Praca nauczyciela jest moją pasją. Ciągle szukam, uczę się, doskonalę metody pracy. Od wielu lat jestem nauczycielką matematyki, wychowawcą, wicedyrektorem szkoły. Przed nauczaniem zdalnym technologie cyfrowe nie były mi obce. Podczas lekcji korzystałam z rzutnika, tablicy interaktywnej i monitora multimedialnego. A jednak zamknięcie szkół i zmiany z tym związane zarówno mnie, jak i moich kolegów, zaskoczyły. Wielu nauczycieli w mojej szkole unikało nowych technologii. Mimo że uważam, że nasza szkoła jest dobrze wyposażona w sprzęt, ciężko było namówić niektórych, by korzystali z niego na lekcjach. Oczywiście byli tacy, którzy pracowali chętnie, ale większość nie chciała się przekonać.
Nagłe przejście do pracy zdalnej zmusiło mnie i moich kolegów do diametralnego przestawienia się. Korzystanie na lekcji z technologii i praca zdalna to jednak nie to samo. Praca z kamerą była mi obca. Sytuacja postawiła mnie z dnia na dzień przed koniecznością, między innymi, szybkiego opanowania pracy na Zoomie. Wybrałam tę platformę, bo tak mi podpowiadały opinie internetowe. Musiałam się jej nauczyć, a także przeszkolić nauczycieli, by mogli prowadzić lekcje online. Oczywiście nie wszystkim przychodziło to łatwo, ale motywacja, determinacja i wzajemna pomoc sprawiły, że dziś mogę powiedzieć: udało się.
Planując pracę zdalną, zadałam sobie pytanie: jakich JA oczekiwałabym lekcji od nauczycieli, gdybym była uczennicą? I wymyśliłam. Żadnego suchego przesyłania: zróbcie to, wyliczcie tamto. Gotowe filmiki również się nie sprawdziły. Ich oglądanie zajmowało mi sporo czasu, a jeszcze coś bym poprawiła, coś zmieniła. Wiedziałam, że to musi być jak najbardziej moje. Oczywiście konsultowałam to z uczniami. Powiedzieli, że nie chcą oglądać filmików. Wolą temat objaśniany przeze mnie.
Matematyka jest specyficznym przedmiotem. Trzeba pisać, liczyć. Potrzebowałam tablicy. Na lekcji w szkole korzystałam z monitora interaktywnego. Niestety w nauczaniu zdalnym się nie sprawdził. Odbijało się światło w kamerze i uczniowie nie widzieli, co się dzieje na ekranie monitora. Zorganizowałam flipchart, ale ustawianie go do kamery mnie irytowało. Przez jakiś czas prowadziłam lekcje w sali szkolnej i korzystałam ze zwykłej tablicy. Było to rozwiązanie prawie idealne, ale czasami przeszkadzał pogłos pustej sali lekcyjnej.
Zakup tabletu graficznego zakończył poszukiwania. Wreszcie byłam usatysfakcjonowana techniczną stroną mojej lekcji. Gdyby jeszcze uczniowie mieli takie tablety, byłoby prawie idealnie. Moglibyśmy tak pracować. Dbam o siebie i uczniów, więc każda lekcja jest przemyślana. Uważnie przygotowuję materiały, które zamierzam zaprezentować podczas zajęć. Wykorzystujemy maksymalnie czas, by jak najwięcej zrobić podczas spotkania. Uczniowie nie odsyłają mi zadań domowych sprawdzamy je wspólnie. W warunkach szkolnych moi uczniowie nie zgłaszali się na lekcjach do odpowiedzi – by dać każdemu szansę, losowaliśmy patyczki z imionami. Teraz też korzystamy z tej metody. Uczniowie uważają, że tak jest bardziej sprawiedliwie.
Wyzwaniem okazały się sprawdziany. Po pierwsze ograniczyłam je do minimum, wychodząc z założenia, że od mierzenia jeszcze nikt nie urósł. Po drugie chciałam, by były jak najbardziej samodzielne. Szukałam aplikacji, które ułatwią nam pracę, tak byśmy nie musieli angażować osób trzecich w odsyłanie zdjęć sprawdzianów czy zadań. Wykorzystałam aplikację Eduelo oraz formularze Google. Kiedy planuję sprawdzian, w Eduelo podaję uczniom wykaz zadań. Nie mam problemu z tym, że uczniowie znają zadania. Aby napisać dobrze sprawdzian, muszą przecież się z nimi zapoznać. Eduelo od razu sprawdza wyniki zadań, to dla mnie bardzo wygodne. Pozostaje ustalić oceny na podstawie wyników procentowych. W formularzach natomiast robię zadania otwarte, by poznać tok myślenia uczniów. Nie pilnuję uczniów podczas pisania sprawdzianu. Wychodzę z założenia, że jeśli zechcą mnie oszukać, to i tak to zrobią. I wcale nie ma samych piątek i szóstek. Uczę samodzielności i odpowiedzialności za swoją pracę.
Co mi dała praca zdalna? Pokazała, że potrafię szybko dostosować się do nowych warunków. Umiem swobodnie poruszać się w wirtualnym środowisku. Do każdej lekcji jestem przygotowana. Przebieg zajęć mam przemyślany, materiały pod ręką na pulpicie. Egzamin ósmoklasisty pokazał mi, że taka forma pracy również przynosi zadowalające efekty. Sytuacja zmobilizowała mnie do intensywnych poszukiwań nowych rozwiązań. Wzbogaciłam swój warsztat nauczycielski o wiele aplikacji, które uatrakcyjniają zajęcia. Chętnie poznaję nowe narzędzia i dzielę się wiedzą z uczniami i nauczycielami. Uczę się również od uczniów, ponieważ oni swobodniej niż dorośli próbują, eksperymentują i eksponują swoje umiejętności. Możemy uczyć się od siebie wzajemnie. Zależy mi, by uczniowie odkrywali swoje talenty, weryfikowali zdolności, poszukiwali i chcieli sami się uczyć.
Co mnie zaskoczyło? Początkowo wydawało mi się, że praca z kamerą będzie mnie stresować. Że świadomość, że po drugiej stronie ekranu oprócz widocznych uczniów mam jeszcze cichych obserwatorów i słuchaczy w osobach rodziców czy dziadków będzie mnie paraliżować. Okazuje się, że kiedy zaczynam witać się z moimi uczniami, zapominam o dodatkowej widowni. Po prostu mi to nie przeszkadza.
Edukacja zdalna to nowe doświadczenie. Jak każda zmiana wzbudziła początkowo stres, zaniepokojenie, ale szybko nastąpiło oswojenie. Zdobyte umiejętności warto wykorzystać po powrocie do pracy stacjonarnej. W przyszłości edukacja stacjonarna z edukacją zdalną powinny się przeplatać i uzupełniać. Jeszcze do niedawna nie zdawaliśmy sobie sprawy, że tak szybko można przenieść szkołę znaną od lat w niezmiennej formie do wirtualnego świata i że na dodatek to zadziała! Nie możemy zaprzepaścić zdobytego doświadczenia. Technologie cyfrowe rozwijają się błyskawicznie i nie powinniśmy o nich zapominać po powrocie do pracy stacjonarnej. To niemożliwe! Są wszędzie, oswojone ułatwiają nam pracę, więc musimy się z nimi zaprzyjaźnić, by stały się codziennością. To moment, kiedy warto zastanowić się nad przeformatowaniem naszej szkolnej rzeczywistości. Spróbować przerzucić odpowiedzialność za naukę na ucznia. Sytuacja pokazała nam, że możemy współdziałać. Nauczyciel nie musi być wszechwiedzący. Może być mentorem, który czuwa nad rozwojem ucznia. Podsuwa, podpowiada, ale nie wyręcza. Uczy samodzielności, odpowiedzialności za swoją edukację.
Zasoby internetowe to kopalnia wiedzy, z której możemy korzystać. Powinniśmy się skupić na doskonaleniu umiejętności wyszukiwania, selekcjonowania i weryfikowania informacji. Zaufać uczniom i pozwolić im wybrać, czego chcą się uczyć. To uczeń powinien być najważniejszy, jego ciekawość świata i indywidualne predyspozycje, a technologia może go w tym wesprzeć!
Notka o autorce: Małgorzata Trybek jest nauczycielką matematyki, wychowawcą i wicedyrektorem Szkoły Podstawowej w Witaszycach. Niniejsza wypowiedź ukazała się w publikacji Jacy ludzie, taka szkoła. Osobiste doświadczenia z pandemii, która powstała w ramach programu Szkoła z klasą finansowanego przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności. Licencja CC-BY-SA.