Cyberpokolenie stało się zatem faktem, a wirtualna przestrzeń daje nieskończone możliwości produkowania i dystrybucji zróżnicowanych informacji, z których każda chce pretendować do miana prawdziwej, do bycia właściwą reprezentacją świata, bądź w rezultacie światem. A to bezsprzecznie wpływa na kształtowanie wyobrażeń o świecie tworzonym przez młodych.
Alvin Toffler twierdzi, że żyjemy w epoce, szybkich i gwałtownych zmian, które mają ogromny wpływ na obyczaje, wierzenia i pojmowanie samego siebie. Co więcej, zdaniem Tofflera, „jeszcze nigdy na przestrzeni historii zmiany nie uległy tak radykalnemu przyspieszeniu, niejednokrotnie przekraczając granice możliwości przystosowawczych zarówno samego człowieka jak i instytucji. Efektem tym zmian będzie nowe społeczeństwo charakteryzujące się wysokim stopniem przejściowości szczególnie w sferze stosunków międzyludzkich. Ci ludzie jutra, żyjący na „szybkich i wysokich obrotach” będą umieli dostrzegać sens ciągle zmieniającej się rzeczywistości. Młodzi staja się zatem coraz bardziej ekspansywni, żądni nowych wrażeń i doświadczeń, a życie jest dla nich wyzwaniem. Jednakże ten sam świat jest także wyzwaniem, być może jeszcze większym dla rodziców i nauczycieli, którzy muszą odnaleźć się w tej nowej sytuacji.
Tymczasem wydają się oni być nie przygotowani ani do realizacji i upowszechniania postaw nowego społeczeństwa, ani na zagrożenia z nich wynikające. Wydają się być nieprzygotowani na tak szybkie tempo zmian, pozostając stale krok za e-generacją. Wydają się być nieprzygotowani na sytuację kiedy to ich „wypowiedzi mogą odpowiadać rzeczywistości na „początku lekcji”, lecz mogą się okazać już zdezaktualizowane na jej końcu” (Witkowski).
Nauczyciel w „obcym kraju
Zachodzi zatem pytanie kim jest nauczyciel w tym „obcym kraju”, którego języka nie rozumie, w którym dotychczas czytelne znaki uległy odwróceniu i którego zasad już nie? Jakie ma poglądy, w co wierzy, co myśli, jaki ma stosunek do świata, własnego zawodu i uczniów? Kim jest w tym nowym świecie, gdzie coraz trudniej znaleźć trwałe fundamenty na których trzeba budować zarówno własną tożsamość, i jednocześnie wspomagać, motywować, rzucać wyzwania i stawiać przeszkody na drodze do budowania tożsamości młodych ludzi? Jaki być może i jaki być powinien, żeby być na miarę nowych czasów, żeby nie być tylko „piątym kołem u wozu, przeszkadzającym, a nie tylko zbędnym; toczącym się w stronę, w którą nie chce się już jechać, albo gdzie jazda może mieć tylko fikcyjne uzasadnienie i gdzie nie ma już nakazu: jeden kierunek jazdy. Jak sobie radzić w nowej sytuacji nauczyciela, pedagoga, któremu odbiera się prawomocność przewodnika, a nadaje tłumacza – pośredniczącego, ale nie narzucającego swojej interpretacji świata w postaci uniwersalnych prawd” (Witkowski).
