznym ujęciem indywidualnych potrzeb, jakie pojawiają się przy korzystaniu z nowych technologii. To odzwierciedla zarazem potrzeby tego pokolenia w edukacji.
Rosen zauważył, że przedstawiciele tego pokolenia nie traktują nowych technologii jedynie jak nowoczesnych urządzeń – jak to czynią choćby ich rodzice. Nie ma znaczenia, że jest to jakiś gadżet – ważniejsze jest oczekiwanie, że to „coś“ będzie spełniać ich oczekiwania. Ważniejsza jest nie forma, lecz funkcja. I to przekłada się na sposób, w jaki się uczą.
Dziś kluczem, dzięki któremu dotrzemy do dzisiejsych uczniów, jest ich angażowanie – twierdzi Andy Petroski, dyrektor programu studiów z Harrisburg University of Science and Technology w Pennsylwanii. Angażowanie jest łatwiejsze, gdy mamy do czynienia z osobami preferującymi jednoczesną wielozadaniowość w pracy. Tradycyjne szkoły i oczekiwanie, że w danym momencie mają się skupić tylko na jednym zagadnieniu, jest dla nich wezwaniem z innego świata.
Zdaniem Petroski’ego zaprojektowanie wielowymiarowych lekcji, które będą uwzględniać styl życia i pracy współczesnej młodzieży, jest najważniejszą i najbardziej potrzebną zmianą w edukacji od szkoły podstawowej do egzaminów na koniec szkoły średniej.
„Zachęcajmy do pracy zespołowej, także w klasie, ponieważ praca w grupie wspiera indywidualną aktywność. Używajmy gier jako narzędzi nauczania i uczenia się“ – dodaje Petroski. Nie chodzi to jedynie o proste quizzy sprawdzające wiedzę, ale przede wszystkim gry symulacyjne, któr pozwalają sprawdzić w praktyce wiedzę nabytą podczas zajęć.
Zgadza się z tym prof. Rosen. W swojej publikacji „Rewired: Understanding the iGeneration and the Way They Learn“, Rosen sugeruje między innymi to, aby nauczyciele zaczęli używać telefonów komórkowych jako narzędzi mobilnego nauczania. Skoro większość z uczniów ma nowoczesne telefony, łatwo mogą wyszukać informację na zadany temat. Wystarczy podzielić ich na grupy i zlecić zadania. A potem poprosić o stworzenie czegoś na wzór strony tematycznej z serwisów Facebook czy MySpace, w oparciu o wyszukane informacje.
Rosen w swojej publikacji zachęca również do powierzania uczniom w trakcie lekcji zadań w postaci tworzenia zasobów edukacyjnych online. Rozwija to umiejętności pisania w różnych stylach, uczy odróżniania wiarygodnej informacji w sieci od bezużytecznej, a dzięki internetowi nadaje zajęciom pewną „globalną perspektywę“. Przy okazji Rosen wskazuje ważne wyzwanie dla dzisiejszych edukatorów – powinni oni nauczyć młodzież nie tylko umiejętności posługiwania się informacją płytką, ale i głęboką. Nie wystarczy swobodnie poruszać się po różnych serwisach, ale trzeba również umieć przetwarzać znalezioną informację w wiedzę. Dlatego tak ważna jest szeroko rozumiana edukacja medialna i uczenie rozumienia informacji znalezionej w sieci.
(Źródło: eSchoolNews.com, opr. własne)