W komentarzu do komentarzy (1)

fot. Fotolia.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Już dawno zauważyłem, że komentarze pod artykułami na blogu lub na fejsbuku są świetnym źródłem inspiracji. Czasem aż szkoda odpowiadać na konkretny wpis, gdy problem jest ciekawy i zasługuje na szersze omówienie. Dlatego ten artykuł i jeszcze kolejny poświęcę dwóm bardzo różnym tematom, bezpośrednio powiązanym z treścią wpisanych komentarzy.

Pierwszy, do którego chcę odnieść się tutaj, dotyczy ostatniego wpisu w „Aktualnościach”, a znalazłem go na fejsbuku. Jedna z dyskutantek napisała mianowicie, między innymi, tak:

(…) Czytam Pana teksty w których neguje Pan wszystko, co zrobiła w oświacie obecna ekipa. WSZYSTKO!!! Nie dostrzega Pan nic pozytywnego. NIC. (…)

Tak kategoryczna i pełna emocji wypowiedź poruszyła nieco moje sumienie, bowiem nie da się ukryć, że w publikacjach skierowanych przeciw reformie Zalewskiej rzeczywiście ograniczam się do krytyki, pomijając pozytywne aspekty działania obecnych władz. Wynika to z przekonania o ogromnej wadze szkód wyrządzonych w ciągu trzech ostatnich lat polskiej edukacji, dla których nie znajduję ani usprawiedliwienia, ani dostatecznej kompensaty. Trwając nadal w tym poglądzie, tym razem jednak – zgodnie z obietnicą daną Komentatorce – spróbuję wskazać pozytywy rządów pani minister Anny Zalewskiej w MEN.

Wycofanie obowiązku szkolnego dla dzieci sześcioletnich

Wiem, że bardzo wiele osób uważa to posunięcie za duży błąd z punktu widzenia potrzeb społeczeństwa i dobra samych małych dzieci. Ja natomiast uważam, że błędem było wprowadzenie obowiązku szkolnego dla sześciolatków w taki sposób, jak uczyniono to za kadencji pani minister Hall. Byłem i nadal jestem przekonany, że wyrównywanie szans edukacyjnych i inne korzyści wynikające z wczesnego rozpoczynania edukacji należy rozwiązać upowszechniając opiekę przedszkolną, obejmując ją subwencją państwową.

Zapowiedź cofnięcia reformy „sześciolatkowej” była jednym ze sztandarowych haseł wyborczych PiS i na pewno przyczyniła się do jego zwycięstwa w wyborach 2015 roku. Krótko później podjęto decyzję o cofnięciu sześciolatków do przedszkoli, a nowa formuła – pozostawienie do decyzji rodziców, czy dziecko pójdzie do szkoły w wieku lat sześciu, czy siedmiu, była moim zdaniem najlepszym możliwym sposobem przeprowadzenia tej operacji.

Zmniejszenie subwencji na nauczanie domowe

Nauczanie domowe powinno być i jest trwałym elementem oświatowego krajobrazu. Dostępnym dla rodziców przekonanych o wyższości takiej formy edukacji nad jakąkolwiek inną i mogących poświęcić temu swój czas i energię. Państwo nie wspiera finansowo w tej kwestii rodzin, natomiast dofinansowuje szkoły, które sprawują pieczę nad dziećmi w edukacji domowej, przede wszystkim organizując egzaminy. Kwoty przeznaczone na ten cel były w końcu ubiegłej kadencji na tyle duże, że cały szereg placówek uczyniło z nich poważne źródło dochodu, mając, na przykład, kilkuset podopiecznych z terenu całego kraju. Sam byłem świadkiem egzaminu dla bardzo dużej grupy dzieci, organizowanego podczas wakacji w Warszawie przez szkołę z zupełnie innego miasta.

Zmniejszenie tej subwencji (i dodatkowo ograniczenie możliwości wyboru placówki bazowej do terenu województwa, w którym mieszka dziecko) było moim zdaniem słuszną decyzją. Nie mam nic przeciwko nauczaniu domowemu, ale jeśli państwo zechciałoby wprost wspierać finansowo tę formę edukacji, powinno wypłacać przeznaczone na to kwoty rodzicom, a jeśli szkołom, to jedynie za przeprowadzenie egzaminu, a nie w formie comiesięcznej subwencji.

Rezygnacja z „Naszego Elementarza”, czyli państwowego podręcznika dla klas 1-3

Przygotowanie i wydanie nakładem MEN jednego dla wszystkich uczniów klas 1-3 podręcznika i materiałów dodatkowych do nauki szkolnej było milowym krokiem wstecz, względem praktyki szkolnej pierwszej dekady XXI wieku. Nie chodzi wyłącznie o jego dyskusyjną wartość, ale bardziej o urawniłowkę po latach praktyki dokonywania wyboru przez nauczycieli. Obecny stan rzeczy, czyli wybór podręczników raz na trzy lata spośród oferty kilku wydawców wydaje mi się rozsądnym wyjściem z sytuacji.

Zniesienie sprawdzianu szóstoklasisty

Ten egzamin, który w swoim pierwotnym założeniu miał mieć charakter diagnostyczny na potrzeby każdego ucznia z osobna i poszczególnych szkół, stał się głównym narzędziem układania rankingów podstawówek. Co skutecznie odwróciło uwagę nauczycieli od wielu innych, równie ważnych jak dydaktyka języka polskiego i matematyki aspektów pracy szkoły na tym etapie edukacji.

Tę zmianę oceniam bardzo pozytywnie, żałuję tylko, że przy okazji w ogóle zlikwidowano w ogóle sześcioletnie szkoły podstawowe.

Mniejszy zakres egzaminu po klasie ósmej niż gimnazjalnego

Abstrahując od oceny samego faktu przywrócenia ośmioletniej podstawówki oraz formy i zawartości podstaw programowych, zastąpienie sześcioczęściowego egzaminu-monstrum po gimnazjum, egzaminem obecnie trzy-, a docelowo nawet czteroczęściowym po klasie ósmej, uważam za dobre posunięcie. Szczególnie, że przy ogłaszaniu wyników zaprzestano dodawania statystyk ułatwiających porównywanie szkół z rozmaitymi średnimi, skazując edukacyjnych buchalterów na dokonywanie obliczeń na własną rękę.

Wzmocnienie roli wychowawczej szkoły

Chwilowo są to deklaracje; mam też obawę, że rządowa wizja szkolnego wychowania może objawić się w jedynej słusznej formie, ale co do zasady, to w pełni popieram. Wiele osób wyraża pogląd, że szkoła jest od uczenia, a rodzina od wychowania, to jednak uważam, że rozdzielanie obu tych procesów jest sztuczne. Tyle tylko, że program wychowawczy szkoły nie powinien mieć charakteru państwowego, ale powstawać lokalnie i kolegialnie, dla każdej placówki z osobna. Jest ryzyko, że pan minister Piontkowski posiada inną wizję.

Poza tym, co wymieniłem powyżej, trudno mieć negatywne zdanie o różnych programach wspierania materialnego szkół, takich jak „Aktywna tablica”. Każda forma dodatkowego finansowania, powiązana przy tym nie tylko z zakupami, ale również wymogiem opracowywania i udostępniania materiałów metodycznych i upowszechniania doświadczeń, wydaje mi się godna poparcia.

Są dziedziny, które działały i nadal działają sprawnie, jak na przykład rejestracja i organizacja nadzoru nad wypoczynkiem dzieci i młodzieży. Z perspektywy niemal czterdziestu lat praktyki organizatora obozów i kolonii to, co zależy od MEN, działa naprawdę dobrze.

Nie znam wszystkich aspektów funkcjonowania systemu oświaty, zapewne na pewnych odcinkach wprowadzono rozumne zmiany albo zachowano to, co dotychczas funkcjonowało dobrze. Będę wdzięczny za wpisanie stosownych przykładów w komentarzach przez osoby lepiej zorientowane.

***

Oddałem tutaj cesarzowi, co cesarskie, ale jak już wspomniałem na początku, ogólny bilans uważam za wielce negatywny. Nie potrafię cieszyć się i chwalić odcinkowych, pozytywnych zmian, gdy widzę ogrom wygenerowanych problemów.

Wraz ze współpracownikami z dyrekcji STO na Bemowie wciąż ogarniamy naszą placówkę, ale czujemy, że wyzwań jest dużo, dużo więcej, niż jeszcze kilka lat temu, a możliwości i środków radzenia sobie z nimi nie przybywa proporcjonalnie. Część problemów jest niezależna od działania władz, wiele jednak wynika wprost z reformy i bez niej można by ich uniknąć. Tak sobie marzę, by szkoła mogła lepiej działać dzięki (mądrym) rozwiązaniom systemowym, a nie pomimo (złych) rozwiązań.

Na pewno byłoby też łatwiej, gdyby przedstawiciele MEN nie zachwalali tak manifestacyjnie i bezkrytycznie wprowadzonych przez siebie zmian, nawet tych, których złe skutki są odczuwane przez bardzo wielu ludzi. Propaganda może budować obraz sytuacji u osób niezorientowanych, ale budzi, delikatnie mówiąc, irytację u tych, którzy z problemami zmagają się na co dzień.

Naprawdę wolałbym chwalić obecny rząd i działania władz oświatowych. Ale nie potrafię. Nie widzę do tego wystarczających podstaw.

 

Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się w blogu autora.

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie