To czego najbardziej potrzebujemy w relacjach nauczyciele (szkoła) – rodzice to: otwartości na współpracę, dialogu i współpracy, zaufania i szacunku do siebie. Ze szczególnym naciskiem na zaufanie. Bez tego nic lub niewiele da się w szkole zrobić.
Tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego zostaliśmy zaproszeni przez redaktor Hannę Zielińską do dyskusji w radiu TOK FM na temat relacji rodzice – szkoła, zwłaszcza w kontekście tego, jak o szkole mówi się w domach. Temat bardzo szeroki, więc o wszystkim nie udało się porozmawiać. Ale na kilka spraw warto zwrócić uwagę.
Mam takie wrażenie, że pokłosiem dyskusji na temat obniżenia wieku szkolnego w Polsce jest spadek zaufania do szkoły jako instytucji publicznej. W sumie nie można się dziwić, skoro koncentracja uwagi rodziców przeciwnych reformie była na szukaniu „haków” na szkoły, wynajdywaniu i wyolbrzymianiu negatywnych zjawisk, które miały miejsce w niektórych szkołach (ale jednak nie we wszystkich). Oczywiście „winowajców” można szukać również w MEN-ie, ponieważ rodzicom nie dano rzeczywistej możliwości wyboru, kiedy posłać dziecko do szkoły (bo furtka w postaci zaświadczeń od psychologów nie jest wyborem, a co najwyżej wytrychem w systemie). Dostrzeżone nieprawidłowości w funkcjonowaniu i przygotowaniu szkół zostały wykorzystane jako oręż medialny w sporze i wydaje mi się, że skutki tego rozciągnęły się na ogół szkół w Polsce. Taka retoryka jest w mojej ocenie porażką i przypomina podcinanie gałęzi, na której się siedzi. Wcześniej czy później dzieci trafią do tych „paskudnych”, „złych”, „nieprzygotowanych” szkół i co wtedy? Oczywiście są też plusy – bo udało się wydobyć na światło dzienne i nagłośnić wiele zaniedbań i niedoróbek. Ale zła retoryka spowodowała wiele szkód i społeczne koszty tej debaty publiczne szkoły mogą ponosić jeszcze przez wiele lat. Dlatego apel do rodziców (jako rodzic i nawet członek rady rodziców w jednej ze szkół): zacznijmy pracować nad zaufaniem, budujmy dobre relacje, dobrą współpracę i komunikację. Wiele możemy wspólnie zdziałać.
Rodzice mogliby przy okazji poprawić jeszcze jedno: nie patrzmy na współczesną szkołę przez pryzmat instytucji, którą my kończyliśmy 20-30 albo więcej lat temu. To nie są te same czasy, to nie jest takie samo środowisko uczenia się, to nie są te same mózgi, które uczą i są nauczane w szkole. Jest to diametralnie inna sytuacja społeczna (gospodarcza, technologiczna także) niż kiedyś. Inaczej się uczymy i inaczej się komunikujemy. W zupełnie inny sposób na szkołę wpływa też otoczenie. Bądźmy bardziej otwarci na innowacje i działania, które wydają nam się nietypowe (bo przez nas nie przeżyte).
Dużo dobrego w relacjach nauczyciel – rodzic wnosi dziennik elektroniczny oraz otwartość nauczyciela na komunikowanie się (i kompetencja zarazem). Dziennik elektroniczny może skutecznie poprawić częstotliwość i jakość komunikacji, oczywiście jeśli nauczyciele używają narzędzi wbudowanych w to oprogramowanie. Zwiększona dostępność do informacji, do ocen, do planu zajęć – to wszystko przekłada się na lepszy obieg informacji wśród rodziców.
Byłoby dobrze, abyśmy o szkole rozmawiali w domach jak najczęściej. Ale… no właśnie – czy nasze dzieci chętnie opowiadają o tym, jak spędziły dzień na zajęciach? A może trzeba z nich wszystko wyciągać? Bardzo wiele zależy od tego, w jaki sposób my rodzice zadamy pytania dzieciom. Na takie: „co nowego w szkole” nie ma się co dziwić, że usłyszymy „nic”. Przecież budynek nadal stoi…
Rodzice mogliby zostać bardziej zaangażowani w prace szkoły. Weźmy choćby szkolne wydarzenia – o nich akurat często rozmawiamy. Niestety tutaj bardzo często ujawnia się rutyniarstwo nauczycieli – „bo 20 lat robiliśmy tak tę uroczystość i było dobrze”. Jak nowi rodzice się pojawiają w szkole, pojawiają się też nowe pomysły i oceny tych wydarzeń – byłoby świetnie, gdyby nauczyciele zechcieli zapytać i wykorzystać cenne uwagi, aby coś robić lepiej. To w sumie taki naturalny krok do lepszej współpracy.
Mówimy, że szkoła powinna być wspólnotą: uczniów, nauczycieli i rodziców. Społeczność, czyli zbiorowość, które ma wspólne wartości, cele, buduje dobre relacje, itp. W polskich szkołach chyba jesteśmy jeszcze daleko od stworzenia takiej wspólnoty. Ale pocieszające jest to, że w wielu udało się już wiele dobrego zrobić, więc na pewno „da się” włączyć rodziców w życie szkoły i to z dobrym skutkiem.
A teraz wspomniana audycja:
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP).