Internet i media społecznościowe, to świat w zasięgu ręki. Współczesne dzieci nie wyobrażają sobie życia bez smartfonów i komputerów. Lwia część informacji o rzeczywistości płynie do nich w zawrotnym tempie za pośrednictwem nowych technologii. Naukowcy określają tę grupę jako iGeneration. To cyfrowe pokolenie, które postrzega życie inaczej niż ich nauczyciele i rodzice. Jak dotrzeć do współczesnych uczniów, jakie wypracować modele edukacji i jak uchronić ich przed pułapkami, które czekają na nich w sieci? Zastanawiali się nad tym naukowcy podczas konferencji z cyklu „Szkoła podstawowa na czasie”, zorganizowanej przez wydawnictwo Nowa Era.
W dużym uproszczeniu możemy podzielić społeczeństwo na cztery generacje. To baby boomers (1946–1964), pokolenie X (1964–1979), pokolenie Y, inaczej millenialsi (1979–1995) i pokolenie Z (1995–2012). Socjolog Michał Kociankowski wskazuje, że zjawisko różnicy pokoleń nigdy nie było tak wyraźne jak teraz.
iGeneration to dzieci rodziców, którzy urodzili się w czasach, gdy nie było smartfonów. Choć komputery i Internet to dla nich element świata zastanego, to jednak przez ostatnie kilkanaście lat życia cały czas są zaskakiwani przez rozwój nowych technologii. Żyją w świecie szybkich decyzji i niewielkiej ilości czasu. Dużo pracują, ale też dużo czasu spędzają w drodze z pracy i do pracy. Chcą robić kilka rzeczy na raz, być w wielu miejscach równocześnie – tłumaczy Kociankowski.
Już u dziesięcio-, dwunastolatków widać wyraźnie pewne cechy iGeneration, choć typowymi reprezentantami tej grupy są młodzi ludzie w wieku od piętnastu do siedemnastu lat.
Nasze dzieci żyją się w czasach paradoksu: mamy coraz większą wiedzę o świecie i coraz łatwiejszy dostęp do danych, ale jednocześnie warunki życia kształtują w nas postawy, które stanowią przeszkodę w efektywnym funkcjonowaniu umysłu i rozwijaniu kompetencji. Potrzeba radzenia sobie z wyzwaniami nie jest więc tylko problemem szkoły, ale sprawą wszystkich osób zaangażowanych w rozwój dziecka, w tym także rodziców – mówi Michał Kociankowski.
Pułapka nowoczesności?
Problem z nadużywaniem nowych technologii przez dzieci rozpoczyna się wówczas, kiedy jedynym dostępnym dla nich światem jest świat cyfrowy. Jeśli rodzic i nauczyciel nie stworzy ciekawej alternatywy dla tego, co dziecko może zrobić w przestrzeni internetu, to należy się spodziewać, że każdą wolną chwilę będzie ono spędzało właśnie przed cyfrowym narzędziem ekranowym. Dlaczego rodzice i nauczyciele powinni być za to odpowiedzialni? Bo to przede wszystkim oni pamiętają czasy bez internetu. Gloryfikujemy je, wspominając że wtedy ludzie ze sobą rozmawiali, a dzieci bawiły się na podwórku. Teraz też są wszyscy na podwórku, ale jest ono już inne, cyfrowe. I musimy zrobić wszystko, by dzieci i młodzi ludzie potrafili się na nim odnaleźć – tłumaczył podczas konferencji dr Maciej Dębski, socjolog problemów społecznych, wykładowca akademicki Instytutu Filologii, Socjologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego.
We współczesnym świecie internet jest naturalnym środowiskiem wzrostu dzieci i młodzieży. Media cyfrowe nie są złe same w sobie. Niewłaściwe może być natomiast ich użytkowanie. Jak tłumaczą naukowcy, to nie one niszczą więzi między ludźmi. Jednak puste miejsce, które pozostaje po braku odpowiedniego kontaktu z rodzicami, dzieci zapełniają wirtualnie.
To, jak wygląda świat dziecka w domu i w szkole, zależy przede wszystkim od opiekunów. To oni muszą pokazać, jak bezpiecznie, rozsądnie i efektywnie korzystać z dobrodziejstw nowych technologii. Jeśli chcemy zadbać o dobrostan naszych dzieci, musimy też pomyśleć o edukacji cyfrowej naszych dzieci. Tymczasem badacze biją na alarm, że coraz częściej spotyka się dzieci zaniedbane emocjonalnie, za to żyjące w nieustającym pośpiechu, nadmiernie obciążone. Ich dzień jest wypełniony po brzegi szkołą i zajęciami pozalekcyjnymi.
Więcej smartfonów niż szczoteczek do zębów
Na świecie żyje ponad 7.75 mld osób, z tego pięć miliardów ma dostęp do smartfonów, a 4,5 mld – do internetu. – Dla porównania na świecie pasty i szczoteczki do zębów używa ok. 3,9 mld osób. I my się zastanawiamy: zabraniać używania smartfonów w szkole czy nie. A rodzicom często mówię: sztorcujesz dziecko, że nie umyło zębów, a zapominasz o higienie osobistej w zakresie używania nowych technologii – mówił podczas konferencji „Szkoła podstawowa na czasie” dr Maciej Dębski.
Z badań wynika, że dorosły Polak spędza przeciętnie sześć godzin dziennie w Internecie. Swojemu partnerowi poświęca sześć godzin, a dzieciom – dziewięć… tygodniowo!
Uczniowie zazwyczaj zaczynają korzystać z telefonów w wieku 10 lat. W dużych miastach trochę wcześniej, bo smarftony mają już siedmio- i ośmiolatki. Jest to częsty prezent komunijny. – Dając dziecku do kieszeni telefon z internetem, dajemy mu nie tylko telefon, ale także komputer, biuro, cały świat i możliwość porównywania się z innymi – komentuje Dębski.
Dzieci millenialsów w szkole
Dzieci millenialsów żyją w tak zawrotnym tempie jak ich rodzice. W domu uczą się, że trzeba szybko podejmować decyzje i wybierać „fajne rzeczy”. – Ich rodzice rozumują tak: po co siedzieć w tej restauracji, gdzie jest złe jedzenie, albo po co być w tej sali zabaw, gdzie nie jest fajnie. Idźmy tam, gdzie jest fajnie i wykorzystajmy ten czas maksymalnie. Dziecko uczy się niestety, że wybiera tylko to, co mu sprawia przyjemność – tłumaczy dr Kociankowski. Przekłada się to niestety na sytuację w szkole. Gdy dziecko dostaje jedynkę, czuje, że ktoś robi mu krzywdę i nie może jej usunąć używając klawisza „delete”. Lekcji, która się wydaje nudna, nie można „przewinąć”.
Lekcja i rzeczywistość równoległa
Dziecko czasów „nowych technologii” jest trudnym partnerem w szkole. – Uczeń na lekcji powinien się skupić na tym, co jest tu i teraz. Tymczasem ono przywykło do pędu gdy komputerowej. Żyje w światach równoległych. Wystarczy, że wyjmie telefon i znajdzie się gdzie indziej – mówi Michał Kociankowski.
Dzieci nie chcą czekać, powtarzać czegoś, co się od razu nie udaje. Nie akceptują małych porażek, które zmuszają do większego wysiłku i są istotne w procesie uczenia się. Szkoła musi postawić pewne warunki, zadać często trudny materiał do nauczenia się, tym samym musi też zmusić do większego wysiłku i niestety często różne szkolne sytuacje zakończą się dla ucznia porażką. Dzieciom może być trudno odnaleźć się w zupełnie nowych dla nich warunkach – zwraca uwagę socjolog.
Bezpieczne, higieniczne i kreatywne używanie nowych technologii jest wyrazem obrazem odpowiedzialności cyfrowej. Trzeba wiedzieć, jak z Internetu i mediów społecznościowch korzystać i kiedy z nich zrezygnować. – Odetnij się na trzy doby od nowych technologii razem z rodziną i zobaczysz, co tak naprawdę cię do tej technologii przywiązuje – radzi Dębski. Rodzice powinni zbudować w domu „kulturę offline”.
Socjolog zaleca mądre stosowanie cyfrowej rzeczywistości. – Szkoła odpowiedzialna cyfrowo to taka, która ma fajną przestrzeń dotyczącą relacji międzyludzkich. To podręczniki, które w przeciwieństwie do sieci nie zawierają tzw. fake newsów. To szkoła, w której nauczyciel nie boi się stosować urządzeń technologii informacyjno-komunikacyjnych i która wyposaża uczniów oraz nauczycieli w kompetencje miękkie, prowadzi programy profilaktyczne w zakresie uzależnień – podkreśla.
Dzisiejsze dzieci tylko pozornie są bardziej zainteresowane urządzeniami niż ludźmi. Po prostu technologia daje im dostęp do bardzo wielu osób, a część z nich jest ciekawsza od tych, które spotykają w rzeczywistości. Digitalizacji świata nie da się uniknąć i będzie ona postępować.
Zagrożenie FOMO
Aż 22,7 procent uczniów odpowiada „tak” na pytanie, czy uważają, że są uzależnieni od telefonów komórkowych. Patologicznie ze swoim telefonem związanych jest, jak wynika z badań, ok. 19 procent młodzieży. Problem narasta w 7, 8 klasie szkoły podstawowej, przy czym dziewczęta są dwa razy bardziej narażone na uzależnienie, niż chłopcy.
Tu trzeba zwrócić uwagę na zjawisko, zwane FOMO (ang. Fear of Missing Out) co w wolnym tłumaczeniu znaczy „strach przed pominięciem”. Chodzi o lęk, że coś ważnego nam umknie, jeśli choć przez chwilę będziemy off-line. Z raportu pt. „FOMO. Polacy a lęk przed odłączeniem” wynika, że „fomersów” w Polsce przybywa. Stanowią 16 procent użytkowników Internetu, których jest 29,6 mln.
49 procent młodych osób stara się być zawsze „pod telefonem”. Z kolei 32,7 procent uczniów odczuwa niepokój, kiedy nie ma przy sobie telefonu albo jest on rozładowany.
Bezpieczeństwo w sieci
– To nie media cyfrowe są złe, niewłaściwe może być ich użytkowanie. Internet jest jak nóż. Możesz nim zabić, albo pokroić chleb, posmarować dżemem i dać głodnym dzieciom – przekonuje dr Dębski. Odpowiedzialność cyfrową dziecka trzeba budować w miarę wcześnie i systematycznie.
W 60,6 procentach polskich domów nie istnieją żadne zasady korzystania z telefonów komórkowych oraz internetu. 35 procent rodziców nigdy nie rozmawiała ze swoimi dziećmi na temat szkodliwości nadmiernego korzystania z telefonu komórkowego.
Dorośli nie mają kontroli nad tym, co dzieci robią w portalach społecznościowych – na Facebooku, Instagramie, Snapchacie, itp. Jakie zagrożenia czyhają na młodych ludzi w sieci – hejt, cyberprzemoc.
Jest też problem sextingu. Młodzież rozbiera się przed kamerką i wrzuca filmik do sieci. Problem zaczyna się klasie 5-6 szkoły podstawowej, a potem przybiera na sile. 11,6 procent nastolatków przynajmniej raz rozebrało się w sieci i w rzuciło zdjęcie do internetu.
Trzeba uświadomić dzieciom i młodzieży, że zachowania podejmowane w sieci niosą za sobą takie same skutki jak te podejmowane w życiu realnym. Anonimowość w internecie jest złudna.
Cyfrowe technologie a proces nauki
W rozwoju dzieci psychologowie i pedagodzy wyróżniają punkty zwrotne. Dzieci rozwijają się bardzo dynamicznie. Trzeba więc wziąć pod uwagę, że zmienia się ich zachowanie, postrzeganie świata i siebie w tym świecie. Tym niezwykle ważkim zagadnieniom poświęcono sporo miejsca podczas konferencji „Szkoła podstawowa na czasie. Uczeń” zorganizowanej w Gdańsku przez wydawnictwo Nowa Era.
Nowe technologie to kolejne narzędzie, które do ręki dostał homo sapiens – tłumaczył dr Łukasz Tanaś, psycholog rozwoju z SWPS. – Czy pamiętacie film Stanleya Kubricka “Odyseja kosmiczna”, w którym widzimy jak przodkowie ludzi posługują się narzędziami wykonanymi z kości, a potem w niesamowitym i wymownym skrócie przechodzimy natychmiast do podróży kosmicznej? Dla mnie tak właśnie wygląda rozmowa o technologiach. Narzędzia, z których korzystamy zmieniają się dzisiaj szybciej, niż wykształcona w procesie ewolucji dynamika rozwoju człowieka. Zamiast "kości" mamy już "komputer", ale dla wczesnego nastolatka nadal najważniejsze są przynależność do grupy, podejmowanie ryzyka, czy eksploracja tożsamości. Dorośli muszą zatem nauczyć dzieci, jak korzystać z nowych, powszechnie dostępnych i używanych narzędzi, które mają bardzo duży wpływ na ich życie, tak by poradzić sobie z typowymi dla rozwoju punktami zwrotnymi - dodaje psycholog.
Dzieci muszą w szkole podstawowej pokonać trzy rozwojowe punkty krytyczne. W dużym uproszczeniu przyjmujemy, że pierwszy następuje tuż po podjęciu nauki, drugi – gdy dzieci kończą etap nauczania zintegrowanego i rozpoczynają czwartą klasę a trzeci – wkroczenie w wiek wczesnej adolescencji (mniej więcej od klasy szóstej do ósmej). Choć wiadomo, kiedy mniej więcej uczniowie wchodzą w newralgiczny okres, to jednak trzeba mieć świadomość, że nie ma jednej cudownej metody, jak pomóc im pokonać trudności. Jak podkreśla Tanaś, pomocą mogą tu służyć nowoczesne technologie.
Wychowanie jako relacja
Pedagożka z UAM, prof. dr hab. Sylwia Jaskulska zwróciła uwagę podczas gdańskiej debaty, że proces wychowania jest nieustanną pracą nad budowaniem wzajemnych relacji nauczycieli, uczniów i ich rodziców. Jak podkreśliła zwracając się do pedagogów: „Możemy zmieniać ludzkie życie naszą pracą”. – Modelujemy zachowanie uczniów poprzez wychowanie, a mówiąc dokładnie poprzez socjalizację. Każde spotkanie z drugim człowiekiem ma aspekt socjalizacyjny i tu już uczymy się od innych ludzi – podkreśliła.
Jaskulska jasno wykazała, jak wielki wpływ na zachowania uczniów mają kontakty z dorosłymi oraz odniesienie do grupy rówieśniczej. Przywołała m.in. klasyczny eksperyment z lalką Alberta Bandury, kanadyjskiego psychologa, który stworzył teorię społecznego uczenia się. Badura i jego zespół badali, jak kształtują się u dzieci zachowania agresywne. – Okazało się, że zdecydowana większość dzieciaków, niezależnie od płci, które obserwowały te agresywne zabawy dorosłego, odtwarzały agresję. Nie tylko odtwarzały to, co widziały, ale zachowywały się nawet bardziej agresywnie – mówił Jaskulska. Wskazała, że choć eksperyment z lalką miał miejsce w 1961 r., to nie stracił nic na swej aktualności.
Zmieniają się czasy, zmieniają się narzędzia, którym się posługujemy. Fundament wychowania pozostaje jednak niezmienny. Jest nim „przykład, który płynie z góry”. Młodzi ludzie muszą mieć odpowiedni punkt odniesienia, bez względu na to, czy posługują się smartfonami, czy nie.