Specjalne uzdolnienia, talenty, choć są w człowieku i, parafrazując słowa A. Maslowa, „domagają się ujawnienia”, mogą zostać nie odkryte z powodu trudności i problemów związanych z nieodpowiednim spełnianiem przez dziecko oczekiwań jego opiekunów, wychowawców i nauczycieli. Chodzi o pewną skłonność do zajmowania się u dziecka tym, czego nie ma, zamiast tym, co ma.
„Braki” manifestowane przez dziecko w postaci np. nieosiągania właściwych postępów w nauce zawężają pole widzenia dziecka w całości. Paradoksalnie przez koncentrację na problemie „braki” dziecka są wręcz wzmacniane (amplifikowane). A tymczasem to, co dziecko w sobie ma, ten pozytywny potencjał leży sobie odłogiem i nikt się nim nie zajmuje. Można by to zjawisko potraktować jako nadopiekuńczość pedagogiczną, gdyby jej efektem nie było zatracanie talentów dzieci. Wiele problemów rozwojowych, traktowanych jako „braki” rozwiązuje się samo, wynika to z prawa rozwoju. Wymaga tylko czasu i cierpliwości, czasem potrzebna jest odpowiednia pomoc edukacyjna (ale właściwa).
Koncentracja na „brakach” i projektowanie aktywności pedagogicznej wokół tych braków można metaforycznie opisać jako uczenie orłów pływania albo uczenie łabędzi wspinania się po drzewach! Łatwo sobie wyobrazić jakie mogą być efekty!
Współczesny francuski pisarz, Daniel Pennac, mówi: „Na lekcjach nie rozumiałem nic. W pierwszej klasie nauczyłem się tylko literki a”. (Obecnie jest nauczycielem literatury w paryskim liceum, a swoje bolesne przeżycia szkolne opisał w autobiografii „Dziennik szkolny”). Nauczyciele Tomasza Edisona uważali go za niewyuczalnego, a on okazał się być jednym z najbardziej znanych i twórczych wynalazców świata oraz założycielem prestiżowego czasopisma naukowego Science. Ludvig van Beethoven swoją wiedzę matematyczną zakończył na nauce dodawania, a jego nauczyciel orzekł, że jako kompozytor jest beznadziejny. Rzeźbiarz August Rodin, prekursor nowoczesnego rzeźbiarstwa, należał do grupy najgorszych uczniów w szkole i trzy razy nie dostał się do akademii sztuki.
Albert Einstein - jeden z najwybitniejszych fizyków XX wieku, nie mówił do 3 roku życia, jako siedmiolatek z trudem się uczył i miał złe stopnie z matematyki, a jego nauczyciel określił go jako „umysłowo opóźnionego, zagubionego w swoich głupich marzeniach”. Król laptopów Nicholas Negroponte jest dyslektykiem i do dziś nie lubi czytać. Peter J. Daniel (jeden z obecnych szefów Forda) słyszał od swojej nauczycielki „Peter, nic nie jesteś wart, jesteś zgniłym jabłkiem i nigdy nic dobrego nie zdziałasz”. (Właśnie opublikował książkę „Pani Philips się myliła!”). Bardzo złym uczniem był Zbigniew Religa (groziło mu zawalenie matury) i Maja Komorowska (miała ogromne kłopoty z dodawaniem, odejmowaniem i w ogóle nie mogła się nauczyć tabliczki mnożenie). Jonny Deep – jeden z najbardziej utalentowanych i najlepiej opłacanych na świecie aktorów, został wyrzucony ze szkoły w wieku 15 lat.
Profesor Robert J. Sternberg z Tufs University, uznany za jednego z najwybitniejszych psychologów poznawczych, ekspert od kreatywności i inteligencji wspomina, że przez trzy lata nauki w szkole podstawowej był miernym uczniem, a w testach osiągał fatalne wyniki IQ. Gdy miał 10 lat, trafił na nauczyciela, który – z niewyjaśnionych dla niego powodów, jak sam mówi – uwierzył w niego … i odtąd zaczęło mu iść coraz lepiej.
Gillian Lynne – twórczyni choreografii musicalu Cats i Upiór w Operze, w dzieciństwie została wysłana przez nauczycieli do psychologa „z nadzieją”, że coś pomogą na jej ADHD, nadruchliwość i brak koncentracji... Na szczęście psycholog dostrzegł w niej potencjał i talent, zamiast ritalinu dostała skierowanie do szkoły tańca.
Pisarz Marcel Proust w szkole nie potrafił napisać wypracowania, Agatha Christie nie chciała uczyć się pisać. Carla Junga przerażały lekcje matematyki. Pisarz Marcel Proust w szkole nie potrafił napisać wypracowania.
Pablo Picasso nienawidził szkoły i zdawało się, że nie jest zdolny nauczyć się czytać ani pisać, gdy inne dzieci w jego wieku osiągnęły w tym biegłość. Emil Zola otrzymał zero na końcowym egzaminie z literatury.
Piotr Romaniuk – 10-letni geniusz, który wiedzą z chemii i matematyki prześciga studentów, uczy się błyskawicznie języków obcych, a wieku 3 lat już czytał, miał w przedszkolu opinię dziecka mało zdolnego i trudnego... bo nie chciał malować szlaczków, tylko siadał z boku i czytał książki.
Takich przypadków można przytaczać jeszcze więcej. Te historie mają szczęśliwe zakończenia, ale ile talentów zostało zmarnowanych przez brak wyobraźni pedagogicznej oraz wiedzy na temat bogactwa ludzkich talentów, a także niecierpliwość pedagogiczną?
Ile dzieci zamiast lekcji tańca lub dramy ma ordynowane leki uspokajające? A zamiast trudniejszych zadań – wyzwań dla intelektualnych możliwości, dzieci otrzymują obniżenie stopni ze sprawowania za złe zachowanie na lekcji?
Więcej na ten temat można przeczytać w książce „Jak wspierać zdolnego ucznia” autorstwa Małgorzaty Taraszkiewicz i Agnieszki Karpa, WSiP 2009.
Koncentracja na „brakach” i projektowanie aktywności pedagogicznej wokół tych braków można metaforycznie opisać jako uczenie orłów pływania albo uczenie łabędzi wspinania się po drzewach! Łatwo sobie wyobrazić jakie mogą być efekty!
Współczesny francuski pisarz, Daniel Pennac, mówi: „Na lekcjach nie rozumiałem nic. W pierwszej klasie nauczyłem się tylko literki a”. (Obecnie jest nauczycielem literatury w paryskim liceum, a swoje bolesne przeżycia szkolne opisał w autobiografii „Dziennik szkolny”). Nauczyciele Tomasza Edisona uważali go za niewyuczalnego, a on okazał się być jednym z najbardziej znanych i twórczych wynalazców świata oraz założycielem prestiżowego czasopisma naukowego Science. Ludvig van Beethoven swoją wiedzę matematyczną zakończył na nauce dodawania, a jego nauczyciel orzekł, że jako kompozytor jest beznadziejny. Rzeźbiarz August Rodin, prekursor nowoczesnego rzeźbiarstwa, należał do grupy najgorszych uczniów w szkole i trzy razy nie dostał się do akademii sztuki.
Albert Einstein - jeden z najwybitniejszych fizyków XX wieku, nie mówił do 3 roku życia, jako siedmiolatek z trudem się uczył i miał złe stopnie z matematyki, a jego nauczyciel określił go jako „umysłowo opóźnionego, zagubionego w swoich głupich marzeniach”. Król laptopów Nicholas Negroponte jest dyslektykiem i do dziś nie lubi czytać. Peter J. Daniel (jeden z obecnych szefów Forda) słyszał od swojej nauczycielki „Peter, nic nie jesteś wart, jesteś zgniłym jabłkiem i nigdy nic dobrego nie zdziałasz”. (Właśnie opublikował książkę „Pani Philips się myliła!”). Bardzo złym uczniem był Zbigniew Religa (groziło mu zawalenie matury) i Maja Komorowska (miała ogromne kłopoty z dodawaniem, odejmowaniem i w ogóle nie mogła się nauczyć tabliczki mnożenie). Jonny Deep – jeden z najbardziej utalentowanych i najlepiej opłacanych na świecie aktorów, został wyrzucony ze szkoły w wieku 15 lat.
Profesor Robert J. Sternberg z Tufs University, uznany za jednego z najwybitniejszych psychologów poznawczych, ekspert od kreatywności i inteligencji wspomina, że przez trzy lata nauki w szkole podstawowej był miernym uczniem, a w testach osiągał fatalne wyniki IQ. Gdy miał 10 lat, trafił na nauczyciela, który – z niewyjaśnionych dla niego powodów, jak sam mówi – uwierzył w niego … i odtąd zaczęło mu iść coraz lepiej.
Gillian Lynne – twórczyni choreografii musicalu Cats i Upiór w Operze, w dzieciństwie została wysłana przez nauczycieli do psychologa „z nadzieją”, że coś pomogą na jej ADHD, nadruchliwość i brak koncentracji... Na szczęście psycholog dostrzegł w niej potencjał i talent, zamiast ritalinu dostała skierowanie do szkoły tańca.
Pisarz Marcel Proust w szkole nie potrafił napisać wypracowania, Agatha Christie nie chciała uczyć się pisać. Carla Junga przerażały lekcje matematyki. Pisarz Marcel Proust w szkole nie potrafił napisać wypracowania.
Pablo Picasso nienawidził szkoły i zdawało się, że nie jest zdolny nauczyć się czytać ani pisać, gdy inne dzieci w jego wieku osiągnęły w tym biegłość. Emil Zola otrzymał zero na końcowym egzaminie z literatury.
Piotr Romaniuk – 10-letni geniusz, który wiedzą z chemii i matematyki prześciga studentów, uczy się błyskawicznie języków obcych, a wieku 3 lat już czytał, miał w przedszkolu opinię dziecka mało zdolnego i trudnego... bo nie chciał malować szlaczków, tylko siadał z boku i czytał książki.
Takich przypadków można przytaczać jeszcze więcej. Te historie mają szczęśliwe zakończenia, ale ile talentów zostało zmarnowanych przez brak wyobraźni pedagogicznej oraz wiedzy na temat bogactwa ludzkich talentów, a także niecierpliwość pedagogiczną?
Ile dzieci zamiast lekcji tańca lub dramy ma ordynowane leki uspokajające? A zamiast trudniejszych zadań – wyzwań dla intelektualnych możliwości, dzieci otrzymują obniżenie stopni ze sprawowania za złe zachowanie na lekcji?
Więcej na ten temat można przeczytać w książce „Jak wspierać zdolnego ucznia” autorstwa Małgorzaty Taraszkiewicz i Agnieszki Karpa, WSiP 2009.