Zastanawiam się, ile jeszcze potrzeba napisać raportów i przedstawić dowodów na to, że polska szkoła nie ma nic wspólnego z normalną edukacją i kształceniem kompetencji, aby urzędnicy MEN otworzyli oczy i przekonali się, że wymyślili nie system oświaty, lecz szkaradnego i brzydkiego potwora, który na każdym szczeblu kształcenia szkodzi uczniom w nauce. Ta chwila, sądząc po samozachwytach, pewnie nie szybko nastąpi. Oczywiście to, że przy każdym nieprzemyślanym pomyśle tracą uczniowie, nic nie znaczy dla ministra i jego podwładnych – przecież to nie dla uczniów jest polska szkoła.
Mnożą się ostatnio przygnębiające doniesienia z polskiej szkoły upowszechniane przez Gazetę Wyborczą, Dziennik Gazetę Prawną, Rzeczpospolitą czy Politykę. Czy to czarnowidztwo, czy faktycznie prawdziwy obraz sytuacji? Czy polską publiczną szkołę możemy już uznać za „Ośrodek Zwoju Edukacji“? Wątków do rozwinięcia jest wiele - ale ograniczę się do dwóch, które najbardziej mnie poruszyły.
Dziecko niszczone w szkolnej rzeczywistości
Najnowszy raport „Dziecko w szkolnej rzeczywistości“, przygotowany pod redakcją prof. Haliny Sowińskiej z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu nie mógłby się ukazać przy finansowaniu MEN ani podległych mu instytucji. Z podstawowej przyczyny – pokazuje, że ten piękny system, który tak chwalą nam zagranicą (patrz: Polskie przedszkola pod lupą), jest po prostu szkodliwy dla najmłodszych uczniów i ich edukacji.
Z raportu wynika, że dziecko ma robić zadania, wypełniać polecenia nauczyciela i nie dyskutować. Nawet wówczas, jeśli to cofa je w rozwoju. Przecież nie jest istotny wysiłek i umiejętności ucznia, tylko wynik na bzdurnych testach, które rozmnożyły się w szkole jak szczury. Wyniki pokazują również, że część nauczycieli nie potrafi pracować z uczniami, no bo jak inaczej można zinterpretować takie dane:
- 52 proc. dzieci uważa, że posiadanie innych poglądów, niż ma nauczyciel, jest karane;
- 37 proc. uczniów w przypadku porażki nie otrzymuje wsparcia ze strony nauczyciela;
- 35 proc. dzieci nie czuje się w szkole bezpiecznie z powodu oskarżeń i donosów rówieśników, których faworyzuje nauczyciel.
Ale to już nie powinno dziwić, bo przecież nauczyciel w szkole nie ma uczyć i pomagać tylko wypełniać formularze i pisać raporty dla urzędników, aby mogli dowiedzieć się na tej podstawie, jak pracuje szkoła.
Przygnębiający jest ten obraz polskiej oświaty w w oczach naukowców z 11 uczelni, którzy sprawdzili, jak pracuje 225 przedszkoli oraz szkół podstawowych (klasy I-III) w kraju. Badania przeprowadzono po dekadzie od wprowadzenia reformy (z 1999 r.) i zakończono przed rokiem. O tym, że polska szkoła mocna jest schematem a nie wiedzą i umiejętnościami pisałem też nie tak dawno komentując wyniki tzw. OBUTu (patrz: Szkoła schematów wygrywa ze szkołą kreatywności).
Planiści (reform) od siedmiu boleści
Kolejny bubel to przesunięcie reformy obniżenia obowiązku szkolnego do 2014. Ktoś przytomnie zauważył, że takie opóźnienie spowoduje, że wówczas do szkół pójdzie dużo więcej uczniów niż planowano i wprowadzenie reformy oznaczać będzie dużo wyższe koszty przerzucone na samorządy. Znów komuś w MEN klapki na oczy spadły, jak przygotowywał tę propozycję? Przecież takie rozwiązanie to nic innego tylko jeszcze większy bałagan organizacyjny, a dodatkowo ścisk w szkołach. Zgadzam się z poglądami, że ta reforma i sposób jej realizacji powinny zaliczać się do sztandarowych przykładów na wszystkich zajęciach z zarządzania i komunikacji społecznej o tym, jak nie należy wprowadzać zmian (patrz: Jak nie przeprowadzać reform (edukacji)). Bo to murowany zwycięzca do tytułu Edukacyjny Bubel Dekady, gdybyśmy mieli taki konkurs kiedyś ogłosić i przeprowadzić.
Za każdym razem gdy oglądam teledysk "Another Brick in the Wall Part 2" grupy Pink Floyd z nieśmiertelnego albumu „The Wall“, nie mogę się nadziwić temu, jak niewiele zmieniło się w szkole na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Wprawdzie pojawiło się trochę technologii w szkołach, Unia Europejska nie pozwala już bić dzieci, są trochę ładniejsze budynki i sprzęty, ale idea szkoły (XIX-wiecznej) i sposób nauczania pozostały praktycznie nie zmienione. W polskiej szkole uczeń nie może powiedzieć jak Mark Twain: „Nigdy nie pozwoliłem mojej szkole stanąć na drodze mojej edukacji“. Bo szkoła staje na tej drodze twardym butem i nie pozwala na żadną sensowną edukację w szkole. Ja naprawdę nie dziwie się, że popularność edukacji wirtualnej i nieformalnej rośnie. Jak tak dalej będzie to scenariusz „zwoju“ szkoły, opisany przez OECD jako „demontaż“ napewno się zrealizuje...
Polska szkoła jest już chyba pod ścianą. Hej MEN, do you see that?
Przepraszam, że znów narzekam...
(Źródło: Gazeta Wyborcza, Onet.pl, opr. własne)
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym)