Wakacyjne slow science

fot. Stanisław Czachorowski

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

W czasie wakacji lubię leżeć na trawie lub siedzieć na kłodzie drzewa i nic nie robić. Letni urlop nie jest czasem straconym dla naukowca i nie jest czasem bezproduktywnego lenistwa. To czas suszenia sieci, czas przemyśleń i regeneracji umysłu. Trzeba wypocząć by potem wydajniej pracować. Warto także dodać, że ruch sprzyja myśleniu. Zatem wakacyjne leniuchowanie najlepsze jest w ruchu. Paradoksalna aktywna bezczynność. Ale to mózg jest najważniejszym narzędziem do prowadzenia badań naukowy. I dialog z innymi. Trzeba więc zadbać o wypoczynek dla mózgu. Do tego służy pozorne nic-nie-robienie.

Jeszcze nigdy na Ziemi nie było tylu pracujących jednocześnie naukowców. Olbrzymia masa krytyczna tworząca nowa jakość. Wynika to z liczby ludności. Jest nas już 8 miliardów. Ten sam odsetek, lecz z większej liczby daje nam większą liczbę pracujących naukowców na całym świecie. A jak pracują to i piszą o swoich badaniach, przemyśleniach, odkryciach. Faktem jest jednak to, że z tej olbrzymiej liczby aktywnych naukowców wynikają jeszcze liczniejsze artykuły i książki. Przyrost wiedzy jest lawinowy. Trudno nadążyć za śledzeniem wszystkich odkryć nawet w jednej, wąskiej dyscyplinie. Jak odnaleźć się w tym nadmiarze? Dodatkowo miarą wartości naukowej jest liczba publikacji (i przypisane do nich punkty). Trzeba więc szybko i dużo, bo z tego jesteśmy rozliczani. Jak uczniowie w szkole rozliczani z prac klasowych, dyktand, egzaminów itp. Oceny jako miara jakości pracy ucznia.

Z racji samej liczby czasopism jedne są częściej czytane, inne znacznie rzadziej i przez mniejszy krąg odbiorców. W naturalny sposób wyłoniły się więc czasopisma ważniejsze, bardziej prestiżowe o większym zasięgu oddziaływania. To w nich najlepiej publikować a konkurencja jest ogromna. Niemniej jak się ukaże tam artykuł to więcej naukowców dowie się o wynikach badań i przemyśleń. Mniejsza poczytność jednych czasopism wynika z ich mniejszego znaczenia i niższej jakości. Są jednak czasopisma niszowe o dużej wartości i staranności przygotowania tekstu. One również mają mniejszy krąg odbiorców. Jak odróżnić pierwsze od drugich? Do tego trzeba wysiłku intelektualnego. I umiejętne dobranie właściwych liczb.

Szybciej i więcej nie znaczy lepiej. Zbyt duży wyścig o prestiż (ten rzeczywisty i ten domniemany) może prowadzić do różnych patologii, np. w formie „drapieżnych” czasopism – trzeba zapłacić a wydawnictwa zajmą się naukowym marketingiem na skróty (zobacz też: Ręczne sterowanie punktozą). Nie tylko w mediach społecznościowych klikalność czasem wyprowadza na manowce. Publikowanie i wygłaszanie referatów jest obowiązkiem każdego naukowca. Z jednej strony dokumentuje to jego aktywność, a z drugiej strony każda dyskusja sprzyja procesowi naukowemu. Nie można więc milczeć. Systematycznie uczymy się, jako świat akademicki, nowych form komunikacji naukowej. Poza tradycyjnymi już referatami na konferencjach, publikacjami w czasopismach i w książkach powoli rodzą się nowe standardy w mediach elektronicznych. Trwa czas poszukiwań nowych form komunikacji w świecie nowej oralności i nowej piśmienności. Czas poszukiwania najbardziej efektywnych form dyskusji i komunikacji między specjalistami praz między naukowcami a dziennikarzami i szerokimi kręgami społecznym. Większy organizm wymusza zmiany struktury wewnętrznej. Tak jest w ewolucji organizmów żywych i tak jest zapewne w systemach społecznych i w noosferze.

Slow science to nawiązanie do powolności i długiego namysłu. Gdzie mniej znaczy więcej. Uważność to sztuka dostrzegania szczegółów z dalszego planu. Pospiech jest wrogiem uważności. System corocznej oceny utrudnia pisanie prac tylko wtedy, gdy jest o czym, a nie dlatego by były punkty do oceny. Aktywna bezczynność w czasie urlopu może wydawać się bezproduktywnym lenistwem. Bezczynność w publikowaniu, aktywność w myśleniu i uważności. Jest jak odpoczynek w czasie długiej wędrówki. Można zerknąć do mapy i sprawdzić, czy idziemy we właściwym kierunku. Tą mapą są wartości i sens. Warto jednak uczynić mała dygresję milczenie może oznaczać brak czegokolwiek do powiedzenia jak i głębszy namysł. Podobnie z leżeniem na trawie - może oznaczać uważność i refleksję, ale może być wynikiem zwykłego i bezmyślnego lenistwa. Trzeba uważności w obserwowaniu by odróżnić jedno od drugiego.

Leżąc na łące lub siedząc na ławeczce w parku rozmyślam w aktywnej bezczynności. Uczę się innej aktywności. By zrobić mniej a przez to więcej. Tak jak w każdym tekście więcej słów nie zawsze czyni więcej treści lub nie czyni wypowiedź bardziej zrozumiałą. W trakcie pisania dokonujemy licznych skrótów. By mniej znaczyło lepiej, a więc więcej zrozumienia i dotarcie do szerszego grona odbiorów. W dobrych redakcjach czasopism proces akceptacji tekstu z recenzjami, poprawkami, dopracowywaniem szczegółów w szerokiej dyskusji przyczynia się do lepszej jakości. Na blogu jest tylko wewnętrzna samokontrola. To słabsze mechanizmu tworzenia dużej wartości. W zespołowym procesie redakcyjnym zazwyczaj powstają lepsze i bardziej komunikatywne teksty (wypowiedzi). Wartość nauki wynika z jej kolektywnego i kumulatywnego charakteru. I z dyskusji.

Pisać z sensem i z potrzeby komunikacji, a nie dla ocen i punktów. Liczby są przydatne tak jak kamienie milowe w czasie pieszej wędrówki. Ocenianie jest pomocne lecz nie jest celem samym w sobie. Niech do publikacyjnej i komunikacyjnej aktywności pobudza wewnętrzna ciekawość a nie punkty. Bo te łatwo wypaczyć, czego przykładem jest najnowsza ministerialna punktacja czasopism pełna absurdów i fałszywej monety.

PS. Wielu naukowców (w tym i ja) w czasie urlopu próbuje nadganiać publikacyjne zaległości, pisać recenzje doktoratów czy habilitacji, ekolodzy pracują w terenie i zbierają materiał do badań. Nie jest łatwo o samodyscyplinę i rzeczywisty wypoczynek.


Notka o autorze: Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, profesorem i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a także członkiem grupy Superbelfrzy RP. Prowadzi blog Profesorskie Gadanie: https://profesorskiegadanie.blogspot.com. Niniejszy post jest poszerzoną wersją felietonu Z Kłobukowej Dziupli dla Wiadomości Uniwersyteckich.

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Wykładam matematykę i staram się postępować na przekór pewnego określenia czym jest wykład: to trans...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykłady w stylu programów popularnonaukowych?
Zawsze najważniejszym jest mieć coś do powiedzenia. Interesującego, ważnego, wartościowego. Dobrze j...
Jak widzę, odniósł się Pan do mojego komentarza, więc odpowiem.Programy B. Wołoszańskiego były różne...
Pani Anno, to co zamierzam napisać dotyczy zarówno psychologów szkolnych jak i pedagogów. I jedni i...
Drodzy Państwo, czy głupotę można nazywać po imieniu? Czy głupota ministra jest głupotą szkodliwą? C...
Jak się zadaje pytanie całej klasie to nie odpowiadają nieśmiali. Te rady są ok tylko dla tych, któr...
Faktycznie ocenomania, czyli obsesja wszystkich: rodziców, uczniów, nauczycieli, na punkcie ocen (a ...
Co się stanie z tą postpiśmienną cywilizacją, gdy nastąpi długotrwały brak energii elektrycznej...?

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie