Szkoła a Ministerstwo Edukacji Narodowej

fot. Stanisław Czachorowski

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

W szkolnych murach spędzamy bardzo dużo czasu, co najmniej kilkanaście lat. Podobno uzbiera się tego około 14 tys. godzin. Kawał życia. A po opuszczeniu murów szkolnych, z dyplomem, uczymy się dalej, na studiach, kursach, szkoleniach, indywidualnie, stacjonarnie i coraz bardziej online. Jednym słowem kształcenie (się) ustawiczne. A potem nawet w uniwersytetach trzeciego wieku. Uczymy się tak dużo a i tak odczuwamy braki, luki w swojej wiedzy, umiejętnościach i kompetencjach. Społecznie dostrzegamy powszechny wtórny analfabetyzm. Coś z tym kształceniem jest nie tak?

Szkoła to epizod w historii ludzkości, uczyliśmy się, uczymy i będziemy uczyli się nie tylko w szkole. A teraz jesteśmy w trakcie ogromnej rewolucji technologicznej. Tempo zmian jest ogromne i instytucjonalne nadążanie za potrzebami jest permanentnie zapóźnione. To tak, jakby pieszo gonić jadący autobus. Dlatego czeka nas spora transformacja systemu edukacji. To się nie rozejdzie po kościach ani nie da się "przeczekać".

Edukacja to duży i ważny fragment naszego życia, a tak mało przykładamy wagi do należytego zorganizowania tego procesu i sfery życia. W praktyce mamy Ministerstwo Szkoły Narodowej na poziomie podstawowym, średnim i wyższym. W nazwie naszego ministerstwa jest edukacja i nauka a nie szkoła jako miejsce: Ministerstwo Edukacji i Nauki (dawniej Ministerstwo Edukacji Narodowej). To dlaczego zajmuje się tylko szkolnictwem, szkołami a nie całym procesem edukacji? Ewidentne zapóźnienie koncepcyjne.

Środowisko edukacyjne jakoś się rozwija. Samo z siebie. Obiektywne procesy społeczne i cywilizacyjne. Czasem zachodzą chaotycznie. Rozwijają się prywatne korepetycje (jako plaster na niewydolność edukacji szkolnej), niedoinwestowani nauczyciele, przeciążeni papierologią i nieproduktywną ideologizacją odchodzą z zawodu, w Polsce powstają coraz liczniej szkoły prywatne i intensywnie rozwijają się różnorodne formy edukacji online. To tylko nieliczne symptomy poważnego kryzysu i zachodzącej dużej transformacji. Kto nie wyda na kucharza, wyda na lekarza. Żałujemy wydatków na edukację (np. na pensje nauczycieli i stworzenie dobrych lokalowo i sprzętowo warunków do pracy w szkołach). Zawsze są inne, pilniejsze i potrzebniejsze inwestycje. Szkoła ma się tylko jakoś zaopiekować uczniami. Zająć się nimi. Niewiele oczekujemy w zakresie dobrej edukacji. Bo ci, którym zależy, to poślą swoje dzieci na korepetycje, płatne kursy, szkolenia online itp. Czyli i tak wydamy i to więcej na "leczenie" skutków słabej edukacji państwowej.

To oczywiście tylko jeden problem. Od dekady intensywnie rozwijają się centra nauki jako pozaszkolne obszary edukacji, rozwija się rozproszona edukacja online, pojawił się crowdlearning. Na uniwersytetach coraz liczniejsze są różnorodne festiwale nauki i zajęcia dla młodzieży szkolnej. To już nie są jakieś małe epizody, ale trwały i ważny element. Ale jeszcze systemowo nie zauważony i nie zintegrowany z edukacją szkolną. Ferment i chaos tak jak w każdej rewolucji technologicznej. Coś się z tego w końcu wykluje. Bo podobnie dzieje się na całym świecie. Społeczeństwa poszukują nowego modelu edukacji, tworzą nowe, współczesne środowisko edukacyjne, w którym szkoły będą w pełni zintegrowane ze środowiskiem pozaszkolnym.

Poszczególne komponenty w środowisku edukacyjnym powinny być ze sobą koherentne, zintegrowane, i współpracujące. Smartfony też się w tym zmieszczą. Bo są mobilnymi narzędziami wykorzystywania Internetu. Nieco bardziej to dostrzegliśmy w czasie pandemii. Ale tylko "nieco".

Szkoła jest potrzebna jako forma dłuższej, usystematyzowanej edukacji. Jako ważny element kształcenia przez całe życie. Ale może wyglądać inaczej niż obecnie. Ucząca jak się uczyć, ucząca brania odpowiedzialności za swoją edukację. I jako miejsce socjalizacji (uspołeczniania), nawiązywania kontaktów i laboratoriów interakcji międzyludzkich. Tego nie da się zastąpić jedynie formami online. Ale można mądrze je zintegrować i sensownie połączyć. Kompetencje społeczne (w tym praca zespołowa) są niezwykle ważne i ciągle aktualne. Tak jak kreatywność i innowacyjność. Wiadomości szczegółowe szybko się zmieniania, mody kulturowe (lektury) także. A umiejętności społeczne, w tym pracy zespołowej, ciągle pozostaną niezbędne. Uniwersytety także muszą się zmieniać. A zostało w nich sporo archaicznych i niewydolnych rozwiązań.

Jakoś trzeba połączyć te różne elementy edukacji, obmyśleć walidację wiedzy, umiejętności i kompetencji na wszystkich szczeblach edukacji aż po uniwersytety trzeciego wieku. Poza instytucjonalną istotną jest również edukacja pozaformalna i nieformalna. To właśnie Ministerstwo Edukacji i Nauki mógłby zadbać o media i przekaz medialny (zintegrowany ze nauczaniem szkolnym), o programy edukacyjne (a nie polityczne) w telewizji, radiu, Internecie czy nawet prasie papierowej. Potrzebne jest jako integrator, płaszczyzna dyskusji i współpracy różnych, niezależnych podmiotów. Ale najpierw musi pojawić się tego świadomość w całym społeczeństwie i dyskusjach politycznych. Musi zaistnieć realnie w priorytetach partyjnych programów.

W skali społeczeństw rewolucje technologiczne trwają krótko i ogromnie dużo zmieniają. W skali ludzkiego życia te procesy wydają się wolne i niezrozumiałe. Dopiero retrospektywnie dostrzeżemy ciągłość i nieuniknioną logikę tych zmian.

Uniwersytet powinien być miejscem odkrywania i opisywania tych procesów. I objaśniania całemu społeczeństwu. A my chyba bardziej zajmujemy się punktami (punktoza) i tabelkami z programami nauczania. Byleby się w tabelkach wszystko zgadzało... Uczymy się dla ocen, jak uczeń w przeciętnej szkole?

 

PS. w tytule jest nieaktualna już nazwa ministerstwa. Gdy naszkicowałem kiedyś niniejszy wpis, było jeszcze MEN. Gdy go dokończyłem - jest już MEiN. Dobra to ilustracja tempa zachodzących zmian, z których niektóre są tylko powierzchowne i nieistotne. Nazwy w tytule nie zmieniam, bo nie ma ona zasadniczego znaczenia dla opisywanych zjawisk i procesów.

 

Notka o autorze: Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, profesorem i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a także członkiem grupy Superbelfrzy RP. Prowadzi blog Profesorskie Gadanie: https://profesorskiegadanie.blogspot.com.

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie