Wbrew słowom ministra edukacji i nauki, polskie szkoły nie mają możliwości wprowadzenia zakazu korzystania z telefonów komórkowych – przypomina Stowarzyszenie Umarłych Statutów (SUS). Obecnie obowiązujące prawo nie przyznaje im takich uprawnień.
W ubiegłym tygodniu Przemysław Czarnek stwierdził w rozmowie z Radiem ZET, że „dyrekcja ma możliwość wprowadzenia zakazu korzystania ze smartfonów w szkole i o to apelujemy”. To stwierdzenie jest nieprawdziwe – zaznaczają działacze Stowarzyszenia pracujący na rzecz wzmocnienia praworządności w oświacie.
Prośby nie pomogą
Zdaniem ministra wystarczy, że rodzice pójdą do dyrektora szkoły i poproszą o zakaz korzystania z telefonów na terenie placówki, a on go wprowadzi. Tymczasem nie jest to możliwe, bo ewentualny zakaz wpisany np. do statutu szkoły nie będzie miał obowiązującej mocy. To dlatego, że będzie sprzeczny z obowiązującą ustawą – Prawem oświatowym. Przepisy ustaw i rozporządzeń tymczasem zawsze mają pierwszeństwo przed statutami, regulaminami czy poleceniami dyrektorów.
Szkoły mogą działać tylko na podstawie i w granicach prawa. To tzw. zasada legalizmu, wywodzona z Konstytucji RP – tłumaczy wiceprezes SUS Daniel Sjargi. Prawo oświatowe nakazuje szkołom ustalenie zasad wnoszenia i korzystania z telefonów komórkowych i innych urządzeń elektronicznych na terenie szkoły. A skoro mają one ustalić zasady wnoszenia i korzystania z telefonów, to nie mogą tego wnoszenia i korzystania całkowicie zabronić.
Całkowity zakaz posługiwania się elektroniką w szkole byłby zresztą nie tylko naruszeniem Prawa oświatowego, ale mógłby zostać oceniony również jako nadmierna ingerencja w wolność uczniów oraz w prawo rodziców do tego, by pozostawać w kontakcie z własnym dzieckiem.
Ograniczenia – tak, ale zakaz – nie
Zawsze powinno się rozsądnie dawkować używanie elektroniki w codziennym życiu, podkreśla wiceprezes Stowarzyszenia. Praworządność jest jednak równie ważna, co higiena cyfrowa.
Temat telefonów jest bardzo istotny i należy go podejmować w przestrzeni publicznej, ale nie można negować obowiązujących przepisów prawa, które nie zostały dotychczas zmienione – wyjaśnia Daniel Sjargi. Ponadto, konieczne jest wypracowanie z uczniami takich rozwiązań, które pozwolą na naukę racjonalnego i bezpiecznego używania urządzeń elektronicznych, a nie będą polegały wyłącznie na zakazach. W trzeciej dekadzie XXI wieku nauka bezpiecznego posługiwania się zdobyczami techniki jest absolutną koniecznością, jeżeli szkoła ma przygotowywać do życia.
Pewne zasady dotyczące wnoszenia urządzeń elektronicznych na teren szkoły (oraz ich używania) mogą (a nawet powinny) obowiązywać. Warto, aby przepisy te tworzyła rada pedagogiczna we współpracy z uczniami (tutaj szczególną rolę ma Samorząd Uczniowski) i rodzicami.
Szkoły mają problem z prawami ucznia
Stowarzyszenie Umarłych Statutów opublikowało w kwietniu tego roku raport z badań „Prawa ucznia w Polsce”. Bezpłatnie dostępna publikacja była pierwszą tak szeroko zakrojoną diagnozą stanu praworządności w polskiej oświacie.
Aż połowa uczniów, która wzięła udział w badaniu, przyznała, że w ich szkołach obowiązują niezgodne z prawem zasady dotyczące telefonów komórkowych, tj. szkoła rościła sobie np. prawo do odbierania własności uczniów. Ankietowani byli pytani jednak jedynie o sformalizowane zapisy w statutach szkół, do których uczęszczają. Faktyczna skala zjawiska może być więc większa.
Raportowi towarzyszy również esej Marty Edeńskiej „Czy telefon w szkole to dobry pomysł?”, który zwraca uwagę na zagrożenia, ale i szanse, jakie stoją przed nauczycielami, którzy postanawiają włączyć urządzenia elektroniczne w proces dydaktyczny. Cała publikacja dostępna jest do pobrania pod adresem https://raport.sus.org.pl.
(Źródło: Stowarzyszenie Umarłych Statutów)