Najnowsze dane Eurobarometru potwierdzają, że w ostatnich latach Polska awansowała do 10-tki europejskich krajów z największym odsetkiem dzieci mających komórkę, jak i tych korzystających z Internetu. Trzeba się z tego cieszyć, ale także szybko zacząć myśleć o takim przebudowaniu systemu edukacji, aby te narzędzia jak najefektywniej wykorzystać w procesie wychowania młodzieży.
Kilkanaście dni temu dziennik Metro zaprezentował “wstrząsający raport o polskich dzieciach” („Bliżej ekranu, dalej od kolegów”, 18.12.2008). No więc, co kim tak wstrząsnęło? „Dzieci, którym bezpośredni kontakt ze społeczeństwem zastąpiły komunikatory i SMS-y, mogą mieć kłopoty z odnalezieniem się w społeczeństwie” – straszą psycholodzy w artykule. Obserwując polską scenę polityczną mam wrażenie, że w takim samym stopniu dotyczy to osób dorosłych (SMS-y i e-maile), a zwłaszcza polityków, tyle że dla nich głównym komunikatorem jest ekran telewizora lub mikrofon radiowy...
Już 72% dziesięciolatków w Polsce korzysta z Internetu, a 75% młodych Polaków ma komórki, w czym podobno bijemy na głowę młodych Francuzów i Niemców. Specjaliści ostrzegają, że nie ma się z czego cieszyć. A jeszcze kilka lat temu inni specjaliści załamywali się, że Polska jest technologicznym zaściankiem i że nie przystajemy do nowej rzeczywistości społeczeństwa informacyjnego...
„Mamy tu do czynienia z przesadnym podążaniem za modą, której nikt nie próbuje zatrzymać” – zauważa prof. Nęcki. Zawsze zastanawiam się, dlaczego tak wiele osób próbuje komentować zmieniającą się rzeczywistość odnosząc się do czasów, w których oni sami dorastali. Czy tak trudno zrozumieć, że świat 30-40 lat temu był zupełnie inny niż dzisiaj? To nie jest „moda”, tylko właśnie cyfrowa rzeczywistość, w której żyją dziś młodzi ludzie. I dopóki starsze pokolenie będzie do tej rzeczywistości – zwłaszcza w obszarze edukacji szkolnej czy edukacji społecznej – przystawiało miary rzeczywistości „przed-cyfrowej”, dopóty nie będzie dobrego zrozumienia świata, w którym funkcjonują młodzi ludzi.
To nie młodzież ma dostosować się do reguł starego świata. Trzeba zmienić punkt patrzenia na rzeczywistość. Profesorowi Nęckiemu wydaje się, że młodzi ludzie są „osobami, które dopiero co przyjęły nową wiarę”, które stały się „bardziej gorliwymi wyznawcami niż ci, którzy tę wiarę wyznawali od dawna”. Takie twierdzenia są dowodem nierozumienia rzeczywistości społeczeństwa informacyjnego. Warto zauważyć, że rozwój technologiczny spowodował przyspieszenie życia na całym świecie. Obecnie transfer nowinek technologicznych z krajów najbardziej rozwiniętych do mniej rozwiniętych jest bardzo szybki i dzieje się w tak krótkim czasie, że trudno mówić o starych i nowych wyznawcach. Telefonia komórkowa i komputery są praktycznie w każdym zakątku świata. Dużo szybciej niż w Polsce rozwijają się w Afryce (patrz: To komórki, a nie pecety, niwelują lukę cyfrową).
Zamiast biadolić nad tym złym rozwojem technologicznym, lepiej zastanawiać się, w jaki sposób wykorzystać szanse oferowane przez narzędzia cyfrowe do bardziej wszechstronnego przygotowania młodych ludzi do życia. Znajomość języków obcych, wyszukiwanie i przetwarzanie informacji, posługiwanie się nowoczesnymi urządzeniami w celach edukacyjnych, współtworzenie zasobów edukacyjnych w sieci, realizacja projektów w środowisku międzynarodowym – to tylko niektóre wyzwania z długiej listy, które stoją przed systemem edukacji oraz instytucjami zajmującymi się oświatą i wychowaniem.
Również z twierdzeniem Nęckiego, że dzieci uciekają w sieć, gdyż nie mają dla nich czasu rodzice, trudno się zgodzić. Czy 20-30 lat temu było inaczej? Nie było sieci, dzieci cały dzień spędzały poza domem, bo rodzice ciężko pracowali – czasy były przecież trudniejsze niż dziś. Zadaniem dla rodziców w obecnym cyfrowym świecie jest faktycznie podjęcie próby pokazania swoim pociechom, że istnieje też inny świat poza komputerem. Ale nie starajmy się tego robić na siłę. Sieć to dla młodych ludzi przede wszystkim strefa wolności. Jeżeli w „realu” będziemy chcieli narzucić nadmierne ograniczenia tej wolności, to wszystkie wysiłki rodziców i wychowawców przyniosą niepowodzenie.
„Mamy tu do czynienia z przesadnym podążaniem za modą, której nikt nie próbuje zatrzymać” – zauważa prof. Nęcki. Zawsze zastanawiam się, dlaczego tak wiele osób próbuje komentować zmieniającą się rzeczywistość odnosząc się do czasów, w których oni sami dorastali. Czy tak trudno zrozumieć, że świat 30-40 lat temu był zupełnie inny niż dzisiaj? To nie jest „moda”, tylko właśnie cyfrowa rzeczywistość, w której żyją dziś młodzi ludzie. I dopóki starsze pokolenie będzie do tej rzeczywistości – zwłaszcza w obszarze edukacji szkolnej czy edukacji społecznej – przystawiało miary rzeczywistości „przed-cyfrowej”, dopóty nie będzie dobrego zrozumienia świata, w którym funkcjonują młodzi ludzi.
To nie młodzież ma dostosować się do reguł starego świata. Trzeba zmienić punkt patrzenia na rzeczywistość. Profesorowi Nęckiemu wydaje się, że młodzi ludzie są „osobami, które dopiero co przyjęły nową wiarę”, które stały się „bardziej gorliwymi wyznawcami niż ci, którzy tę wiarę wyznawali od dawna”. Takie twierdzenia są dowodem nierozumienia rzeczywistości społeczeństwa informacyjnego. Warto zauważyć, że rozwój technologiczny spowodował przyspieszenie życia na całym świecie. Obecnie transfer nowinek technologicznych z krajów najbardziej rozwiniętych do mniej rozwiniętych jest bardzo szybki i dzieje się w tak krótkim czasie, że trudno mówić o starych i nowych wyznawcach. Telefonia komórkowa i komputery są praktycznie w każdym zakątku świata. Dużo szybciej niż w Polsce rozwijają się w Afryce (patrz: To komórki, a nie pecety, niwelują lukę cyfrową).
Zamiast biadolić nad tym złym rozwojem technologicznym, lepiej zastanawiać się, w jaki sposób wykorzystać szanse oferowane przez narzędzia cyfrowe do bardziej wszechstronnego przygotowania młodych ludzi do życia. Znajomość języków obcych, wyszukiwanie i przetwarzanie informacji, posługiwanie się nowoczesnymi urządzeniami w celach edukacyjnych, współtworzenie zasobów edukacyjnych w sieci, realizacja projektów w środowisku międzynarodowym – to tylko niektóre wyzwania z długiej listy, które stoją przed systemem edukacji oraz instytucjami zajmującymi się oświatą i wychowaniem.
Również z twierdzeniem Nęckiego, że dzieci uciekają w sieć, gdyż nie mają dla nich czasu rodzice, trudno się zgodzić. Czy 20-30 lat temu było inaczej? Nie było sieci, dzieci cały dzień spędzały poza domem, bo rodzice ciężko pracowali – czasy były przecież trudniejsze niż dziś. Zadaniem dla rodziców w obecnym cyfrowym świecie jest faktycznie podjęcie próby pokazania swoim pociechom, że istnieje też inny świat poza komputerem. Ale nie starajmy się tego robić na siłę. Sieć to dla młodych ludzi przede wszystkim strefa wolności. Jeżeli w „realu” będziemy chcieli narzucić nadmierne ograniczenia tej wolności, to wszystkie wysiłki rodziców i wychowawców przyniosą niepowodzenie.
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym)