Strona 1 z 2Po 20 latach debaty na temat szkolnictwa wyższego doczekaliśmy się decyzji, które rokują szansę na zmiany na uczelniach. Uchwalona przez Sejm nowelizacja Prawa o szkolnictwie wyższym, ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki wprowadza m.in. opłaty za drugi kierunek studiów i ograniczenie pracy wykładowców na wielu etatach.
W myśl nowych przepisów, tylko jeden kierunek studiów będzie można ukończyć na koszt państwa. Bezpłatnie studia na drugim kierunku będą mogli kontynuować ci, którzy spełnią określone kryteria.
Przyjęte przepisy ograniczają także tzw. wieloetatowość, czyli pracę jednego wykładowcy na kilku uczelniach. Rektor będzie miał możliwość zatrudnienia doktora bez habilitacji na stanowisko profesorskie. Skrócona zostanie sama procedura habilitacyjna. Nie będzie także potrzebna nostryfikacja dyplomów magisterskich, doktorskich a także tytułów profesorskich uzyskanych m.in. w państwie członkowskim Unii Europejskiej.
Najlepsze wydziały na uczelniach - publicznych i prywatnych - będą mogły ubiegać się o status Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego (KNOW) na pięć lat. W ustawach zmieniono system finansowania uczelni: najwięcej pieniędzy mają dostawać najlepsi, a środki na badania w większym stopniu będą przyznawane jako granty zwycięzcom konkursów na najlepsze projekty.
Zlikwidowana zostanie również centralna lista kierunków studiów i poszerzena autonomia uczelni w kształtowaniu oferty dydaktycznej. Nowe przepisy mają wejść w życie 1 października 2011 r.
Reforma - zawarta w nowelizacjach ustaw uchwalonych przez Sejm - wzbudza jednak kontrowersje części środowiska akademickiego. Reformę popierają rektorzy wraz z częścią uczonych (zwłaszcza młodymi naukowcami i doktorantami), a sprzeciwiają się jej akademickie związki zawodowe i część naukowców z PAN. Studenci natomiast są raczej podzieleni i jeszcze nieufni wobec proponowanych zmian.
"Ta reforma nie zmienia całego systemu szkolnictwa w Polsce, ale wprowadza elementy, które są dla uczelni korzystne. Wśród nich wymienić można wzrost autonomii uczelni w sprawie programów kształcenia, wzmocnienie roli rektora, ograniczenie wieloetatowości, a także ułatwienie ścieżki kariery naukowej przy jednoczesnym zachowaniu wysokiej jakości prac badawczych. To są sprawy bardzo cenne, które można wykorzystać do prorozwojowej polityki kadrowej" - powiedziała PAP przewodnicząca Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, rektor Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Katarzyna Chałasińska-Macukow.
Jak podkreśliła, w dyskusji nad założeniami reformy, a także w pracach sejmowej komisji edukacji, środowisko rektorów reprezentowane przez KRASP brało czynny udział, co w rezultacie dało przepisy korzystniejsze od pierwotnie postulowanych przez rząd. "Korzystniejsze, bo łatwiej będzie zarządzać uczelnią. To jest ta najważniejsza korzyść. Te nowelizacje są bardzo potrzebne i generalnie rzecz biorąc pozytywne dla szkolnictwa wyższego" - dodała rektor.
Innego zdania jest przewodniczący Krajowej Sekcji Nauki NSZZ "Solidarność" Edward Malec. "Niedobre jest odebranie pewnych praw pracowniczych. Chodzi m.in. o sprawę rotacji adiunktów, która jest rozwiązana w sposób konfliktogenny, bo pozwala na dwojaką interpretację ustawy. Z całą pewnością ustawa narusza swobody akademickie. Umożliwia np. zwolnienie pracowników mianowanych po jednokrotnej ocenie negatywnej, a trzeba wiedzieć, że zgodnie z tą ustawą w długiej perspektywie czasowej będzie to dotyczyć elity akademickiej" - powiedział Malec.
Podkreślił także, że w ustawie zabrakło zapisu gwarantującego wzrost nakładów na szkolnictwo wyższe. Jego zdaniem, problem wieloetatowości na polskich uczelniach ma swoje źródło w tym, że naukowcy zbyt mało zarabiają na jednym etacie.
Zgodnie z ustawą, naukowiec, który będzie chciał podjąć drugie zatrudnienie (trzeci etat będzie zabroniony) lub prowadzić działalność gospodarczą, będzie musiał uzyskać zgodę rektora lub kierownika jednostki naukowej. Według związkowców, najlepszym sposobem wyeliminowania wieloetatowości na uczelniach będzie zwiększenie wynagrodzeń dla pracowników naukowo-dydaktycznych.
Z przepisami nowel nie zgodziła się także część badaczy Polskiej Akademii Nauk, m.in. z Rady Naukowej Instytutu Studiów Politycznych PAN. "Ustawy (...) zawierają wiele regulacji, które zwiększą skalę rozmaitych zjawisk negatywnych, zamiast je ograniczać. Burzą one dotychczasowy porządek instytucjonalny, zamiast naprawiać istniejący" - uznali naukowcy Rady.
W rozmowie z PAP dr hab. Michał Kokowski z Instytutu Historii Nauki PAN wyjaśnił, że niekorzystne zmiany dotyczą m.in. procedur przyznawania tytułu profesora. Według niego, dyskryminują one nauki humanistyczne. Chodzi o to, że aby móc ubiegać się o tytuł profesora, trzeba wcześniej kierować kilkoma pracami badawczymi, finansowanymi z grantów. "Tymczasem np. w naszej specjalności - historii nauki - nie ma grantów. Musimy ubiegać się o granty w tych samych konkursach, w których startują wszyscy historycy - np. badający historię polityczną czy gospodarczą. Trudno jest uzyskać grant, a co dopiero nim kierować" - podkreślił.
Ponadto naukowcy chcą też nowelizacji obowiązującej ustawy o PAN. "To krzywdzące, że w PAN nie obowiązują minimalne wynagrodzenia i reguły płacowe funkcjonujące na uczelniach. Instytuty PAN to wiodące jednostki naukowe w Polsce. 90 proc. z nich ma kategorię pierwszą w ocenie ministerstwa, a zarobki profesorów w instytutach nierzadko wynoszą tyle, co pensja adiunkta lub nawet asystenta na uczelni" - powiedział Kokowski.
Według prof. Macieja Żylicza z Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej, reforma uczelni idzie w dobrym kierunku, ale na pewnych etapach się zatrzymała, co oznacza, że w przyszłości - jego zdaniem - trzeba będzie ją znów nowelizować. "Plusem nowel jest to, że dobre uczelnie będą mogły same ustalać programy dydaktyczne, same będą mogły też decydować o kierunkach studiów. Ponadto ustawa wprowadza co dwa lata ocenę nauczycieli akademickich: dydaktyczną, merytoryczną, naukową. Większość osób będzie zatrudniana na kontraktach, a tylko profesorowie tytularni będą nominowani. Kontrakty likwidują wieloetatowość - zatrudnienie będzie tylko na jednym etacie, a dodatkowo za zgodą rektora na drugim" - wymieniał Żylicz.