Obserwując dyskusje na tematy edukacyjne toczone aktualnie w mediach, nasuwa się jedno spostrzeżenie. Edukacja, o której rozmawiamy odnosi się głównie do tego, co jest lub co już było. Mało natomiast mówimy o tym, co będzie lub co może się zdarzyć. Z Piotrem Peszko, organizatorem Educampa w Polsce, rozmawiamy o rozwoju e-learningu i przyszłości uczenia się.
Edunews: Od wielu lat posługujemy się terminem e-learning dla określenia procesu uczenia się z wykorzystywaniem komputerów, internetu i innych nowoczesnych technologii. A może to jest po prostu już "learning", uczenie się, w którym można porzucić "e-", bo młodzież przeważnie korzysta z różnych form e-learningu w nauce.
Piotr Peszko: Patrząc na wyniki ostatniego raportu dotyczącego elearningu w naszym kraju ciągle "e" jest na miejscu, bo jedynie około 10% ludzi ma świadomość, że tak się można uczyć, a to ciągle bardzo mało. Z drugiej strony funkcjonują e-booki, e-maile itp. Myślę, że chociaż ideowo nie ma różnicy, czy nasze myślenie wspomaga komputer, telefon, czy książka to ciągle zaznaczenie, że coś będzie odbywało się troszkę inaczej niż tradycyjnie jest potrzebne. Z mojej perspektywy sam elearning jest już całkiem dobrze rozpoznawanym pojęciem w branży szkoleniowej, a jego wielowymiarowość i pojemność (uczenie się, nauczanie, kształcenie, dydaktyka i to wszystko online) jest dobra na aktualnym etapie przyswajania szkoleń online.
Edunews: Amerykańscy profesorowie z Uniwersytetu Harvarda przewidują, że w ciągu najbliższej dekady połowa zajęć w szkołach średnich będzie odbywać się online. Czy spodziewa się Pan podobnej zmiany w Polsce (jak szybko)?
PP: Patrząc na przykład na pomysł "flipping the classroom", w którym lekcja z dyktowaniem i rysowaniem nauczyciela na tablicy w formie elektronicznej wyląduje np. na youtube i będzie do obejrzenia w domu, a zadanie domowe będzie rozwiązywane w szkole, jest to możliwe. Niestety biorąc pod uwagę rozwój technologiczny i zmieniające się realia uważam, że przewidywanie tego, co stanie się za 10 lat bez umiejętności czytania ze szklanej kuli, albo fusów powinno się włożyć między bajki. Nikt nie wie jak będzie wyglądała edukacja za 10 lat, bo nie wiemy co będzie dostępne i jak będą wyglądały realia.
Patrząc na to jak wygląda dzisiaj nasza edukacja i na to co się dzieje myślę, że za 10 lat możemy być na tym samym poziomie zaawansowania technologicznego co USA, ale też borykać się z takimi samymi problemami.
Edunews: Porozmawiajmy o e-learningu na polskich uczelniach. Jak ocenia Pan stan e-learningu akademickiego w Polsce?
PP: Jakiś czas temu zostałem zapytany o to samo przez ComputerWorld i od tego czasu niewiele się zmieniło. Z jednej strony powstaje sporo interesujących inicjatyw i projektów, z innej jest opór kadry, a z jeszcze innej samych studentów. Patrząc na środowisko akademickie musimy być świadomi tego, że w 1991 studentów było około 400 tyś., a teraz mamy ich prawie 1,9 mln. ten ogromny wzrost wymusza pewne zmiany, na przykład w postaci projektu nowelizacji rozporządzenia Ministra Nauki w sprawie warunków kształcenia na odległość. Przygotowany przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zakłada, że e-learning będzie mógł być stosowany na wszystkich rodzajach studiów. Zdalnie będą mogły się odbywać wszystkie zajęcia pozapraktyczne i nielaboratoryjne. Jeśli jakiś cudotwórca będzie w stanie przekonać kadrę naukową np. do nagrania swoich wykładów i udostępnienia ich w sieci może to być skuteczne narzędzie dydaktyczne, ale nie może zastępować wykładów. Studenci powinni mieć możliwość wyboru tego, co im bardziej odpowiada.
Oprócz tego e-learning akademicki nie może być przeznaczony tylko dla studentów. A jeśli skończyłem już uczelnię i zderzając się z praktyką chciałbym wrócić do pewnych materiałów, zgłębić pewne zagadnienia? Podatnicy już zapłacili za dorobek intelektualny kadry naukowej i dydaktycznej. Teraz powinien być on publicznie dostępny dla każdego na otwartych licencjach. A jeśli ta informacja zostanie sklonowana? Tym lepiej! Dotrze do większej liczby osób.
Edunews: Co jest główną przyczyną niepowodzeń i przeszkodą w rozwoju e-learningu na polskich uczelniach?
PP: Polskie uczelnie potrzebują ewangelizowania. Pracując na dwóch uczelniach w centach e-learningu i współpracując z kilkoma innymi zawsze największym problemem było przekonanie decydentów, aby zechcieli wymusić na swoich podwładnych określone działania.
Myślę, że nie ma innej opcji jak wymusić odgórnie pewne działania. Kadra naukowa nie jest zmotywowana do tego, żeby uczyć, a tym bardziej uczyć się jak uczyć i to jest mur ciężki do przebicia. Prowadzenie zajęć dydaktycznych to w wielu wypadkach przykry obowiązek, taki troszkę wrzód na ciele zaawansowanej pracy naukowej.
Edunews: Czy potrafiłby Pan wskazać kilka dobrych praktyk z polskiej praktyki e-learningu akademickiego, aby takie inicjatywy można było postawić za wzór innym szkołom wyższym?
PP: Moim zdaniem świetnie działają polskie centra e-learningu. Są na zupełnie innym poziomie, niż uczelnie, na których działają. Problem jest jednak taki, że każdy robi to u siebie i nie ma ochoty dzielić się z innymi. Co za tym idzie pewne działania są powielane, czyli publiczne pieniądze się przepala zamiast dzielić się dobrymi praktykami.
Bardzo ciekawą inicjatywą jest Koalicja Otwartej Edukacji, do której należy Akademia Górniczo-Hutnicza wraz ze swoim portalem Open AGH i ten przykład mogę postawić za wzór udostępniania materiałów wszystkim zainteresowanym, ale każda większa uczelnia ma swoje centrum elearningu, które jakoś tam działa, problem z tym, że nikt się tym specjalnie nie chwali.
Edunews: Które elementy e-learningu biznesowego (jeśli można użyć takiego określenia) warto byłoby przenieść na grunt edukacji powszechnej?
PP: Myślę, że przede wszystkim efektywność. W świecie biznesowym najważniejszym parametrem jest efektywność szkoleń w wielu przypadkach mierzona zwrotem z inwestycji. Oczywiście zaraz podniesie się larum, że w oświacie się tak nie da, ale przecież tutaj też są pieniądze i to nasze wspólne. Konsekwencją przeniesienia efektywności na powszechną edukację będzie cały szereg innych parametrów, odpowiednia ewaluacja, standaryzacja i ułatwianie dostępu, a także co niemniej ważne właściwe promowanie szkoleń online i motywowanie uczących się. Niestety na to potrzeba czasu i raczej żaden minister nie jest w stanie zrobić tego za jedną kadencję, więc patrząc na to, że niektórzy rządzili 3 miesiące nie widzę na razie szans na takie podejście, będą raczej rozporządzenia i partyzantka.
Edunews: Najbliższy Educamp w Krakowie poświęcony będzie szeroko rozumianym mediom w edukacji. Czy Pana zdaniem nasze szkoły i uczelnie w pełni wykorzystują potencjał mediów (nowych mediów)?
PP: Media są z nami już od bardzo dawna i jeśli edukację rozumiemy jako wszelakie uczenie się to dzisiaj właśnie media są ogromnym źródłem użytecznych informacji. Szkoły i uczelnie w ogóle nie wykorzystują mediów, posiadanie nieaktualizowanego profilu na facebooku to nie jest korzystanie z nowych mediów. Niestety krajowa telewizja edukacyjna umarła i bardzo nad tym boleję, ale coraz częściej indywidualne projekty wypełniają tę lukę.
Media bardzo się zmieniają, na przykład dzięki platformom vod (wideo na żądanie) ludzie ogladają to, co chcą, a nie to czym chce ich karmić telewizja. Wielu moich znajomych nawet nie posiada telewizora, za to ciągle są online, albo nawet tworzą własne produkcje.
Edunews: Czego najbardziej brakuje w polskiej szkole i uczelni, aby można było je określić mianem nowoczesnych instytucji edukacyjnych? A może już takie są, tylko my o tym nie wiemy?
PP: Moim zdaniem brakuje długofalowej strategii. Wiele ciekawych inicjatyw, które poznaję np. dzięki konferencji educamp ginie gdzieś. Nikt o nich nie mówi, ani się nimi nie dzieli. Mamy w Polsce wspaniałych nauczycieli, którzy cudownie hakują system edukacji, np. tworząc multidotykowe stoły za 1/20 jego ceny, albo tablice multimedialne za kilkaset złotych. Niestety nikt nie ma zamiaru ich wspierać i pomóc nadać ich produktom właściwej formy.
Patrząc na strategie Handkego, Giertycha, Legutki czy Hall nie jesteśmy w stanie znaleźć wspólnego mianownika, a moim zdaniem Ministerstwo jest po to, aby opracowywać i wdrażać długoterminowe strategie.
Ostatnio porożowałem kilkakrotnie przez Polskę z południa na północ i z powrotem. Doszedłem do wniosku, że kierowcy są w stanie wycierpieć sporo stojąc w korkach, żeby mieć lepsze drogi i wszyscy wiedzą, że trochę się poczeka, ale potem będzie lepiej. Niestety dotychczasowe reformy edukacji wcale nie sprawiły, że jest lepiej, a cała oświata ma już trochę dosyć obiecanek i rewolucyjnych reform. Mamy więc zaklęty krąg spychotechniki i narzekania jeden na drugiego, ale to dyskusja na kilka tomów książki o narzekaniu na edukację.
Edunews: Dziękujemy za rozmowę.