Czy polska szkoła jest już "przystosowana" do działania w stanie niekończących się reform?

Szkoły i uczelnie
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
system oświatyPolskie szkoły już od 20 lat funkcjonują w stanie permanentnych reform systemowych i kulturowych. Nowe programy kształcenia oraz wychowania, czasem nie do końca sprawdzone rozwiązania organizacyjne, implementuje się w imię skądinąd słusznych postulatów i wymogów zmiany systemowej, modernizacji, integracji europejskiej czy też innowacyjnej gospodarki.
 
Permanentny stan reformowania, jak przypuszczam, jeszcze niezakończony, z jednej strony może stymulować ciągłą gotowość do podnoszenia kwalifikacji i premiuje innowacyjność, z drugiej jednak strony trwała mobilizacja i delegowanie reform mogą dla administracji szkolnej i nauczycieli stanowić stan przeciążenia i niepewności. W tej sytuacji równolegle obok działań wprost realizujących cele reform oraz wspierających rozwój edukacji, podejmuje się osobiste oraz zespołowe praktyki radzenia sobie nie tylko z tempem i intensywnością zmian, ale również z ich niespójnością i niestałością.

Przystosowanie do zmiany i zmienności

Dwadzieścia lat przystosowywania się do pracy w warunkach stałego reformowania się systemu edukacji pozwoliło nauczycielom eksperymentować i wypróbować wiele sposobów radzenia sobie z reformami. Wiele z tych sposobów utrwaliło się, wniknęły w kulturę organizacyjną szkoły, stały się elementem praktycznego mistrzostwa i efektywności pracy w szkole.

Praktyki przystosowania się do pracy w stanie niedokończonej reformy pozwoliły skutecznie wprowadzić w życie założone efekty (np. rozwój rynku wydawnictw edukacyjnych), inne przekształciły w formy iluzoryczne, pozorne, a nawet groteskowe (np. realizowana obecnie „karciana godzina” na pozorowanych zajęciach pozalekcyjnych). Tym sposobem zaprzepaszcza się potencjał rozwoju, ale równocześnie – paradoksalnie – bogactwo kamuflujących form uchroniło polską szkoęł przed poważnymi konsekwencjami wielu politycznie wyrafinowanych lub po prostu nieudolnych pomysłów, jakie pojawiały się również w ostatnich dwóch dekadach reform. W każdym bądź razie, niezależnie od tego, jak ocenimy kompetencje przystosowania się do reform, nie możemy ich pominąć w debacie o rozwoju polskiego systemu edukacji.

Nie stawiam tu sobie zadania pełnej systematyzacji i opisu praktyk przystosowywania się do edukacyjnej zmiany i zmienności. Zaprezentuję jedynie wybrane obserwacje dotyczące strategii przystosowawczych, zadomowionych w praktyce pracy nauczycieli, które wygaszają dyskusję wokół spraw ważkich dla kształcenia lub wprost unieważniają debatę wokół dylematów rozwojowych polskiego systemu edukacji.

Dyskusje te toczą się nadal w panelach eksperckich i (rzadziej) w mediach, jednak coraz słabiej zainteresowani są nimi sami nauczyciele – nawet komentarze w pokoju nauczycielskim są mniej burzliwe i angażujące. Decyzja o obniżeniu wieku rozpoczęcia obowiązku szkolnego przeszła w debacie publicznej niemal bez udziału nauczycieli. Nauczyciele takie debaty postrzegają jako obce, pomysły i postulaty jako niepraktyczne, zadania reformy jako narzucane z zewnątrz. Dlaczego?

Szkoła kreowana na papierze
Jedną z przyczyn jest instrumentalne zastąpienie kultury debaty w szkole i krytycznych badań edukacyjnych przez wprawdzie liczne, jednak w treści powierzchowne sprawozdania, programy naprawcze, teczki z dokumentacją, w których dominuje swoista nowomowa, powielanie ogólnikowych zwrotów i wyrażeń, w których liczy się – jak to wyraziła jedna z nauczycielek – pedagogiczny bełkot i okrągłe słówka. W szkołach przeprowadza się wiele badań ankietowych. Z większości dosłownie nic nie wynika, jednak można z nich wyprodukować sprawozdania z wykresami oraz tabelami, i to w praktyce bez metodologicznego przygotowania. Tematyka tych wewnątrzszkolnych badań odzwierciedla bardziej mody na pewne tematy, ich stereotypiczne uproszczenia, aniżeli troskę o zrozumienie sytuacji uczniów. Tak przeszła przez szkoły fala ankiet o narkotykach, potem o agresji i przemocy, a wreszcie o poczuciu bezpieczeństwa.

Polska szkoła ma dwa oblicza: jedno zapisane w licznych dokumentach, drugie doświadczane codziennie przez uczniów i nauczycieli. Problem jednak tkwi w tym, że te światy istnieją równolegle, czasem zupełnie niezzalenie od siebie. Rozwiązywanie problemów to nie to samo, co zapisywanie papieru, jednak nauczyciele wolą „na wszelki wypadek” asekurować się wpisami i sprawozdaniami.

Szkoła wyizolowana
W dyskursie na temat „szkoły w dokumentach” wypracowano również sprawdzone strategie uwierzytelniania zawartego tam obrazu rzeczywistości. Jedną z tych strategii jest wyizolowanie i zamknięcie perspektywy analizy do ram (budynku) szkoły. W tym dyskursie najważniejsze jest wykazanie, że problemy nie zdarzają się na terenie szkoły. Te, których źródło identyfikowane jest poza szkołą (dom, środowisko, media), nie noszą w sobie wezwania do podjęcia działania. W szkole wystarczy rozwiązywanie wewnątrzszkolnych problemów, a nawet więcej: w obrębie szkoły wyznacza się linie demarkacyjne, poza które nie wychodzi poczucie odpowiedzialności („to nie moja klasa”, „na mojej lekcji to się nie zdarza”, „to zadanie pedagoga”, „to wyznaczmy nowego koordynatora”). Budowanie ustalonego ładu zasad i celów, ograniczonych do wydzielonych zakresów obowiązków służbowych, zamyka szkołę na kulturę współodpowiedzialności za rozwój edukacji w kierunku społeczeństwa obywatelskiego. Niejednokrotnie w naszych badaniach terenowych obserwowaliśmy szkoły z zewnątrz zniszczone i pomalowane graffiti, wewnątrz – sterylne, strzeżone i monitorowane, zamknięte przed otaczającym środowiskiem. W organizacyjnie wydzielonym świecie szkoły można opanować klasę (zwrot często używany przez nauczycieli) i realizować program, minimalizując zakłócenia związane z deficytami edukacyjnymi uczniów przychodzących do szkoły, nie zważając na rzeczywiste losy (przyszłych) absolwentów. Żadne „prawdziwe” życie nie musi weryfikować szkoły, jeśli tylko sprawnie funkcjonuje jako instytucja.

Dualizm pracy rutynowej i projektów (unijnych)
Wskazać można na jeszcze jedną strategię przystosowania się do nowych realiów zarządzania zmianą w edukacji, związaną z realizacją zadań edukacyjnych w ramach projektów współfinansowanych ze środków Unii Europejskiej. Strategia ta polega na przyjęciu w szkole dwóch systemów działań, realizowanych przez tych samych nauczycieli, nierzadko z tymi samymi uczniami. W ramach „zwykłych” lekcji w licznych klasach, opartych na tradycyjnych metodach przekazu wiedzy, funkcjonuje niedoinwestowana edukacja masowa, a potem, poza tym zwykłym trybem, realizowane są zadania za znacznie większe pieniądze, w znacznie wyższym standardzie. Są to często porównywalne zadania: lekcje języków obcych, zajęcia pozalekcyjne, wycieczki, jednak – chociażby tylko z formalnych przyczyn związanych z procedurami rozliczania projektów – nauczyciele poświęcają im specjalną uwagę. Ten dualizm uwidacznia przykład szkoły, w której do południa odbywały się lekcje języka angielskiego w dużych klasach, zaś po południu ci sami nauczyciele proponowali w ramach projektu efektywnie prowadzoną naukę tego samego języka w małych grupach (za znacznie wyższe wynagrodzenia). Nie wszyscy uczniowie chcieli „dublować” zajęcia. Po roku, po zakończeniu projektu, nauka języka odbywa się nadal w „starym” stylu.

Rankingi zamiast badań edukacyjnych
Osobną kwestią do rozważenia jest pytanie, dlaczego niewiele jeszcze wiemy o toksycznych strategiach pozornej tylko zmiany w edukacji. Być może z powodu przedawkowania leku, który miał poprawić poziom jakości pracy szkół i pomóc w lepszym zarządzaniu zmianą. Tym lekiem były (i są nadal) egzaminy zewnętrzne, które miały dać zobiektywizowaną informację zwrotną o pracy szkoły, umożliwiającą porównywanie placówek o zróżnicowanej wielkości i położeniu. Jednak w sytuacji arbitralności oceny szkoły za pomocą wskaźników egzaminów zewnętrznych, pracę dydaktyczną organizuje się „pod egzaminy”, a nawet egzaminy podporządkowuje się pod efekt wytworzenia oczekiwanego rozkładu ocen, jak to mogliśmy zaobserwować na przykładzie egzaminu maturalnego z matematyki, przygotowanego na tak niskim poziomie, by uniknąć sytuacji, w której tylko nieliczna część uczniów zdaje egzamin. Ważne, by powstał ranking, jednoznacznie różnicujący szkoły.

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Gość napisał/a komentarz do Oceniajmy rzadziej!
Przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Dziękuję za ten artykuł.
Ppp napisał/a komentarz do Oceniajmy rzadziej!
Terada i Merill mają CAŁKOWITĄ rację. Jak ktoś chce i może - nauczy się i bez oceniania. Jeśli ktoś ...
Marcin Zaród napisał/a komentarz do Szkolna klasa - dobre miejsce do współpracy
Mój syn będąc w liceum w klasie mat-info-fiz prosił z kolegami o ustawienie takich tablic na korytar...
Marcin Polak napisał/a komentarz do Szkolna klasa - dobre miejsce do współpracy
Świetny przykład, że każdą przestrzeń klasy da się łatwo zreorganizować, aby pobudzić aktywne uczeni...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Informacja zwrotna dla przyszłości
O informacji zwrotnej można długo... Przedstawione tu wskazówki są cenne. Niestety, problem w tym, ż...
Andrzej napisał/a komentarz do Informacja zwrotna dla przyszłości
Bardzo proszę o przykład idealnie napisanej informacji zwrotnej.
Ppp napisał/a komentarz do Informacja zwrotna dla przyszłości
Jeśli jestem w czymś dobry - wiem o tym, dodatkowy komentarz nie jest potrzebny.Jeśli jestem w czymś...
Piotr napisał/a komentarz do Déjà vu
Codziennie z ulgą odkrywam, że jestem emerytowanym nauczycielem

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie