Bez tej oceny można żyć…

fot. domena publiczna - Pixabay.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Bieżące ocenianie i ocena wyrażona cyfrą. Narzędzie sprawowania kontroli? Informacja o stanie uczniowskiej wiedzy? Waluta wymienna na różne dobra i towary? A może tylko nic nieznaczący znaczek? O tym, czy jest ocenianie, a czym mogłoby być. Z perspektywy osoby, która kochała zapełniać rubryczki kolejnymi wynikami…

Eksperyment zwany edukacją

To prawda. Gdy trafiłam do szkoły, w pierwszych latach swoje pracy uwielbiałam wystawianie ocen. Zamieszczanie w dzienniku kolejnych cyferek, odzwierciedlających, jak ki się zdawało, poziom uczniowskiej wiedzy i umiejętności napawało mnie spokojem, budowało poczucie bezpieczeństwa i sprawiedliwości. Pozwalało dostrzec to, czego młody człowiek jeszcze nie umie. Jakoś nie miałam wtedy pomysłu, by bazować na tym, co już potrafi i wspólnymi siłami na tym fundamencie wznosić gmach wiedzy ogólnej (że użyję takiej górnolotnej metafory). Było, minęło….

Zawsze byłam niespokojnym duchem. Próbowałam nowych metod pracy, wprowadzałam co rusz elementy innych form. Dziś myślę: poszukiwałam siebie i bogaciłam warsztat. Dobrze, że trafiłam do szkoły, w której wolno mi było być sobą (i nadal wolno, wszak nie zmieniłam miejsca pracy). Czy wszystko, co zaplanowałam działało? Nie. A może inaczej: nie każdy z zespołów klasowych w równym stopniu wykorzystywał lub odrzucał proponowane przeze mnie ćwiczenia. Czasami to, co działało znakomicie w jednej grupie, nie sprawdzało się w innej. To naturalne. Teraz to wiem. Kiedyś mnie to frustrowało, nie ustawałam jednak w poszukiwaniu jak najlepszych rozwiązań i w ten sposób trafiłam na ocenianie kształtujące.

Porzucone cyferki

Początkowo nie zdawałam sobie sprawy, że komentarze odnoszące się do poszczególnych umiejętności czy dokładny opis kryteriów sprawdzianu mają jakąś swoją nazwę (spotkało mnie to kilkukrotnie, pracowałam w jakiś sposób, nie mając pojęcia, że jakoś się ta metoda nazywa...). Z czasem, drążąc temat i poszukując systematyki dla swoich działań, odkryłam, że najbliższe mojej filozofii edukacji, jest ocenianie kształtujące. I to w jego kierunku postanowiłam podążać. Szczęśliwie okazało się, że podobną drogę przyjęła większość rady pedagogicznej. W Nowy rok szkolny wystartowaliśmy ze zmienionym statutem i ocenianiem kształtującym dozwolonym w klasach do ósmej włącznie (zgodnie z literą prawa oświatowego).

Samo udzielanie informacji zwrotnej, czyli rezygnacja z cyferek w skali od 1 do 6, okazało się proste. Umówiliśmy się na wykorzystanie w tym celu symboli T, C i N (w trakcie zdalnej edukacji dołączyło “czekam”, a więcej na ten temat przeczytacie <tu>). Nie potrzebowaliśmy wcale całych wypracowań (tak część z nas kojarzyło ocenianie kształtujące), by móc przekazać informację o postępach w nauce. Co więcej, włączając <samoocenę> i <kontrolę realizacji podstawy programowej> zyskuję kompletne narzędzie służące ocenianiu.

Można? można!

Skąd mam wiedzieć, czy moi podopieczni nabyli pewne umiejętności? Jak sprawdzać, czy wymagania podstawy są spełnione? Klasówka? Teścik? Co jeszcze mam do dyspozycji? Prawdopodobnie nie będzie wielkim zaskoczeniem stwierdzenie, że stawiam na naturalne warunki, w których mogę przekonać się, kto co umie. W edukacji stacjonarnej często decydowaliśmy się na zorganizowanie zajęć z wykorzystaniem metody stacji lub pokoju zagadek. Wtedy wszystko stawało się oczywiste. Równie dobrze sprawdzały się projekty, w ramach których efekty prezentowane były na forum klasy lub szkoły. Tylko tyle i aż tyle. To naprawdę proste.

Spotykam się czasami z argumentem, że dzieci to może nawet wiedzą, że warto zrezygnować z ocen liczbowych, ale rodzice to już nie. I wiecie co? Zgadzam się z tym. Sądzę jednak, że i z opiekunkami można wypracować wspólne priorytety, cele i narzędzia, dzięki którym osiągniemy cel: rozwój dziecka. Ale to temat na zupełnie nowy wpis.

PS Sprawdziany, kartkówki, oceny za prace domowe: wszystko to jak rzut sześcienną kostką. Jakie jest prawdopodobieństwo, że w sposób obiektywny oddają wiedzę i umiejętności dziecka? Nie te chwilowe, ale te faktycznie nabyte. Myśleliście kiedyś o tym? Nie? Zachęcam!

 

Notka o autorce: Joanna Krzemińska jest nauczycielką języka polskiego w Szkołach Prywatnych "Mikron" w Łodzi. Prowadzi własny blog edukacyjny Zakręcony Belfer, w którym ukazał się niniejszy artykuł. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Licencja CC-BY.

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie