Strona 1 z 2Geniuszy w społeczeństwie jest około 0,8%, osób wybitnie utalentowanych 2–3%, wybitnie zdolnych około 12%. Zatem geniuszy i osób obdarzonych talentami wysokiej jakości jest razem około 15%. W skali klasy szkolnej może to być 5 uczniów, którzy posiadają talenty wysokiej jakości, możemy mieć także przyjemność pracy z geniuszem.
Problem w tym, że talent w człowieku może się ujawnić nieco później … w życiu lub nie jest takim, którego oczekują nauczyciele.
Specjalne uzdolnienia, talenty, choć są w człowieku i – parafrazując słowa A. Maslowa – domagają się ujawnienia, mogą zostać nie odkryte z powodu trudności i problemów związanych z nieodpowiednim spełnianiem przez dziecko oczekiwań jego opiekunów, wychowawców i nauczycieli. Chodzi o pewną skłonność do zajmowania się tym, czego dziecko nie ma, zamiast tym, co ma. „Braki” manifestowane przez dziecko w postaci np. nieosiągania właściwych postępów w nauce zawężają pole widzenia dziecka w całości. Paradoksalnie przez koncentrację na problemie braki dziecka są wręcz wzmacniane (amplifikowane). A tymczasem to, co dziecko w sobie ma, ten pozytywny potencjał leży odłogiem i nikt się nim nie zajmuje! Można by to zjawisko potraktować jako nadopiekuńczość pedagogiczną, gdyby jej efektem nie było zatracanie talentów dzieci. Wiele problemów rozwojowych, traktowanych jako braki rozwiązuje się samoistnie – wynika to z prawa rozwoju – i wymaga tylko czasu i cierpliwości, a czasem odpowiedniej pomocy edukacyjnej.
Skoncentrowanie się na brakach i projektowanie aktywności pedagogicznej wokół nich można metaforycznie opisać jako uczenie orłów pływania albo łabędzi wspinania się po drzewach. Łatwo sobie wyobrazić efekty!
Szkoła - nie tylko w Polsce, domaga się, aby wszystkie dzieci uczyły się tego samego, tak samo, mniej więcej w tym samym czasie! Jest to mocno paradoksalne założenie! Dzieci rozwijają się w różnym tempie i mają różne potrzeby zarówno rozwojowe, jak i edukacyjne!
Oto kilkanaście przykładów osób, które miały określone problemy w szkole, a mimo to udało im się zrealizować swój plan rozwojowy, rozwinąć skrzydła, chociaż niektórzy z nich czasy szkolne wspominają jako trudne, a nawet traumatyczne!
Współczesny francuski pisarz Daniel Pennac mówi: „Na lekcjach nie rozumiałem nic. W pierwszej klasie nauczyłem się tylko literki «a»”. Obecnie jest nauczycielem literatury w paryskim liceum, a swoje bolesne przeżycia szkolne opisał w autobiografii "Dziennik szkolny".
Nauczyciele Tomasza Edisona uważali go za niewyuczalnego, co jest jednym z najlżejszych epitetów, którym go obdarzano jako dziecko, a tymczasem Edison okazał się być jednym z najbardziej znanych i twórczych wynalazców świata oraz założycielem prestiżowego czasopisma naukowego „Science”.
Ludwig van Beethoven swoją wiedzę matematyczną zakończył na nauce dodawania, a jeden z jego nauczycieli orzekł, że jako kompozytor jest beznadziejny.
Rzeźbiarz August Rodin, prekursor nowoczesnego rzeźbiarstwa, należał do grupy najgorszych uczniów w szkole i trzy razy nie dostał się do akademii sztuki.
Albert Einstein – jeden z najwybitniejszych fizyków XX wieku, nie mówił do 3. roku życia, jako 7-latek z trudem się uczył i miał złe stopnie z matematyki, a jego nauczyciel określił go jako „umysłowo opóźnionego, zagubionego w swoich głupich marzeniach”.
Król laptopów Nicholas Negroponte jest dyslektykiem i do dziś nie lubi czytać, jego historia szkolna to pasmo traumatycznych doświadczeń, a któż z nas – dziś – nie korzysta z jego wynalazku?
Peter J. Daniel (jeden z obecnych szefów Forda) usłyszał od swojej nauczycielki: „Peter, nic nie jesteś wart, jesteś zgniłym jabłkiem i nigdy nic dobrego nie zdziałasz”. (Aby uporać się z traumatycznymi wspomnieniami z lat szkolnych właśnie opublikował książkę "Pani Philips się myliła!").
Bardzo złym uczniem był Zbigniew Religa (groziło mu niezdanie matury).
Maja Komorowska miała ogromne kłopoty z dodawaniem, odejmowaniem i nie mogła się nauczyć tabliczki mnożenia.
Johnny Depp – jeden z najbardziej utalentowanych i najlepiej opłacanych na świecie aktorów ¬– został wyrzucony ze szkoły w wieku 15 lat.
Profesor Robert J. Sternberg z Tufts University, uznany za jednego z najwybitniejszych psychologów poznawczych, ekspert od kreatywności i inteligencji, wspomina, że przez 3 lata nauki w szkole podstawowej był miernym uczniem, a w testach osiągał fatalne wyniki IQ. Gdy miał 10 lat, trafił na nauczyciela, który – z niewyjaśnionych dla niego powodów, jak sam mówi – uwierzył w niego i odtąd zaczęło mu iść coraz lepiej.
Gillian Lynne – twórczyni choreografii do musicalu "Koty" i "Upiór w operze", w dzieciństwie została wysłana przez nauczycieli do psychologa w nadziei, że pomogą na jej ADHD – nadruchliwość i brak koncentracji. Na szczęście psycholog dostrzegł w niej potencjał i talent i zamiast ritalinu dostała skierowanie do szkoły tańca.
Pisarz Marcel Proust w szkole nie potrafił napisać wypracowania.
Agatha Christie nie chciała uczyć się pisać.
Specjalne uzdolnienia, talenty, choć są w człowieku i – parafrazując słowa A. Maslowa – domagają się ujawnienia, mogą zostać nie odkryte z powodu trudności i problemów związanych z nieodpowiednim spełnianiem przez dziecko oczekiwań jego opiekunów, wychowawców i nauczycieli. Chodzi o pewną skłonność do zajmowania się tym, czego dziecko nie ma, zamiast tym, co ma. „Braki” manifestowane przez dziecko w postaci np. nieosiągania właściwych postępów w nauce zawężają pole widzenia dziecka w całości. Paradoksalnie przez koncentrację na problemie braki dziecka są wręcz wzmacniane (amplifikowane). A tymczasem to, co dziecko w sobie ma, ten pozytywny potencjał leży odłogiem i nikt się nim nie zajmuje! Można by to zjawisko potraktować jako nadopiekuńczość pedagogiczną, gdyby jej efektem nie było zatracanie talentów dzieci. Wiele problemów rozwojowych, traktowanych jako braki rozwiązuje się samoistnie – wynika to z prawa rozwoju – i wymaga tylko czasu i cierpliwości, a czasem odpowiedniej pomocy edukacyjnej.
Skoncentrowanie się na brakach i projektowanie aktywności pedagogicznej wokół nich można metaforycznie opisać jako uczenie orłów pływania albo łabędzi wspinania się po drzewach. Łatwo sobie wyobrazić efekty!
Szkoła - nie tylko w Polsce, domaga się, aby wszystkie dzieci uczyły się tego samego, tak samo, mniej więcej w tym samym czasie! Jest to mocno paradoksalne założenie! Dzieci rozwijają się w różnym tempie i mają różne potrzeby zarówno rozwojowe, jak i edukacyjne!
Oto kilkanaście przykładów osób, które miały określone problemy w szkole, a mimo to udało im się zrealizować swój plan rozwojowy, rozwinąć skrzydła, chociaż niektórzy z nich czasy szkolne wspominają jako trudne, a nawet traumatyczne!
Współczesny francuski pisarz Daniel Pennac mówi: „Na lekcjach nie rozumiałem nic. W pierwszej klasie nauczyłem się tylko literki «a»”. Obecnie jest nauczycielem literatury w paryskim liceum, a swoje bolesne przeżycia szkolne opisał w autobiografii "Dziennik szkolny".
Nauczyciele Tomasza Edisona uważali go za niewyuczalnego, co jest jednym z najlżejszych epitetów, którym go obdarzano jako dziecko, a tymczasem Edison okazał się być jednym z najbardziej znanych i twórczych wynalazców świata oraz założycielem prestiżowego czasopisma naukowego „Science”.
Ludwig van Beethoven swoją wiedzę matematyczną zakończył na nauce dodawania, a jeden z jego nauczycieli orzekł, że jako kompozytor jest beznadziejny.
Rzeźbiarz August Rodin, prekursor nowoczesnego rzeźbiarstwa, należał do grupy najgorszych uczniów w szkole i trzy razy nie dostał się do akademii sztuki.
Albert Einstein – jeden z najwybitniejszych fizyków XX wieku, nie mówił do 3. roku życia, jako 7-latek z trudem się uczył i miał złe stopnie z matematyki, a jego nauczyciel określił go jako „umysłowo opóźnionego, zagubionego w swoich głupich marzeniach”.
Król laptopów Nicholas Negroponte jest dyslektykiem i do dziś nie lubi czytać, jego historia szkolna to pasmo traumatycznych doświadczeń, a któż z nas – dziś – nie korzysta z jego wynalazku?
Peter J. Daniel (jeden z obecnych szefów Forda) usłyszał od swojej nauczycielki: „Peter, nic nie jesteś wart, jesteś zgniłym jabłkiem i nigdy nic dobrego nie zdziałasz”. (Aby uporać się z traumatycznymi wspomnieniami z lat szkolnych właśnie opublikował książkę "Pani Philips się myliła!").
Bardzo złym uczniem był Zbigniew Religa (groziło mu niezdanie matury).
Maja Komorowska miała ogromne kłopoty z dodawaniem, odejmowaniem i nie mogła się nauczyć tabliczki mnożenia.
Johnny Depp – jeden z najbardziej utalentowanych i najlepiej opłacanych na świecie aktorów ¬– został wyrzucony ze szkoły w wieku 15 lat.
Profesor Robert J. Sternberg z Tufts University, uznany za jednego z najwybitniejszych psychologów poznawczych, ekspert od kreatywności i inteligencji, wspomina, że przez 3 lata nauki w szkole podstawowej był miernym uczniem, a w testach osiągał fatalne wyniki IQ. Gdy miał 10 lat, trafił na nauczyciela, który – z niewyjaśnionych dla niego powodów, jak sam mówi – uwierzył w niego i odtąd zaczęło mu iść coraz lepiej.
Gillian Lynne – twórczyni choreografii do musicalu "Koty" i "Upiór w operze", w dzieciństwie została wysłana przez nauczycieli do psychologa w nadziei, że pomogą na jej ADHD – nadruchliwość i brak koncentracji. Na szczęście psycholog dostrzegł w niej potencjał i talent i zamiast ritalinu dostała skierowanie do szkoły tańca.
Pisarz Marcel Proust w szkole nie potrafił napisać wypracowania.
Agatha Christie nie chciała uczyć się pisać.
Czytaj dalej...