Z badań wynika, iż dorośli jeszcze korzystają i uczą się z książek, ale dzieci i młodzież szybciej uczy się z Internetu lub telewizji i to w rytmie MTV. No cóż, wychowanie przy pomocy "elektronicznej niańki" zmieniło ich preferencje percepcyjne. Nie można się z tym nie liczyć w szkole. Trzeba spróbować na to zareagować w pozytywny sposób.
Jednakże - przy całym tym radzeniu sobie przez dzieci i młodzież z "elektronicznym" światem (daleko lepiej niż my - dorośli), pozostaje problem, którego nie rozwiąże żaden komputer. Jest to jeden z najważniejszych problemów człowieka, od wieków brzmiący tak "kim jestem, dokąd idę i po co to wszystko?"
Problem ten był niegdyś rozwiązywany serią specjalnych ceremonii i obrzędów, w tym inicjacją w dojrzałość. Teraz - nie ma prawie nic. Zaś potrzeba wspólnoty, wrażeń, uczuć i wreszcie potrzeba znalezienia jakichkolwiek "połączeń" by znaleźć własny sens w otaczającej rzeczywistości domaga się zrealizowania! U każdego. W tych najważniejszych obszarach, jakimi są m.in.: kształtowanie obrazu samego siebie, kształtowanie relacji ja-świat, pokonywanie problemów osobistych i społecznych, które docierają do świadomości dzieci (jak przemoc, alkoholizm, narkomania, zagrożenia ekologiczne, do takich problemów jak wybór drogi życiowej, kształtowanie swojej przyszłości) - dzieci są pozostawiane same sobie. W pewnym momencie zaś wymaga się, aby dziecko zachowywało się w sposób "dorosły", odpowiedzialny! A więc - ludzie robią co mogą, co wiedzą, robią to, czego się nauczyli, zaobserwowali w swoim świecie, aby czuć się dobrze, tak jak potrafią. Jedni mają szczęście wychowywać się w przyjaznym im, korzystnie stymulującym rozwój środowisku, inni mają mniej szczęścia (ale to przecież nie ich wina!). Zatem poddawani są (mniej lub bardziej) chaotycznej stymulacji: różnej jakości oddziaływań wychowawczych domu i środowiska rówieśniczego, internetu, mass mediów, lektur, kina, itp.
W tym całym świecie – szkoła także nieco przypomina wieżę Babel! Kilkanaście języków opisywania i wyrażania świata: biologia, fizyka, matematyka, język ojczysty i języki obce, geografia, historia... Czym się żywi euglena? Jaką rybę jadł Wokulski? Wzór na prędkość światła? Urszulka i jej poetyckie talenty. Bogactwa mineralne Meksyku. Cierpienia młodego Wertera. Krucjaty dziecięce... Nowa lekcja, nowy język, inna epoka. Zdarza się, że uczeń nawet się nie dowie, że cały czas jest mowa o tym samym! Fakty, daty, wykresy, słówka, wzory, skrawki ... rozrzucona układanka świata do zapamiętania i zapomnienia.
Co dalej? Jak można na to zareagować? Co można zrobić, aby czas spędzony przez ucznia w szkole, tj. około 20 tysięcy godzin, był dla niego pożyteczny? Bo jeżeli będzie to czas pożytecznie i sensownie spędzony - wtedy i praca nauczyciela będzie odbierana jako pożyteczna i sensowna! Zmieni to bardzo punkt widzenia. Kiedy czujemy, iż nasza praca, nasze oddziaływania mają głębszy sens - jesteśmy bardziej zmotywowani, zaangażowani - także do poszukiwań nowych, lepszych rozwiązań, jesteśmy bardziej otwarci, spokojni; nastawieni na zrozumienie drugiego człowieka, współpracę i niesienie pomocy, tam, gdzie jej trzeba.
Przeprowadziłam krótką, telefoniczną ankietę wśród ludzi, którzy aktualnie są uczniam lub byli kiedyś uczniami (a nie są teraz nauczycielami). Zadawałam pytanie: Odpowiedz szybko, jakie jest twoje pierwsze skojarzenie na hasło „dobra szkoła”?
Oto kilka odpowiedzi: "ergonomia nauczania, bloki wiedzy", "przyjazne i ładne środowisko, tyle godzin tam się siedzi", "ciekawe lekcje, bo przecież wszystko jest ciekawe - tylko sposób podawania czasem tak nudny...", "uczyć tych wszystkich wynalazków >jak się uczyć<", "rozmowy >o życiu<, które dotyczy człowieka w danym wieku, a nie ile nóżek potrafi wyprodukować z siebie ameba", "uczyć jak zrozumieć ten chaos".
Przeprowadziłam również rozmowy ze znajomymi nauczycielami. Pytałam co myślą o tak zwanej "reformie". Prosiłam o pierwsze emocje i wrażenia jakie wywołuje w nich owo hasło. Oto kilka z nich: "Znowu coś tam wymyślili? Przecież my nic nie wiemy"; "Ta >reforma< to jak Buka z Muminków, albo ta kometa, która nadchodzi i nie-wiadomo-co-to-jest"; "Dlaczego mam pracować inaczej? Jakie będę miał z tego korzyści?"; "Na czym to wszystko ma polegać? Wiadomo iż każdy zareaguje oporem, jak nie wie o co chodzi!"
***
Wracając to pytań podstawowych - dalej - stawiam pytanie: jak wy sami chcielibyście, aby było? Jak sami wyobrażacie sobie lepszą szkołę, bardziej dostosowaną do realiów życia, do przyszłości, w której znajdzie się wasz uczeń? Czego chcielibyście go nauczyć?
To pytanie zadaję też każdemu kto czyta ten tekst. Odwołaj się, proszę, do swojego doświadczenia. Pomyśl, co ci najbardziej doskwierało w Twojej karierze szkolnej, co było dobre? Co wyniosłeś ze szkoły w sensie: wiedzy, umiejętności, wyobrażeń o życiu, wartości i przekonań na swój temat? Czego się nauczyłeś o samym sobie? Co było ważne dla Twojego życia? Bez czego zupełnie dobrze sobie radzisz? Jeśli sam miałbyś zaprojektować klasówkę z umiejętności życiowych - teraz, wiedząc to wszystko, co dodałbyś do swojej edukacji?
Pomyśl jak można pogodzić obie perspektywy: własnych doświadczeń i przewidywanych doświadczeń potrzebnych dziecku do sprawnego, samodzielnego funkcjonowania w świecie za ileś tam lat?
Do czego może służyć szkoła? Jak wykorzystać zasadnicze możliwości tej struktury, czyli długotrwałe i systematyczne oddziaływania?
Pracowaliśmy nad tym zagadnieniem z grupą nauczycieli. Pojawiały się różne opinie, małe i duże pomysły, konkretne i zupełnie abstrakcyjne, niektóre sprzeczne... Po pewnym czasie (bardzo pracowitym!) doszliśmy do wniosku, iż my to wszystko wiemy. Wiemy jak może być lepiej dla ucznia. Oraz - drugi wniosek, że wtedy będzie nawet lepiej dla nauczyciela. To, co było szczególnie podkreślane to poczucie sensu pracy!
Właściwie nasuwa się jeden, generalny wniosek: odwołując się do osobistej wiedzy nauczycieli i jego doświadczenia (z trzykrotnym podkreśleniem, iż jest to ogromny potencjał!) – zmiany na lepsze są możliwe. Potrzebna jest tylko pewna rekonstrukcja doświadczenia, świadoma kontrola nad własnym doświadczeniem wyniesionym z praktyki i "trochę narzędzi".
Na zakończenie owa grupa nauczycieli wysunęła także taki postulat: my chcemy się uczyć - prosimy o szkolenia wspomagające naszą pracę: metod uczenia, zarządzania klasą, współpracy z rodzicami, a także dotyczące rozwoju osobistego, komunikacji i nowości z zakresu psychologii i pedagogiki.
Taki wniosek cieszy. Bo dobra szkoła opłaca się wszystkim.
(Notka o autorce: Małgorzata Taraszkiewicz: psycholog edukacyjny,
trener, członek Grupy Edukacyjnej XXI, członek zespołu e-Redakcji
Edunews.pl)