Po pół roku aktywności nowej władzy nie widać sensownych i wartościowych zmian w edukacji. Są tylko niewielkie, kosmetyczne i trzeciorzędne działania. Plaster na głęboką ranę. To za mało. Sam brak szkodzenia nie jest wystarczający. Bo wyzwania są ogromne. A czas nam ucieka. Wraz z końcem roku szkolnego kolejni wartościowi nauczyciele odchodzą ze szkoły. Może także dlatego, że brak nadziei na szybkie i sensowne zmiany?
Pozostaje więc tylko żmudne zmienianie na dole. Zrobić to, co można (co da się), tam gdzie jesteśmy i z tym co mamy. I czekać na lepsze i mądrzejsze władze centralne. Takie, które dostrzegą zmiany w krajobrazie społecznym i będą miały odwagę podjąć dyskusję. Odejść od taniego populizmu i odważnie zabrać się za budowanie edukacji przyszłości. Przyszłości, która już jest, choć nierówno rozmieszczona.
A czego ja się w tym roku akademickim nauczyłem, czego spróbowałem oraz jakie refleksje się narodziły? Okazało się, że coś jednak można zrobić, wbrew narzekaczom i Konopielkowym hamulcowym. Kontynuowałem dziennik refleksji, wykorzystałem metodę projektu, poczyniłem kolejne kroki by odejść od cyfrowego oceniania, włączyłem trochę aktywizujących momentów na wykładach i niektóre wykłady zrobiłem w wersji hybrydowej, łącznie z nagraniem i udostępnieniem studentom.
Co planuję w najbliższym roku akademickim? Nagrywać wykłady i je udostępniać studentom. Podręcznik czyta się wiele razy, np. przy powtarzaniu materiału. Dlaczego wykład miałby być jednorazówką? Jeśli będzie nagrany, to studenci będę mogli w całości lub we fragmentach odsłuchiwać wiele razy. I zamierzam przygotować wykłady także w formie podcastów. Audiobooki do słuchania w dowolnym czasie i dowolnym momencie. Uświadomiłem sobie, że prognozowana kultura po piśmie (przez Jacka Dukaja) już zaistniała i się rozwija. Warto więc szukać właściwych dla niej środków wyrazu i komunikacji. Owszem, to duża trudność. Lecz jednocześnie przyjemność i ekscytacja odkrywaniem zupełnie nowych przestrzeni, nowego świata. Edukację i uniwersytet wymyślamy na nowo. Zostanie w nim sporo starych elementów, część zostanie zmodyfikowana a część będzie zupełnie inna. Tak jak to w ewolucji bywa.
Zbliżam się do końca aktywności zawodowej. Dla mnie to raczej zmierzch i kończenie niż zdobywanie świata i wielkie plany. Chcę pokończyć rozpoczęte dzieła i przekazać pałeczkę młodszym. Ale każdy dzień mojej pracy, aż do emerytury, chcę wykorzystać na odkrywanie i eksperymentowanie. Chcę współtworzyć kumulatywnie ludzką i akademicką kulturę. Do ostatniego dnia pracy. A nawet dłużej. Bo przejście na emeryturę nie kończy aktywności. Widzę to po wielu aktywnych i wartościowych ludziach z mojego bliższego i dalszego otoczenia.
Nawet stare i martwe drewno w puszczy jest siedliskiem życia dla wielu unikalnych gatunków. Umieranie i rozkład trwa długo. I jednocześnie daje życie nowym gatunkom. Liczy się proces.
Notka o autorze: Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, profesorem i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a także członkiem grupy Superbelfrzy RP. Prowadzi blog Profesorskie Gadanie: https://profesorskiegadanie.blogspot.com. Licencja CC-BY.