Triada niedopasowania. O misji polskiej szkoły

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Spis treści

system oświatyCzy przy obecnych regułach gry polska szkoła może dobrze wypełniać swoją misję? Jaki charakter szkoły one kształtują? Jaki rodzaj dyrektora, nauczyciela i ucznia promują? Odczuwam pewną satysfakcję, podejmując tytułowy temat, bo są w nim same proste pytania. A na proste pytania można udzielać wyłącznie prostych odpowiedzi...
 

To drastyczny i, niestety, prawdziwy przykład niedopasowania misji, reguł (tu: awansu zawodowego) i ludzi (którzy pozwalają sobie tak traktować swoją pracę i nie ponoszą z tego tytułu żadnych konsekwencji). Najgorsze jest właśnie to, że wszyscy o tym wiedzą, otwarcie podnoszą tę kwestię i... nic. Brak urzędowych sposobów na radzenie sobie z tego typu sytuacjami, a te nieurzędowe nie mają w oświatowej rzeczywistości dostatecznej racji bytu.

I w tym być może tkwi sedno problemu systemu edukacji. Jest w wysokim stopniu mechanicznie zbiurokratyzowany, za to takie pojęcia jak kultura organizacji, etyka zawodowa nauczycieli, kultura pracy mają w nim na tyle małe znaczenie, że wręcz nie są przedmiotem dyskursu. Dlatego takie zdarzenia jak chociażby opisywany kiedyś w gazetach mobbing w gronie pedagogicznym, polegający m.in. na wkładaniu przez jedną nauczycielkę drugiej psich odchodów do kieszeni płaszcza, w środowisku szkolnym nie spotkał się z potępieniem, a dyrektor szkoły, jak długo mógł, udawał, że nic się w jego gronie pedagogicznym nie dzieje.

Dyrektor szkoły też jest bowiem przede wszystkim urzędnikiem. Jego rolą jest odpowiednie sporządzanie dokumentów – nadzorujący jego pracę urzędnicy tylko je są w stanie sprawdzić i tylko one ich obchodzą. Jeśli rzeczywistość nie zgadza się z dokumentami, cóż, tym gorzej dla niej, ale na ogół nie wychodzi to na światło dzienne, bo i po co, komu to potrzebne? Miarą dyrektorskiego kunsztu jest np. umiejętność wypełniania rubryk w arkuszu organizacyjnym, tak aby urzędnik samorządowy się nie przyczepił i arkusz podstemplował – każdy ma na to swój patent, a spotkania dyrektorów szkół służą często wymianie tego typu doświadczeń. Czy organizacja zajęć sprzyja rozwojowi uczniów i jest dopasowana do ich potrzeb? To nie jest przedmiotem niczyjej oceny. Może poza oceną uczniów. Ale ich głos się nie liczy.

Co więc robią uczniowie? Obijają się o ściany, konfrontują z niemożnościami i szukają sposobów na przetrwanie w szkole. Niemożności jest wiele – np. nie można zmienić profilu klasy, choć zmieniło się plany na przyszłość, nie można nic zrobić z nauczycielem, który, choć dyplomowany, na lekcji każe czytać podręcznik, nie można się poskarżyć, bo nawet jeśli ktoś wysłucha, nic z tym nie będzie umiał zrobić, a najpewniej potraktuje jako mało wiarygodne fantazje nieodpowiedzialnej młodzieży. Pozostaje strategia zgodna z polskim przysłowiem: pokorne cielę dwie matki ssie. Można nauczyć się pokory, cierpliwego znoszenia nudy, milczącej akceptacji dla bylejakości – przecież szkołę skończyć trzeba. Za to, jeśli system i jego przedstawiciel – nauczyciel gdzieś „pęknie” i okaże swą słabość, o, będzie można wypłacić z nawiązką: agresją, cynizmem, lekceważeniem, a chociażby butą.

Paradoksalnie, na radzenie sobie z tego typu problemami też brakuje urzędowych sposobów. Co prawda, od kiedy nauczyciel ma status funkcjonariusza publicznego, w skutecznym karaniu najbardziej niegrzecznych uczniów wyręcza go policja. Ale te bardziej subtelne niegrzeczności zostają. W walce z nimi nauczyciel jest najczęściej pozostawiony samemu sobie. Na studiach nie uczą, jak sobie radzić z niegrzecznymi uczniami, a w pokoju nauczycielskim czy gabinecie dyrektora, gdzie nauczyciel powinien otrzymać systemowe wsparcie, na pytanie: „Mam problem, czy mógłbyś mi pomóc?” usłyszeć może najpewniej odpowiedź: „A ja nie mam! Radź sobie sam.”. Koło niemożności się zamyka – tylko tym razem ofiarą jest nauczyciel, który przecież ma realizować misję. Po takiej odpowiedzi nikt już nie uwierzy w jej powodzenie.

W systemie edukacji potrzebna jest zmiana, ale nie wierzę, by mógł jej dokonać nawet najbardziej światły minister. To zmiana kultury pracy i kultury organizacji, jaką jest szkoła, dopasowanie ich do jej misji. To odbiurokratyzowanie szkoły i danie jej autonomii – przynajmniej tyle, ile będzie w stanie udźwignąć, na początek. Choć może się mylę, może minister mógłby coś zrobić – np. zacząć mówić o kilku prostych sprawach: że szkoła jest dla uczniów, że to ich rozwój jest najważniejszy, że prowadzenie ciekawych lekcji to nauczycielski obowiązek i miara jego kunsztu. Że dyrektorzy mają podejmować działania na rzecz realizowania misji swych szkół i nie bać się – bo po pierwsze, są liderami i wychowawcami młodzieży, a dopiero po drugie – urzędnikami. Podobnie nauczyciele – są profesjonalistami, których zadaniem jest w sposób ciekawy, twórczy pokazać młodym ludziom świat wiedzy, a dopiero potem funkcjonariuszami publicznymi. A jedni i drudzy są w tym, co robią, odpowiedzialni przede wszystkim przed uczniami i ich rodzicami, a dopiero potem przed urzędnikami.

Szkoła musi być odważna, żeby mogła być ciekawa! A tylko taka jest coś warta. I tylko taka może dobrze realizować swoją misję.

Notka o autorze: Anna Sobala-Zbroszczyk jest dyrektorem II Społecznego Liceum Ogólnokształcącego im. Pawła Jasienicy Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Warszawie

 
Niniejsza wypowiedź pochodzi z publikacji: Edukacja dla rozwoju / [red. Jan Szomburg, Piotr Zbieranek]; Polskie Forum Obywatelskie - Gdańsk : Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, 2010. - (Wolność i Solidarność ; nr 22)
 
 
Edunews.pl oferuje cotygodniowy, bezpłatny (zawsze) serwis wiadomości ze świata edukacji. Zapisz się:
captcha 
I agree with the Regulamin

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie