Od początku nie ukrywałem swojego krytycznego stosunku do raportu „Młode Głowy”, z badania kondycji psychicznej młodego pokolenia, przeprowadzonego z inicjatywy Fundacji UNAWEZA. Swoje zastrzeżenia zawarłem w poprzednim artykule opublikowanym na blogu, „Urządzimy młodym nowy, wspaniały świat” (link). Kto nie czytał, niech rzuci okiem, aby lepiej rozumieć tło tego, co napiszę poniżej.
Mogę tylko żałować, że moja krytyka ma niewielki zasięg i odpowiednio do tego niewielkie znaczenie, bo dokument ów (link) nadal funkcjonuje w najlepsze w przestrzeni publicznej. Ma wielu entuzjastycznych odbiorców, traktujących jego zawartość niczym prawdę objawioną, a besztających takich jak ja sceptyków za szkodliwe bagatelizowanie albo lekceważenie problemu. Cóż, krytyczną opinię dyktuje mi rozum oraz doświadczenie w pracy w środowisku szkolnym, ale trudno jest w dzisiejszym czarno-białym świecie przebić się do odbiorców ze zniuansowanym komunikatem. W tym konkretnym przypadku, z wyjaśnieniem, że nawet realnie istniejące zjawisko można tak zbadać i przedstawić, że szkody zdecydowanie przewyższą ewentualne pożytki.
Darowałbym sobie dalsze kopanie się z koniem, gdyby nie pani redaktor Beata Igielska, która napisała dla Polskiej Agencji Prasowej bardzo rzetelną analizę rzeczonego raportu. Można i warto zapoznać się z tym materiałem, zatytułowanym: Zdrowie psychiczne dzieci. Czy jest tak fatalnie, jak niedawno mówiono?. To kawał dobrej dziennikarskiej roboty, prezentujący różne punkty widzenia, zarówno niezaangażowanych w projekt specjalistów, jak prof. Bogusław Śliwerski, prof. UAM Jacek Pyżalski oraz Tomasz Bilicki, jak koordynatora badania, na podstawie którego powstał raport, dr. Macieja Dębskiego.
Specjaliści zgodnie skrytykowali metodologię. Przyznali, owszem, że wyniki badania odzwierciedlają jakąś prawdę, ale jaką, w jakim stopniu i na ile wiarygodnie – bardzo trudno powiedzieć. Zwrócili uwagę, że przerysowanie skali problemu niesie ryzyko zaniedbania innych grup młodych ludzi, z odmiennych powodów wymagających zainteresowania. Profesor Śliwerski napisał wprost, że nieprofesjonalnie przedstawione wyniki badań prowadzą do zafałszowania rzeczywistości.
O tym, że placówki oświatowe powoli zamieniają się w zakłady opieki psychiatrycznej, mówiłem publicznie jako panelista, podczas konferencji organizowanej w 2018 roku przez redakcję „Rzeczpospolitej”. Wśród słuchaczy była ówczesna minister Anna Zalewska, która zresztą bardzo obruszyła się na moją wypowiedź (kto ciekawy, może przeczytać: Pani minister w trzech interakcjach, z uogólnieniem). Widzę zatem problem od wielu lat, ale uważam, że raport „Młode Głowy” dolał tylko benzyny do emocjonalnego pieca, a nie przybliżył nas do jego rozwiązania.
W artykule red. Igielskiej znajdują się - autoryzowane, jak zakładam - wyjaśnienia koordynatora badania. Niestety, ich lektura utwierdza mnie tylko w krytycznej opinii.
Dr Dębski oznajmia, że raport jest pierwszą częścią większego projektu. Przyznaje przy tym, że mimo imponującej liczby ponad 184 tysięcy respondentów, nie jest on reprezentatywny dla całej populacji młodych ludzi w badanym przedziale 9-19 lat. Mówi wprost, że zamiarem nie było opublikowanie badania reprezentatywnego. Szkoda, że nie wynikało to z treści raportu, nie opatrzono też znakami zapytania wypływających z niego „porażających” wniosków. Epatowanie liczbą ankietowanych wywołało wrażenie wiarygodności wyników, co zresztą potwierdza się w różnych mediach, bezkrytycznie powołujących się na tę liczbę.
W swojej pierwszej opinii o raporcie w szczególny sposób skrytykowałem zawarte w nim rekomendacje. W wypowiedzi dla red. Igielskiej koordynator stwierdził, że wychodziły one poza wyniki samego badania, odzwierciedlając inne doświadczenia i poglądy ich autorów. Innymi słowy, przyznał, że do treści upozowanej na naukową doklejono dział publicystyczny…
Nie zreferuję w tym miejscu tego, co pan Dębski mówi dziennikarce o metodologii badania. Można sobie poczytać w końcowych akapitach jej artykułu. Napiszę tylko, że mnie jego wywód zupełnie nie przekonał, stanowiąc także publicystykę, a nie rzetelny (nawet bardzo uproszczony) opis metody naukowej.
Nie wiem, co dobrego może przynieść raport „Młode Głowy”, ani kto będzie w stanie odcedzić z niego sensowne treści i je właściwie spożytkować. Wątpię również w naukową wartość „potężnego pliku źródłowego”, jaki z czasem ma zostać oddany do dyspozycji różnych badaczy. Może wartością dodaną będzie zapowiedziany przez Fundację UNAWEZA profilaktyczny, bezpłatny i ogólnodostępny program profilaktyczny, jakkolwiek patrząc na poziom rekomendacji zapisanych w raporcie czuję niepokój, że stanie się on głównie pożywką dla wyobraźni rzeszy domorosłych psychologów i psychiatrów-amatorów.
Póki co, niezaprzeczalnym efektem publikacji raportu jest spopularyzowanie tematu samobójstw w środowisku młodych ludzi, czyli to, przed czym z całą stanowczością i od dawna przestrzegają naukowe autorytety. W swojej codziennej praktyce już teraz obserwuję, że szybko rośnie grupa rodziców pełnych obawy, że ich dzieci mogą popełnić samobójstwo. Ten lęk przenoszą na szkołę, oczekując od nauczycieli bezkrytycznego dostosowania się do zachcianek młodych ludzi, pod szantażem odpowiedzialności, jeśli dziecko sobie coś zrobi. Tylko w ostatnim miesiącu taki wątek pojawił się w mojej szkole w trzech różnych rozmowach z rodzicami.
W konkluzji mogę jedynie wyrazić ubolewanie wobec Fundacji UNAWEZA z powodu przerysowania do granic absurdu skądinąd bardzo poważnego problemu, który z racji swojej natury wymaga najwyższej rozwagi i odpowiedzialności za słowa.
Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się w blogu autora.