Przeczytałem w kilku serwisach, że podobno zakazano używania Facebooka w duńskich szkołach. Pamiętając promocję specjalnych filtrów likwidujących dostęp do jakichkolwiek serwisów web 2.0 za ministra Giertycha możnaby powiedzieć, że u nas to już dawno się z tym rozprawiono. A poważnie – zakazać łatwo, ale jak wykorzystać taki serwis, jak Facebook w edukacji?
Zaintrygowany informacją znalezioną w poważnych mediach odszukałem informację z duńskiego portalu cphpost.dk, aby się przekonać, czy naprawdę udało się im w Danii „zakazać“ korzystania z portalu. Bo informacja od początku wydała mi się nieprawdopodobna, no bo niby jak oni to zrobili?...
„O problemie, jakim jest Facebook w duńskich szkołach oraz wręcz nałogowym korzystaniu z niego przez tamtejszych uczniów poinformował za portalem cphpost.dk dziennik „Polska - The Times”. Jak podaje gazeta problemem zasadniczym nie jest sam fakt korzystania z serwisu, ale skutki nadmiernego serfowania po nim. Według duńskich nauczycieli uczniowie spędzający wiele czasu na Facebooku, także w czasie zajęć szkolnych, są szczególnie rozkojarzeni i mają olbrzymie problemy ze skupieniem uwagi na przekazywanych im informacjach.
Z tego powodu większość szkół wprowadziła zakaz logowania się w czasie lekcji na kontach na Facebooku i w innych portalach społecznościowych. Ten radykalny krok ma pozwolić uczniom odzyskać koncentrację i skupienie w czasie zajęć. Zaobserwowane przez Duńczyków zjawisko wydaje się też stać w sprzeczności z powszechnymi już tezami o podzielności uwagi współczesnej młodzieży wychowanej w świecie o wyraźnej nadprodukcji informacji, pełnym różnorodnych bodźców napływających do jednostki ze wszystkich stron.“ To koniec odnalezionej w sieci informacji, moim zdaniem prowadzącej czytelnika, odnosząc się do duńskiego źródła, trochę na manowce (lub do błędnych wniosków).
Przede wszystkim Duńczycy nie zakazali Facebooka w szkołach, gdyż samo badanie – jak wynika z badania jednego z uniwersyteckich instytutow badawczych – Duńskiej Szkoły Edukacji - dotyczyło grupy 11 tysięcy studentów wyższych szkół biznesowych, a zatem uczelni wyższych. O korzystaniu z portali społecznościowych przez uczniów szkół średnich nie było tu mowy. Zebrane w badaniu przykłady radzenia sobie wykładowców akademickich z problemem nie wskazały na odnalezienie skutecznej metody walki z „nałogiem“ (bo mniej więcej tak określiło swoje przywiązanie do Facebooka 57% respondentów). W szczególności próby zakazania korzystania z portalu prowadziły do obchodzenia zakazu przez pomysłowych studentów. Ostatecznie rozwiązaniem ad hoc okazywało się zamknięcie wszystkich laptopów podczas zajęć, aby przerwać dostęp do sieci. Też wątpliwe posunięcie, bo gdzie jak gdzie, ale w Danii pewnie ponad połowa studentów ma w kieszeni smartfony, iPody i podobne urządzenia utrzymujące ich łączność z ich ulubioną społecznością.
„Problem“ dotyczy jednak z całą pewnością również szkół średnich. Już 2 lata temu badania prowadzone w Wielkiej Brytanii wskazywały, że w grupie wiekowej 13-17 lat ponad 52% uczniów nagminnie korzysta w szkole z Facebooka i innych podobnych portali. Ale się nie udało, chociaż też wówczas próbowano tworzyć „czarne listy“ zakazanych serwisów internetowych.
Moim zdaniem wszelkie próby zakazywania studentom czy uczniom dostępu do sieci są skazane na porażkę. Zresztą trudno zakazać używania czegoś, czego po prostu nie da się zakazać. Czy dorosłym możemy zakazać palenia papierosów? Albo nadużywania alkoholu? Zakazywanie korzystania z portali społecznościowych można też uznać za uderzenie w edukację. W końcu jakby nie patrzeć tworzone przez społeczności zasoby edukacyjne (także w językach narodowych) są jednym z najszybciej rozwijających się obszarów w internecie.
Trzeba szukać innej drogi. „Skoro nie można zakazać, pozwólmy ich używać“ – powiedział kiedyś jeden z dyrektorów szkół przepytywanych przez Marka Prensky’ego w badaniach. Problem jest szerszy i dotyczy całego systemu edukacji. Nie da się walczyć z popularnością i przywiązaniem młodzieży do popularnych serwisów internetowych – trzeba myśleć, jak je wykorzystać do celów edukacyjnych. Dlaczego nie wykorzystać ich, na przykład, jako platformy współpracy nauczyciela i uczniów przy realizacji określonych projektów (coś a la blog), jako systemu zbiorowego recenzowania prac uczniów / studentów, miejsca „odrabiania“ niektórych prac domowych (np. tych, które wiążą się z poszukiwaniami w sieci, czyli webquestów), omawiania lektur? To tylko kilka pomysłów na gorąco. Można znaleźć lepsze zastosowania.
Największe korporacje i instytucje oferują nam dostęp do wyśmienitych narzędzi pracy i nauki – pakiety Google, portale takie jak Facebook, Flickr, YouTube, i wiele do nich podobnych serwisów – to kopalnia nowoczesnych rozwiązań w edukacji do wykorzystania przez kreatywnego nauczyciela. Zamiast zakazywać, zacznijmy myśleć, jak wykorzystać to bogactwo w szkołach i na uczelniach! A wówczas jestem pewien, również zniknie problem rozkojarzenia i niedostatecznej wielozadaniowości, o których mówili duńscy badacze.
Źródło: natablicy.pl, cphpost.dk, dailymail.co.uk, opr. własne
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym)