Jeden z najlepszych uniwersytetów świata, Uniwersytet Techniczny Massachusetts, czyli MIT, stawia sobie za cel dotarcie ze swoimi otwartymi kursami online do miliarda odbiorców na całym świecie w 2021 roku. Do tej pory, według danych uczelni, z tej formy e-learningu skorzystało już 100 milionów osób. Korzysta z nich też 94% studentów MIT.
To, co na starcie dziesięć lat temu było eksperymentem edukacyjnym, przerodziło się w jedną ze sztandarowych form działalności tej słynnej amerykańskiej uczelni. Od początku oznaczało to ogromny przełom w edukacji akademickiej – oto jeden z liderów światowych rankingów szkół wyższych postanowił otworzyć nieodpłatnie dostęp do myśli i dydaktyki swoich najcenniejszych naukowców oraz profesorów i gości wizytujących uczelnię. Za tym przykładem poszły inne uczelnie, choć w wielu krajach (jak na przykład w Polsce) w bardzo ograniczonym wymiarze.
Do tej pory na stronie OpenCourseWare dostępnych jest ponad 2000 kursów MIT z 33 obszarów naukowych. Sam program otwartych kursów kosztuje obecnie (2011) 3,7 miliona dolarów, z czego tylko ok. 40% pochodzi z budżetu uczelni. Reszta finansowana jest z innych źródeł publicznych i prywatnych.
Uczelnia zamierza poszerzać zasięg otwartych kursów. Więcej z nich pojawi się w popularnych serwisach jak YouTube czy iTunesU. Planowana jest również szersza współpraca z Wikipedią (jak widać w USA są mniejsze obiekcje naukowców współpracy z tą platformą edukacyjną).
„Chcemy dostarczać nasz kontent edukacyjny ludziom gdziekolwiek oni przebywają. A ciągle jeszcze jest wiele ludzi na świecie, którzy nie słyszeli o inicjatywie OpenCourseWare“ – mówi Cecilia d’Oliveira, dyrektor programu. Pojawią się mobilne aplikacje na smartfony oraz tłumaczenia wykładów na różne języki świata.
Coraz częściej pojawiają się opinie, że już w połowie obecnej dekady taka forma kształcenia akademickiego z eksperymentu stanie się jednym z głównych nurtów. „Każda uczelnia chce mieć otwarte kursy na stronie, tak samo, jak chce mieć własną bibliotekę“ – przyznał niedawno Gary Matkin, dziekan wydziału edukacji zdalnej i ustawicznej z Irvine University of California. Zaznaczył on, że uczelnie nie będą raczej powielać modelu MIT, ale skupią się na tworzeniu wycinkowych zasobów z wybranych obszarów.
Początkowe obawy uczelni, że otwarty e-learning doprowadzi do ich upadku, ustały po publikacji w 2010 r. raportu Justina Johansena z Brigham Young University (BYU), w którym dowódł, na konkretnych przykładach z macierzystej uczelni, że w otwartych zasobach tkwi potężny potencjał rekrutacyjny – otwarte zasoby przyciągają nowych studentów, którzy są skłonni także zapłacić za cenniejsze kursy e-learningowe. Przykładowo w BYU sześć otwartych kursów wygenerowało prawie 14 tysięcy wizyt i zrekrutowało 445 studentów.
Zdaniem analityków z MIT w sieci w Stanach Zjednoczonych dostępnych jest obecnie około 9 tysięcy otwartych kursów. „Nie robimy tego dla własnych zysków, lecz dla całego świata. Jest to zgodne z misją akademicką naszej instytucji – upowszechniamy i zachowujemy wiedzę“ – mówi d’Oliveira z MIT.
(Źródło: eSchoolNews.com)
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Prowadzi także międzynarodowy serwis edukatorów ekonomicznych i finansowych www.EconomicEducator.eu)