Stopnie nie definiują ucznia i studenta, punkty nie definiują nauczyciela akademickiego. Nie w każdym wyścigu warto brać udział. Czasem warto być nonkonformistą. Owszem, udział w różnych zawodach, w różnych rywalizacjach i wyścigach nie jest niczym złym. Jest przecież okazją do sprawdzenia się, do zabawy, do wysiłku i do porównań z innymi. Oraz z sobą samym. Ale, jak już napisałem, nie w każdym i nie zawsze wyścigu warto brać udział. Ważne jest nie tylko czy samochód jest szybki, ale także to czy jedzie we właściwym kierunku. Punkty i stopnie są czasem przydatne. Lecz one nie definiują człowieka. Są tylko uproszczoną, a przez to ułomną, formą informacji zwrotnej.
Dla mnie jest ważne by zaczynać zmienianie świata od siebie. Nie mówić, a przede wszystkim samemu czynić. By wiarygodniej mówić do studentów, że nie uczą się dla stopni. By wiarygodniej mówić do nauczycieli, żeby nabrali dystansu do stopni, sprawdzianów, egzaminów. Potrzebne są komunikatywne informacje zwrotne, a stopnie nie zawsze nimi są. Czasem są tylko atrapą informacji zwrotnej i stają się celem samym w sobie. Jeśli na podstawie stopni, wystawianych w szkole czy uczelni, analizuje się jakość kształcenia, wylicza średnie, rozkład normalny i inne żonglowania liczbami, to jest to już ewidentne błądzenie. Zatracenie sensu i zajmowanie się liczbami dla samych liczb. W oderwaniu od treści, na podstawie których te liczby powstały.
Nawyki szkolne pozostają długo - ocenoza zmienia się w punktozę. Długotrwały efekt uczenia się dla ocen czyni spore zniszczenia w życiu społecznym. Gubiona jest informacja zwrotna, a edukacja staje się wyścigiem ocen. Czy można poprawiać oceny czy nie? I jak potem liczyć średnią? Załóżmy, że uczeń/student dostaje ocenę niedostateczną. Potem poprawia na 5. To na ile umie? Na 5 czy na 3,5 jak wskazywałaby średnia? A może średnia mówi tylko o systematyczności lub o tempie uczenia się? O ile cokolwiek mówi. Bo wszystko zależy od rozumienia tej oceny, jej interpretacji. Sama cyfra, wyrwana z obszernego i lokalnego kontekstu niewiele informuje. A my do tych ocen i punktów przywiązujemy tak dużą wagę... Zaczynamy w szkole. Przyzwyczajamy się, a potem w pracy stosujemy te same modele. Cyfry zamiast pełnej informacji zwrotnej.
Stopnie nie definiują ucznia. Punkty nie definiują człowieka. To skrótowa informacja i czasem zupełnie oderwana jest od rzeczywistości, którą ma opisywać czy mierzyć.
Zaczynam zmienianie świata od siebie. Czy można? Można, choć jest to uciążliwe, bo poza głównym nurtem.
Notka o autorze: Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, profesorem i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a także członkiem grupy Superbelfrzy RP. Prowadzi blog Profesorskie Gadanie: https://profesorskiegadanie.blogspot.com.