Ten nieco prowokacyjny i dwuznaczny tytuł powstał w dialogu, w czasie przygotowywania długiego wywiadu i webinarium dla Planu Daltońskiego. Tematem była edukacja a z racji mojej specjalności naukowej (biolog, ekolog, entomolog) pojawił się także akcent entomologiczny, czyli w potocznym rozumieniu "robalowy".
Słowo robal to nieco bardziej emocjonalnie nacechowana odmiana robaka. A robak pochodzi od chrobak, czyli czegoś małego, chroboczącego, raczej nieprzyjemnego w konotacji. Nasi słowiańscy przodkowie robalami nazywali gryzonie, różne bezkręgowce, w tym owady, płazy czy gady (żmije). Tak czy siak robak to coś nieprzyjemnego, coś co szkodzi, podgryza. Potem biolodzy w swoich dociekaniach i opisach musieli zawęzić pola semantyczne wielu słów by język był komunikatywny. Obecnie robaki to tylko mała grupa bezkręgowców pasożytniczych: robaki obłe (np. glista ludzka) i robaki płaskie (np. przywra, tasiemiec). Nie chroboczą ale nas podjadają i szkodzą. Osobno wydzielone zostały owady (czyli te, co wadzą). A osobno inne dawniej chroboczące szkodniki. Bogactwo języka i bogactwo różnych zwierząt. Wśród wadzących owadów są i te krwiopijne, jak i te nas podjadające (larwy muchówek, rozwijające się w naszych tkankach, żywych lub martwych). Ale w języku potocznym czasem na owady mówi się "robale". To swoisty archaizm języka i naszego poglądu na świat. Symbolicznie oddaje to archaizmy rozwiązań w edukacji.
W kontekście edukacji moje pierwsze skojarzenie z "robalami" to chrząszcze z rodziny czarnuchowatych (Tenebrionidae). Duża grupa owadów, wśród których znajdują się szkodniki magazynowe, np. mącznik młynarek (Tenebrio molitor), trojszyki itp. Jest także niezwykły, mało poznany pokątnik złowieszczek (Blaps mortisaga), który naszym przodkom kojarzył się z wróżbą śmierci lub innego nieszczęścia. Przypadkowo nazwy tych chrząszczy niosą pewien aspekt aluzji do współczesności. I jest to zamierzone skojarzenie.
Są oczywiście robaki toczące drewno, także to znajdujące się w domu. A więc przynoszą zniszczenie. Nie cieszymy się z tych robaków toczących (podgryzających) drewno bo zniszczeniu ulegają meble czy belki, tworzące konstrukcję domu. A to już grozi zawaleniem czyli sporym nieszczęściem. Na ilustracji namalowany jest, na starej płytce ceramicznej, chrząszcz z rodziny bogatkowatych - bogatek ośmioplamkowy (Buprestis octoguttata). Nie lubią go leśnicy bo larwy drążą korytarze w różnych gatunkach sosen, niszcząc surowiec dla przemysłu drzewnego.
Są i "robaki" toczące mięso, np. różnego rodzaju larwy muchówek. Psują w ten sposób żywność. A także takie, rozwijające się na padlinie i trupach. W tym sensie po śmierci zjadają nas robaki. I sama śmierć, i zjadanie przez robaki, nie budzi pozytywnych emocji. Stąd obrzydzenie i niechęć do robali.
A jakie "robale" podgryzają i niszczą polska edukację? W skali kilkuletniej takim szkodliwym i psującym robalem jest likwidacja gimnazjów, wynikające z tego przepełnienie klas, niedostosowanie programu nauczania, pisanego na kolanie, nauczyciele wędrujący (bardzo kłopotliwe w okresie pandemii), uciekający z zawodu pedagodzy. Kumulacja nieszczęść. Coraz bardziej uwidaczniająca się katastrofa społeczna i edukacyjna. Nakłada się to na dawne zaszłości i wieloletnie zaniedbania i nie nadążanie za zmianami cywilizacyjnymi. Na przykład przerost wiedzy podającej i zaniedbywanie ważnych obecnie kompetencji społecznych. Jednym słowem szkodliwym robalem w edukacji jest niedostosowanie do zmieniającego się środowiska cywilizacyjnego i społecznego. A wśród najnowszych to utrudnienia, wynikające z ideologizacji, nastawienie się na populistyczne cele nacjonalistów patriotyczno-bogoojczyźnianych, wprowadzanych zamęt i powodującym powolny, ale stały regres edukacji.
Dlaczego szkoła musi się zmieniać? I dlaczego w niektórych krajach już to się dokonuje bardzo sensownie? Nie dlatego, że kiedyś szkołę wymyślono źle, ale dlatego, że model edukacji, który kiedyś był dobry, stał się niewydolny w wyniku zmian cywilizacyjnych. Coraz bardziej nie pasuje do nowych zagrożeń i wyzwań. Marnujemy czas na działania niekompetentne, pozorne i nieadekwatne pudrowanie.
Potrzeba kreatywności i innowacyjności, by sprostać rosnącej konkurencji ze sztuczną inteligencją i automatyzacją (inaczej ludzie będą bezrobotni i zbędni). Oraz zmianami klimatycznymi. Przykładem niech będą Chiny, jeszcze do niedawna moloch węglowy i smogowy. Kraj ten teraz staje się liderem w technologiach odnawialnych źródeł energii. Kryzys może przynosić dobre rezultaty. Ale w naszej edukacji cofamy się do tego, co kiedyś było (np. szkoła ośmioklasowa) w nadziei, że rozwiąże się w ten sposób współczesne zagrożenia. W szkole obserwujemy rosnący przerost zideologizowanej historii i tworzenia wizji wspólnoty opartej na ksenofobii. Szukanie stabilizacji w czymś niezmiennym, ucieczka do nacjonalizmu i religii i to w wydaniu fundamentalistycznym. To tak jak okadzanie umarłego. Strata czasu i energii. Nie da się wrócić do przeszłości i tego, że kiedyś było dobrze.
Czego trzeba? Debaty i naśladowania liderów w zmianach, np. Finlandii. Na pewno potrzebna jest debata ogólnonarodowa z wiodącym udziałem ekspertów, dofinansowanie oraz zmiana kształcenia nauczycieli na uczelniach wyższych.
Szkodzących i toczących drewno czy mięso robali można się pozbyć. Trzeba tylko chcieć i podejmować dobrze przemyślane i przedyskutowane, racjonalne działania. Im prędzej się z zaczadzenia ideologicznego otrząśniemy, tym mniejsze będą straty społeczne i tym szybciej zagrożenia zmienimy w wyzwania.
Na koniec wrócę do ilustrującego wpis zdjęcia. Pochodzi z sąsiedzkiego spotkana na plaży, wspólnego malowania i rozmawiania. Tworzenie nowej przestrzeni do budowania relacji i wykorzystywania sztuki amatorskiej. Kiedyś spotykaliśmy się przy darciu pierza, łuskaniu fasoli czy międleniu lnu. Nie ma możliwości powrotu do takich dobrych skądinąd sytuacji. Ale można spotykać się przy wspólnym malowaniu niepotrzebnych rzeczy, np. płytek ceramicznych, wyrzucanych po remoncie. I wtedy śmieć staje się rękodziełem. A to wszystko we współpracy z mediami (Meloradio). To małe nawiązanie do współczesnych wyzwań: rozwoju zrównoważonego i problemu odpadów. I forma i treść nawiązują do współczesnych wyzwań. Nie są skansenem. Choć w warstwie spotkania, dyskusji i tworzenia relacji, są takie same jak... darcie pierza.
Notka o autorze: Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, profesorem i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a także członkiem grupy Superbelfrzy RP. Prowadzi blog Profesorskie Gadanie: https://profesorskiegadanie.blogspot.com.