Czy wiecie skąd się wzięło słowo idiota? Pochodzi od greckiego ἰδιώτης, idiōtēs (od ἴδιος, idios) co znaczy: "indywidualny", "niezależny", "samodzielny", "prywatny", "posiadacz samego siebie”. Mianem takim określano osoby pozostające w stanie naturalnym, pozbawione standardowej edukacji, nieobrobione przez system kształcenia i wychowania. Idiota zajmował się sobą, sprawami prywatnymi, indywidualnym rozwojem według własnych zasad - zostawiając sprawy publiczne swemu biegowi.
Takiego "człowieka prywatnego" (skoncentrowanego na sobie, na własnym świecie) przeciwstawiano "człowiekowi publicznemu" (polites). Polites stanowili wytwór sformalizowanej edukacji (paidei), formującej jednostki w oparciu o uniwersalny wzór Piękna, Prawdy, Dobra, wdrażającej do wspólnoty, czyniącej przez to uczniów istotami cywilizowanymi. Człowiek publiczny żył sprawami polis, angażując się w politykę i ponosząc odpowiedzialność za interes państwa.
Grecy oczywiście wychwalali model człowieka publicznego. Widzieli w nim spełnienie helleńskiego ideału wychowawczego. Obywatel to część zbiorowości, przekonywali. Wyłamanie się ze wspólnoty było dla nich równoznaczne z utratą pełni człowieczeństwa i odrzuceniem możliwości pełnego rozwoju.
Pierwszy atak na tę koncepcję przypuścili cynicy, przedstawiciele jednej z najbardziej ciekawych klasycznych greckich szkół filozoficznych. Czołowym reprezentantem tego nurtu był Antystenes. Przerażał go konformizm i bezmyślność człowieka publicznego. To ludzie publiczni w końcu, wskazywał, doprowadzili do śmierci Sokratesa. Oskarżyli go o łamanie wspólnotowych zasad, o podważanie publicznych norm, o demoralizowanie młodzieży. Tylko dlatego, że był inny niż oni.
Dlatego Antystenes zalecał odseparowanie się od opinii społecznej. Nie należało myśleć i postępować jak tłum, lecz kierować się własnym osądem i własnymi zasadami. Aby osiągnąć ten stan, trzeba rozwijać w sobie ducha niezależności. Trzeba ćwiczyć umysł, żeby nie dać się zwieść schematom, które rządzą ludzkim tłumem. Konieczne było działanie na własny rachunek.
Dopiero, kiedy człowiek oczyści głowę z fałszywych przekonań (wprowadzonych mu do głowy przez system publicznego formowania), kiedy stwierdzi swoją niewiedzę będzie gotowy do podążania drogą mądrości.
Cynicy krytykowali konformizm, automatyzm, bezmyślne uleganie presji zbiorowości. Cynicki bunt, pisał w„Krytyce cynicznego rozumu” Peter Sloterdijk - był wymierzony w człowieka uspołecznionego. „Człowiek uspołeczniony to taki, który utracił wolność z chwilą, gdy w procesie wychowania udało się zaszczepić w nim pragnienia, projekty i ambicje. (…) Jeśli prawdziwy człowiek to taki, który jest panem swych namiętności i żyje rozumnie w zgodzie ze swoją naturą, to wiadomo, że uspołeczniony człowiek miasta zachowuje się nierozumnie i nieludzko”.
Rozróżnienie na „idiotes” i „polites” wydaje się istotne w rozważaniach nad współczesnymi ideałami edukacyjnymi. Który z modeli jest pożądany - autonomiczny idiota czy uspołeczniony - człowiek publiczny? Z głową napełnioną cudzymi myślami?
Czy szkoła ma być „dla dziecka” czy „dla społeczeństwa”?
Czy ma się skupiać na pielęgnowaniu naturalnych zasobów ucznia czy na przygotowaniu go do służby publicznej?
Czy ma się koncentrować na rozwijaniu jednostkowego potencjału czy na wdrażaniu do ról społecznych?
Czy miernikiem dobrej edukacji jest szczęście dziecka czy wysoki poziom uspołecznienia absolwentów?
Nadmierny przechył w stronę obywatelskości może kojarzyć się z indoktrynacją. Z drugiej strony postawienie na partykularyzm grozi wyhodowaniem pokolenia oderwanego od zobowiązań wspólnotowych.
W edukacji konieczny jest balans między indywidualizacją a socjalizacją. Zachwyt nad jednostkową ekspresją nie może prowadzić do zlekceważenia aktywności społecznej.
Edukacja demokratyczna to nie tylko tworzenie przestrzeni do swobodnego wyboru - w sferze własnych potrzeb. To także aktywne włączanie uczniów do podejmowania decyzji obejmujących całą wspólnotę i kształtowanie przez to ich poczucia odpowiedzialności za zbiorowość, której są częścią.
Niemniej, mnie samemu bliższy jest światopogląd cyników. Za główny cel edukacji uznaję osobowy rozwój ucznia - jako wartości samej w sobie. A co ze wspólnotą? Nie znam lepszej inwestycji w interes wspólnoty niż tworzenie miejsc, gdzie ludzie mogą rozkwitać.
Nie znam rozwiązania bardziej służącego wspólnocie niż rozwój świadomych, lubiących siebie, przedsiębiorczych, krytyczne myślących, twórczych JEDNOSTEK.
Moim ideałem nie jest ani idiota - wyobcowany egoista, oderwany od kultury, działający według pierwotnych instynktów ani polites - człowiek publiczny, zaprogramowany przez system kształcenia robot, podążający ślepo za wdrukowanymi wzorcami myślenia i działania. Moim ideałem jest autonomiczny, rozumny, świadomy siebie podmiot zdający sobie sprawę, że dla jego własnego dobra konieczna jest troska o interes społeczny.
Notka o autorze: Tomasz Tokarz - doktor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki, trener kompetencji społecznych, coach, mediator. Koordynator merytoryczny w Centrum Innowacyjna Edukacja. Nauczyciel w kilku alternatywnych szkołach. Jego pasją jest pisanie o nowoczesnym obliczu edukacji i rozwoju osobistym.