Nie możemy mówić o współczesnej edukacji, nie mówiąc o zmianach zachodzących w społeczeństwie. Przecież to szkoły przygotowują uczniów do życia w społeczeństwie, odnalezienia swojego miejsca na rynku pracy czy efektywnego wykorzystania dóbr zdigitalizowanej przestrzeni.
Pierwsza wielka zmiana, jaką obserwujemy, ma charakter gospodarczy. W krajach rozwiniętych coraz mniej osób wykonuje prace fizyczne, niewymagające wielu umiejętności czy długotrwałego kształcenia. Godzinowa stawka wykonującego takie zadania pracownika w Stanach Zjednoczonych czy Japonii, utrzymuje się na poziomie 20-25 dolarów. Odpowiednio w Meksyku i Korei jest to 5-15 dolarów. W Chinach zaś praca ta wyceniana jest na mniej niż dolar za godzinę.
Nic dziwnego zatem, że coraz więcej osób zatrudnianych jest do wykonywania tych, niewymagających wykształcenia zawodów, w krajach rozwijających się, aniżeli w przypadku krajów rozwiniętych. Podobnie rzecz się ma przy rutynowych pracach umysłowych takich, jak wsparcie klienta czy realizacja płatności. Niezwiązane z określonym miejscem, mogą być wykonywane właściwie wszędzie. I prawdopodobnie będą. Decyzja ta podyktowana jest różnicami w standardzie życia i poziomie wynagrodzenia, które obserwujemy w różnych zakątkach globu.
Jeśli rewolucja przemysłowa opierała się w dużej mierze na zastępowaniu pracowników fizycznych maszynami, rewolucja informacyjna polega na zastępowaniu maszynami pracowników umysłowych.
W obliczu tych zmian rośnie znaczenie nierutynowych zawodów, wymagających zaawansowanych umiejętności i wysokiego poziomu edukacji. Żadna maszyna nie zastąpi umiejętności krytycznego myślenia, rozwiązywania problemów, kreatywności czy innowacyjności. Podobnie jak kompleksowych umiejętności komunikacyjnych, wyciągania wniosków z analizowanych danych, żyłki przedsiębiorczości czy rozumienia innych kultur. Warto zaznaczyć, że aż 60 proc. obrotów gospodarczych w niektórych krajach zachodnich, jest wypracowywane przez osoby wykonujące bardziej skomplikowane zawody.
Modyfikuje się także krajobraz informacyjny. Zmiany porównywalne do obserwowanych dziś, przyniosło niegdyś wynalezienie druku. Wcześniej nie czytano, ponieważ dostęp do informacji był ograniczony. Spisywane na manuskryptach teksty, czy ich wykonywane ręcznie kopie, były drogie. Obecnie podobnej wagi zmianę obserwujemy nie w dostępie do informacji, ale w procesie jej tworzenia. Dzięki Internetowi każdy może być wydawcą czy autorem. Koszty opublikowania myśli są właściwie zerowe.
Jesteśmy bombardowani informacjami. Internet to pole do popisu dla milionów autorów, którzy być może w innym wypadku zostaliby zignorowani. Tworzą rzeczy absolutnie fenomenalne, ale też i te nie wnoszące żadnej wartości. Nie miałoby to tak wielkiego znaczenia, gdyby nie fakt, że w tym natłoku informacji musimy znaleźć treści, których potrzebujemy, przy pomocy wyszukiwarek i tzw. słów kluczowych. Musimy też umieć znaleźć siebie nawzajem.
Niestety większość szkół nie jest przystosowana do zmian o charakterze gospodarczym, jak i informacyjnym. A to one stanowią najważniejsze wyzwania dla współczesnej edukacji. Obecny kształt systemu edukacji wymyślono w czasach, gdy 3/4 ludzi pracowało w fabrykach lub rolnictwie. Dziś, gdy proporcje się zmieniły, i 3/4 wykonywanych w zachodnim świecie zawodów ma charakter usługowy lub kreatywny, system edukacji wygląda bardzo podobnie. Szkoły, operując standardami i programami nauczania, nakładają ograniczenia na wiedzę swoich uczniów. Zdają sobie jednocześnie sprawę, że żyjemy w świecie pozbawionym jakichkolwiek granic.
Badania pokazują, że edukacja opiera się na zapamiętywaniu i wiedzy proceduralnej na niskim poziomie. Przeciętny amerykański licealista spędza 80-85 proc. swojego czasu na odtwarzaniu tego, co potrafi. Uczniowie klas piątych poświęcają pięć razy więcej czasu na wykonywanie zadań, wymagających najprostszych umiejętności, niż na rozwiązywanie problemów. Ci z pierwszych czy trzecich klas aż dziesięć razy więcej. Wiedza, którą zdobywamy w szkołach, ma we współczesnym świecie coraz mniejsze znaczenie. Informacje, których przyswajanie zajmuje uczniom tak wiele czasu, można znaleźć w mniej niż 5 sekund, przy użyciu internetowej wyszukiwarki.
Dlatego właśnie szkoły powinny uczyć krytycznego myślenia i rozwiązywania problemów, efektywności we współpracy i komunikowaniu. A także innowacyjności i kreatywności, którą nie tak łatwo jest w sobie odkryć, wpisując gotowe zapytanie w wyszukiwarkę. Dzięki kształtowaniu tych umiejętności, uczniowie są bardziej zainteresowani nauką, wykazują większe zaangażowanie i mają lepszą zdolność zapamiętywania.
Niestety, w szkołach nadal zakorzeniony jest ten nienowoczesny styl prowadzenia zajęć. Większość sal lekcyjnych wygląda podobnie, jak te sprzed dwóch stuleci. Nauczyciel zajmuje centralne miejsce w klasie, uczniowie siedzą w ustawionych w kolumnach ławkach. Znaczną część czasu spędzają skupieni na samodzielnym wykonywaniu zadań. Czy ten styl nauczania przygotowuje uczniów do dorosłego życia? Czy dzisiejsi absolwenci odnajdą się we współczesnym społeczeństwie i cyfrowej przestrzeni? Czy poradzą sobie na rynku pracy?
Widać tu brak logiki. I na ten brak logiki nie możemy sobie pozwolić. Żyjemy w zdigitalizowanym świecie i czas przestać udawać, że nadal pracujemy przy pomocy kartki papieru i ołówka. Musimy przemyśleć programy nauczania i sposób oceniania uczniów. A także skorzystać z dobrodziejstw, jakie przynosi nam technologia.
Znacząca w tej ostatniej kwestii będzie rola liderów. Ci, odpowiedzialni za wprowadzanie nowych szkolnych paradygmatów i mający formalny autorytet (np. władzę administracyjną czy legislacyjną), często są osobami najmniej zorientowanymi w tym globalnym, zdigitalizowanym krajobrazie. To wielkie wyzwanie. Jeśli potrzeb tych wszystkich zmian nie pojmą liderzy, nie nastąpią one nigdy.
Notka o autorze: Scott McLeod zajmuje się przywództwem edukacyjnym, jest założycielem UCEA Center for the Advanced Study of Technology Leadership in Education (CASTLE) na Uniwersytecie w Kentucky. Więcej na: www.scottmcleod.net. Prezentowany tekst przemówienia wygłoszony został na konferencji TEDxASB. Tłumaczenie: Weronika Przecherska, źródło: Instytut Obywatelski.