Od zawsze wiedziałem, że mam predyspozycje do tego, żeby być nauczycielem. Nie chciałem jednak być nim w szkole, którą pamiętam ja, moi rodzice oraz dziadkowie. Szkoła ta bardziej zniechęcała do nauki niż do niej zapraszała. Kojarzy mi się ze stresem, brakiem czasu, „ocenozą” i ciągłym poczuciem, że nie jest się wystarczająco dobrym.
Nazywam się Jakub Chmiel i mam 27 lat. Pochodzę z małej miejscowości Cieszyn na Śląsku. Uczę w okolicznej Szkole Podstawowej im. „Trzech Braci” w Hażlachu. Jestem nauczycielem matematyki i chemii. Ponadto, a może i przede wszystkim jestem tancerzem towarzyskim od 20 lat. Los sprawił jednak, że zostałem nauczycielem w szkole publicznej i po pięciu latach pracy mam już swoje pierwsze wnioski na temat tego, co dla mnie jest ważne w edukacji. Są to litery „P”, „ I”, „ R”. Ich znaczenie wyjaśnię za chwilę, opisując je po kolei.
P jak „pasja”
To ona popycha mnie do działania. Sprawia, że pomimo zmęczenia fizycznego ciągle mi się chce. Dzięki niej zatrzymuje się czas. Zajmuje moje myśli i każe nieustannie do siebie wracać w prawie każdej wolnej chwili. Daje mi radość i chęć do życia. Powinna być kluczowa przy wyborze przyszłej pracy, gdyż nie wyobrażam sobie wykonywać zawodu przez najbliższe 10, 20 a nawet 30 lat nie kierując się właśnie pasją, odrywając kolejne dni jak kupony przybliżające mnie do emerytury. Aby uzyskać pełną satysfakcję ze swojego życia niezbędnym jest pasję odnaleźć. Najlepiej nie jedną, a kilka. Za proces ten w dużej mierze odpowiedzialni są nasi rodzice i nauczyciele, pokazując nam rozmaitość i różnorodność świata. Często podsuwają nam nowe pomysły, próbują z nami nieznanego, a my pójdziemy w to pociągnięci Naszymi predyspozycjami i upodobaniami. Albo też stwierdzimy, że to nie dla nas, ale spróbujemy.
Należy pamiętać, że nie każdy odnajdzie się w tej samej przestrzeni i nie ma nic w tym złego. Ważnym jednak jest znaleźć sferę, która pokaże w czym jesteśmy dobrzy, która uwypukli nasze mocne strony i popchnie do robienia pięknych rzeczy.
I jak „inspiracja”
Jeżeli mówimy o roli nauczyciela w odnajdywaniu pasji, to ważnym jest w jaki sposób proces ten będzie przebiegał. Nie wystarczy powiedzieć dzieciom, że „to”, czy „tamto” jest ciekawe i fajne. Pokażmy im poprzez praktykę, działanie, że rzeczywiście tak jest. Przełóżmy książkową wiedzę choć czasem na to, w jaki sposób mogą jej użyć w codziennym życiu. Nie chcę mówić moim uczniom, że matematyka jest ciekawa, a ułamki dają nam odpowiedzi na wszystkie pytania tego świata. Poza książkową wiedzą pokazuję np. na co zwrócić uwagę biorąc w banku kredyt, że grając w gry losowe takie jak lotto, prawdopodobieństwo wygrania przysłowiowej „szóstki” jest możliwe, ale jednak niezwykle mało prawdopodobne, jak działa giełda i co robić, żeby opłacało się w nią inwestować. To i wiele innych rzeczy sprawia, że uczniowie widzą realne przełożenie nabytej wiedzy i to w jaki sposób mogą jej użyć. Takie działania wzbudzają zainteresowanie, ciekawość a w efekcie powodują często inspirację. W Naszym zawodzie nie może być miejsca na „bylejakość’. Dzieci zdecydowanie to czują. „Musisz płonąć, aby zapalać innych.” – To moje główne hasło przewodnie, które oznacza, że muszę żyć moją pasją na 100 %, oddać się jej, poświęcać, aby być autentycznym i niejako ”zapalać”, inspirować nowe osoby do robienia równie dużych, a może i jeszcze większych rzeczy.
R jak „relacja”
Nigdy nie zapomnę słów mojej Pani Dyrektor, która pierwszego dnia szkoły, przyjmując mnie do pracy powiedziała: „Kuba, żeby uczniowie chcieli się uczyć Twojego przedmiotu, to oni Cię muszą polubić”. W moim odczuciu jest to złota i niepodważalna zasada. Pragnę zaznaczyć, że absolutnie nie chodzi tu o żadne kolesiostwo i zacieranie granic. Jeżeli dzieci lubią swojego nauczyciela i widzą, że coś jest dla niego ważne, to ta rzecz staje się też w pewien sposób ważna dla nich. Aby dziecko mogło pokazać pełnię swoich możliwości, rozwinąć ukryty potencjał, to potrzebuje do tego odpowiedniej przestrzeni. Dziecko w klasie powinno się czuć przede wszystkim bezpieczne, nie oceniająco. Powinno być akceptowane i wiedzieć, że błąd nie jest niczym złym, że ma prawo go popełnić, nie odczuwając przy tym strachu. Warto pokazać, że jeżeli czegoś nie potrafię, to zawsze mogę o to zapytać nauczyciela, kolegi i nie wiąże się to z żadnymi konsekwencjami, bo nie muszę wiedzieć wszystkiego. Aby to uzyskać i zdobyć ich zaufanie, potrzeba czasu, który umożliwi nam budowanie relacji. Patrzmy wraz z uczniami w jednym kierunku, prowadząc ich często przed, a nie za sobą.
Na koniec chciałbym poprosić Was, nauczyciele, o otwarte głowy i chęć rozwoju. Wszystko wokół dynamicznie się zmienia. Świat, edukacja, dzieci ich potrzeby. Żeby za tym nadążyć, trzeba być gotowym na zmiany i wychodzenie ze schematów. To od nas nauczycieli wymaga, ale myślę, że naprawdę warto. Im więcej w naszych działaniach będzie „świadomości”, tym więcej pojawi się „możliwości”.
Notka o autorze: Jakub Chmiel uczy matematyki i chemii w Szkole Podstawowej im. „Trzech Braci” w Hażlachu. Niniejsza wypowiedź ukazała się w blogu Superbelfrów. Licencja CC-BY-SA.