Porażki mogą być bardzo pomocne w uczeniu się. I w kształtowaniu empatii. Bo zapomina wół jak cielęciem buł[1]. Niedawno miałem okazję poczuć się jak student. Poniosłem porażkę, ale czegoś się nauczyłem. Czyli jednak sukces.
A było to tak. W czasie szkolenia trener dał nam zadanie. Mieliśmy przyjąć rolę ekspertów firmy budowlanej, którzy jadą daleko, do nieznanego kraju i mają zbudować most. Na opracowanie zadania mieliśmy mało czasu, 15 minut na przygotowanie i kolejne 15 minut na wykonanie z drugą grupą "tubylców". Dostaliśmy kilka drobnych rzeczy i udaliśmy się do osobnego pokoju. Czułem ogromną presję czasu. Trzeba najpierw wymyślić konstrukcję (a przecież nikt z nas nie był inżynierem od budowy mostów - sami biolodzy). A jednocześnie musieliśmy opracować instrukcję dla nieznanej grupy ludzi. Nie bardzo nam wychodził pomysł na budowę, czas upływał. Przeczuwałem, że gdzieś może być haczyk, bo przecież to tylko zabawa dydaktyczna. Spodziewałem się jakichś nieprzewidzianych problemów z "tubylcami". Skupiłem się na wymyślaniu przekonującej opowieści.
Nadszedł moment konfrontacji. Niby zadanie wykonane (most powstał) ale mój pomysł odniósł porażkę. Tak to odbieram. Działaliśmy pod presją czasu (a czyż nasi studenci nie działają podobnie?). Nie rozpoznaliśmy miejsca, nie wiedzieliśmy gdzie ten most zbudujemy i jakiej ma długości być. Nie przeczytaliśmy dokładnie instrukcji (zezwalała na takie działania). Mogliśmy udać się na "teren budowy" i sprawdzić. Mogliśmy również wcześniej poznać "tubylców". Za bardzo skupiliśmy się na zadaniu inżynierskim. Czyli nie skorzystaliśmy z logicznych i oczywistych działań. Zaproponowany sposób okazał się zaskakujący dla samego trenera (nigdy wcześniej nie spotkał się z takim pomysłem).
To tylko gra dydaktyczna. Ale przecież ja na co dzień w takich warunkach stresowych i pod presją czasu działam. Pod dużą presją "punktów", rozliczania i nadmiaru zadań. Brak możliwości starannego i spokojnego przygotowania się. Być może dlatego popełniamy tak dużo błędów. A może studenci są także w takiej sytuacji? Może mają dużo przedmiotów, zaliczeń, kolokwiów i do tego prace zarobkowa? Czy teraz będę ich lepiej rozumiał? I ich błędy, pomyłki, niedociągnięcia?
W omawianej grze dydaktycznej "tubylcy" mieli swoje dziwne prawa i zwyczaje. O nich nie wiedzieliśmy. Część udało się szybko intuicyjnie odgadnąć, innych nie uświadomiliśmy sobie do końca. Niby się udało a jednak uważam nasze zadanie za porażkę. Gdybyśmy znali ich zwyczaje o wiele łatwej byłoby zaplanować instrukcję budowy i kierowanie zespołem. Byłaby to łatwizna. Ale nie znaliśmy tego i ich poczynania wydawały się nam niepokojąco dziwne. Jakby wrogie momentami.
Studenci są inni niż kiedyś. Są jak z innej kultury.W dydaktyce nie można skorzystać z dawnych wzorców i schematów, bo nie pasują w pełni do współczesności. Gdy je zastosujemy, to nie dostajemy oczekiwanych reakcji. To jak spotkanie cyfrowych tubylców i cyfrowych imigrantów. Nic dziwnego, że często w środowisku akademickim słychać narzekania na studentów.
Z gry dydaktycznej wyszedłem z dużym niesmakiem. Odczuwałem porażkę i to, że dobrałem złe metody rozwiązania zadania. Brak czasu na rzetelne i staranne, kilkakrotnie przemyślane zaplanowanie zadania. I ci zupełnie niezrozumiali "tubylcy"...
Porażka, która mnie czegoś nauczyła. Oczywiście wiedziałem, że system społeczny uległa ogromnej zmianie i w ślad za tym powinny iść zmiany w dydaktyce. Ale poprzez uczestnictwo w grze miałem okazję przeżyć, doświadczyć i posmakować. To coś więcej niż tylko wiedza teoretyczna. Teraz pora na spokojną refleksję. Teraz pora na przypominanie sobie jak to wół cielęciem był. I to cielęciem w egzotycznych krajach, gdzie inna pasza, inne bąki gryzą i inne drapieżniki zagrażają.
Porażka, która nie niszczy, nie przekreśla. Błąd, który uczy. Czy potrafię takie warunki zaprojektować i wdrożyć z myślą o studentach? Teraz jestem bogatszy o nowe doświadczenie i nowe refleksje. Kolejny raz z całą pewnością spróbuję (nie chodzi mi o grę, ale o zmiany w dydaktyce akademickiej, w miejscu, w którym jestem).
Jeśli nie udało się otworzyć drzwi, to trzeba spróbować ponownie. I tak zapewne kilka razy.
Notka o autorze: Prof. dr hab. Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Niniejszy wpis ukazał się na jego blogu Profesorskie Gadanie. Licencja CC-BY.
Przypis:
[1] Przysłowie Zapomniał wół jak cielęciem buł po raz pierwszy usłyszałem w gwarze. I w takiej formie przytaczam. Gwara lepiej się rymuje.