Komunikowanie się jest fundamentalną częścią procesu uczenia się. Jako nauczyciele, komunikujemy się ze sobą nawzajem, jak również ze studentami, którzy często wchodzą w interakcję i z nami i pomiędzy sobą. Bogactwo środków nowych technologii komunikacyjnych umożliwia nam efektywne wykorzystanie ich w procesie nauczania. Dobrym przykładem jest blog.
W wielu tradycyjnych systemach edukacyjnych sposoby nauczania oparte na swobodnej rozmowie nie cieszą się popularnością i raczej są zabronione. Co więcej, nawet jeśli nowe narzędzia komunikacyjne wspomagane przez technologie są akceptowane w przestrzeni andragogicznej (uczenie się poprzez doświadczenie życiowe), ciągle chętniej wykorzystywane są starsze narzędzia, jak e-maile. Mniejszym zainteresowaniem cieszą się komunikatory i blogi. Niesłusznie. W ciągu ostatnich kilku lat udało mi się z sukcesem wprowadzić blogi do programu kursów, które prowadziłem między innymi na poziomie studiów MBA.
Takie kursy często wymagaja znaczącej pracy studentów wykraczającej poza same egzaminy. W moim przypadku aż jedna trzecia ocen wystawiona była na podstawie wpisów studentów w blogu. Prowadzenia bloga wymagałem od każdego studenta w klasie. Oprócz tego prowadziłem bloga klasowego, a także byłem zapisany do blogów wszystkich studentów, dzięki czemu mogłem na bieżąco śledzić postępy w ich pracy. Moi studenci mogli również na podobnej zasadzie śledzić posty innych kolegów i koleżanek. Wymagałem od nich, aby każdy w klasie opublikował od czterech do ośmiu wpisów o wielkości co najmniej 200 słów w ciągu semestru. W każdym poście byli oni zobowiązani do wyrażenia swoich opinii na temat procesu nauczania w klasie i wyjaśnienia, w jaki sposób to, czego nauczyli się, może być przez nich wykorzystane w praktyce.
Moi studenci rozkręcili się w swoich blogach i w rzeczywistości publikowali znacznie więcej postów. Chętnie czytali również wpisy innych i komentowali je, wcielając się trochę w rolę nauczyciela. To blogowanie okazało się nawet zaraźliwe – z chwilą, gdy wyodrębniła się grupa najaktywniejszych bloggerów, dalej poszło już łatwo.
Proces uczenia się, który miał miejsce w tym przypadku, był dwuogniskowy. Po pierwsze kiedy studenci zastanawiali się, czego właściwie nauczyli się podczas zajęć, musieli to podsumować i dokonać wpisu w swoim blogu. Ta refleksja okazywała się być dodatkową korzyścią procesu edukacyjnego, ponieważ studenci często wpisywali ciekawe uwagi dotyczące kontekstu procesu uczenia się, jak i stosowania różnych aplikacji IT. Po drugie, czytając i komentując blogi kolegów, uczyli się oni też sami od siebie, nawet bez ingerencji prowadzącego zajęcia. Oczywiście również czytałem i komentowałem wszystkie posty, wyrażając swoje opinie dostarczając im konstruktywnych i pozytywnych uwag. Było to czasochłonne zajęcie, stąd też starałem się sprawdzać blogi dość często, aby uniknąć zaległości.
Rzeczywiste korzyści z tej metody prowadzenia zajęć ujawnily się w klasie. Generalnie większość pomieszczeń, w których uczyłem, było wyposażonych w komputer dla każdego studenta, ale bez oprogramowania umożliwiającego wsparcie dyskusji i burzy mózgów. Co innego z blogami – nadawały się idealnie do tego celu. Inicjowałem dyskusję zadając jakiś temat do rozważenia i wysyłałem do wszystkich informację, aby się zalogowali do klasowego bloga. Studenci widzieli tematy do dyskusji i mogli brać w niej udział. Komentowali również swoje wpisy nawzajem. Ta metoda sprawdziła się również w przypadku studentów mniej otwartych i śmiałych. Dzięki temu mogli w skupieniu pracować nad własnymi wypowiedziami i komunikować się w sposób dla nich odpowiedni. Krótko mówiąc – w klasie wszystko zależy od sposobu komunikowania się ze studentami – w odpowiednim czasie i w odniesieniu do konkretnych zadań. W tym zakresie blogi sprawdziły się jako wszechstronne narzędzia edukacji i definitywnie zasługują na większe wykorzystanie w procesie nauczania akademickiego.
Profesor Robert Davison pracuje na Uniwersytecie Miejskim w Hong Kongu
Artykuł ukazał się na łamach eLearn Magazine.