Komunikacja pomiędzy szkołą i rodzicami chyba ciągle kuleje. Z różnych przyczyn. Z jednej strony mamy do dyspozycji pełen zestaw narzędzi komunikacyjnych, żeby wspomnieć tylko e-dzienniki, telefony, e-maile, coraz częstsze serwisy społecznościowe, no i oczywiście spotkania i rozmowy w szkole. Z drugiej – zbyt rzadko je wykorzystujemy. A może i zbyt wąsko, zbyt sztampowo.
O komunikacji szkoły i nauczycieli można poczytać sporo na różnych forach internetowych. Napotkamy pełne spektrum opinii – co może skłaniać do formułowania przeciwstawnych wniosków. Od zachwytów do ciężkich zarzutów i oskarżeń o brak kompetencji. Niemniej jednak, najkrócej ujmując – można stwierdzić, że jak się chce („do tanga trzeba dwojga…”), to wymiana informacji i współpraca będzie układała się bardzo dobrze. Bo mamy takie możliwości, jakich chyba nigdy dotąd nie mieliśmy – taką wymianę między szkołą i rodzicami można naprawdę dobrze ułożyć.
Nie jest moim zamiarem obarczanie winą którejś ze stron – nauczycieli i dyrektorów czy rodziców. Teza, którą chciałbym postawić jest taka, że paradoksalnie posiadanie dostępu do tak wielu środków komunikacji sprzyja świadomej lub nieświadomej rezygnacji z korzystania z możliwości komunikowania się. Często dzieje się tak po kilku próbach kontaktu, który pozostaje bez odpowiedzi. Więc niby mamy możliwości, ale szwankuje „łączność”. Nie wydaje się bowiem, żeby problem leżał po stronie kompetencyjnej – i kadra pedagogiczna i rodzice w zdecydowanej większości posługują się dość swobodnie rozmaitymi narzędziami komunikacji, także tymi sieciowymi. Z dostępnych badań wynika, że raczej nie ma barier w wykorzystaniu mediów w komunikacji nauczycieli i rodziców (zob. Media w komunikacji nauczycieli i rodziców, APS, 2015, do pobrania).
Przyczyny takiego stanu mogą być oczywiście różne (po obu stronach). Brak czasu, pośpiech (informowanie na ostatnią chwilę), brak namysłu, brak dobrej relacji (na poziomie klasy), brak informacji zwrotnej/reakcji. Także brak dobrej polityki informacyjnej. Rutyna i przyzwyczajenia, konserwatywne podejście do komunikacji (jeśli rodzic chce porozmawiać, może przyjść do szkoły na dyżur). Lekceważenie drugiej strony, niedostrzeganie potrzeby budowania relacji, itp.
To jest materiał na szeroką refleksję – może nawet na wspólne, robocze posiedzenie Rady Rodziców i Rady Pedagogicznej w szkole (a może także Samorządu Uczniowskiego). Warto wypracować wspólnymi siłami politykę informacyjną szkoły, jako pewien zbiór zasad i praktyk, z których korzystać będzie cała wspólnota szkolna. W tej kwestii wciąż mamy wiele do poprawy. Jeśli przepływ informacji będzie większy, dwukierunkowy, łatwiej będzie podejmować współpracę na rzecz rozwoju dzieci w danej szkole.
Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl (2008). Zajmuje się zawodowo polską edukacją od ponad 15. lat i jest głęboko zaangażowany w debatę na temat modernizacji i reformy szkolnictwa (zob. np. Dobre zmiany w edukacji, Jak będzie zmieniać się edukacja?). Realizuje projekty edukacyjne i szkoleniowe o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Blisko współpracuje z nauczycielami i szkołami (m.in. w radzie rodziców). Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP.