Kolejny „kąsek” balonowy to korelacja międzyprzedmiotowa. Ten balon towarzyszy mi w całej mojej karierze nauczania. Zawsze wspominano o tej potrzebie. To jest niezbędny warunek, żeby nauka miała sens – musi być ze sobą powiązana.
A w polskiej szkole jest podział na przedmioty i często nie są one ze sobą zupełnie powiązane, nie odnoszą się do siebie wzajemnie, a co więcej – o tej samej rzeczy uczy się różnie na różnych przedmiotach.
Podam przykład: uczniowie na matematyce ćwiczą działania na wyrażeniach wymiernych, a na fizyce przekształcają wzory i są to dla nich dwie różne umiejętności. Matematyka sobie i fizyka sobie. Tak jest też z innymi przedmiotami, na języku polskim czytana jest literatura z epoki, a na historii w zupełnie innym czasie omawiane jest życie literatów w tej epoce. Każdy przedmiot sobie.
Na szczęście w nauczaniu początkowym wszystko zależy od jednego nauczyciela (jeszcze zależy, ale kto wie…). Kto powinien być odpowiedzialny za tę korelację? Im wyższy poziom nauczania, tym oczywiście trudniej być specjalistą od przedmiotów pokrewnych. Trudno to zadanie zrzucać na nauczycieli, zresztą oni mają program, czasami muszą go wypełniać co do godziny i nie mogą zatrzymać się dłużej nad czymś, ani czegoś przełożyć.
A może eksperci i specjaliści od podstawy programowej, od programów, od podręczników powinni zadbać, aby program był spójny?
Notka o autorce: Danuta Sterna – była nauczycielka matematyki i dyrektorka szkoły, ekspertka merytoryczna w programie Szkoła Ucząca Się (SUS) (prowadzonym przez CEO i PAFW), autorka książek i publikacji dla nauczycieli, propaguje ocenianie kształtujące w polskich szkołach. Niniejszy wpis pochodzi z jej bloga w partnerskiej platformie Edunews.pl – www.osswiata.pl.
Przeczytaj w Edunews.pl cały cykl Danuty Sterny o "balonach edukacyjnych":