Problem staje się jeszcze trudniejszy, jeśli dodatkowo osadzimy szkołę w świecie, w którym jak twierdzi Jean Baudrillard, „nie ma możliwości skutecznego oddziaływania, bo występuje spadek zapotrzebowania na znaczenie oraz dominacja wizualności, a nauczyciel staje w sytuacji, kiedy musi przekroczyć próg uwiedzenia, bo inaczej, nie ma szans by stać się autorytetem lub choćby wystąpić w tej roli”. Wówczas nauczyciel musi zmierzyć się z sytuacją, kiedy młodzi nie tylko nie będą mieli zapotrzebowania na znaczenie, chociaż te są dostępne lub nie są skłonni do podejmowania wysiłku „sięgnięcia” po nie bez specjalnego powodu w postaci natychmiastowej i atrakcyjnej gratyfikacji, ale także nastąpi spadek lub zanik zapotrzebowania na uwiedzenie ze strony nauczyciela. Może także okazać się, że to raczej nauczyciele sami uwiodą się mirażami o możliwości skutecznego uwiedzenia ucznia, uwiodą się iluzjami o efektywności kolejnych nowoczesnych metod, technik i środków kształcenia i wychowania, podczas gdy arsenał możliwych uwiedzeń został wyczerpany.
Jak zatem rozmawiać i jakich używać argumentów wobec młodych ludzi, którzy oderwani od cybernetycznych przyjemności zasiedli w ławkach przed osobami coraz mniej dla nich wiarygodnymi i czytelnymi z wyraźnym i oczywistym dla nich żądaniem: zbaw mnie, bo się tu nudzę?
Otóż Alvin Toffler twierdzi, że zadanie edukacji powinno przede wszystkim polegać na adaptacji człowieka do przyszłości poprzez wytwarzanie zdolności „płynnego” przyjmowania nowych, wynikających z „zewnętrznych” przemian i oczekiwań wartości, co wynika także z tego, że należy w coraz krótszych okresach zmieniać koncepcje rzeczywistości. Dodatkowo istotnym jest, aby uczyć jednostki tworzenia „uogólnionych planów życia”, dzięki którym przyszłość stanie się zjawiskiem coraz bardziej osobistym. Nie ma być to jednak statyczna niczym artefakt utrwalony w bursztynie. Toffler widzi ją jako „serie kolejnych i alternatywnych przyszłości, z których każda jest dyskusyjna i odmienna. Młodzież powinna nauczyć się studiowania alternatyw, rozwijania planów o długim zasięgu czasowym, myślenia terminami ewentualności, a zwłaszcza myślenia uwzględniającego konsekwencje dnia dzisiejszego”. W świadomości każdego młodego człowieka powinna rozwinąć się „niewidzialna architektura przypuszczeń, której zadaniem będzie pomoc w orientowaniu się „wewnątrz szalejącej zmiany” i reagowanie na nią w sposób bardziej precyzyjny, co z kolei pomoże w zlikwidowaniu dysonansu między zmianą mającą miejsce na „zewnątrz” i „wewnątrz” człowieka”.
Tutaj potrzebny jest zatem nauczyciel, który będzie prowokować do refleksji, zmuszać do myślenia, do wysiłku i rzetelnej pracy nad sobą, nad swoimi ograniczeniami, schematami i nawykami myślowymi. Taki nauczyciel, jak sugeruje Lech Witkowski „Powinien zderzać ze sobą różne racje, by w ten sposób prowokować do ich pogłębiania. Nauczyciel może być w tej prowokacji nawet obrazoburcą, lecz nie po to by wydziedziczać z własnych przekonań, wiary czy racji lecz po to by zmusić uczniów do przepuszczenia ich przez filtr niewspółobecności kulturowej. Budowanie w ten sposób wrażliwości moralnej opiera się nie na transmisji sądów i ich uwewnętrznieniu przez uczniów lecz na stymulowaniu myślenia w bardziej złożonej sytuacji argumentacyjnej”.
Tymczasem wydają się oni być nie przygotowani ani do realizacji i upowszechniania postaw nowego społeczeństwa, ani na zagrożenia z nich wynikające. Wydają się być nieprzygotowani na tak szybkie tempo zmian, pozostając stale krok za e-generacją. Wydają się być nieprzygotowani na sytuację kiedy to ich „wypowiedzi mogą odpowiadać rzeczywistości na „początku lekcji”, lecz mogą się okazać już zdezaktualizowane na jej końcu” (Witkowski).
Nauczyciel w „obcym kraju
Zachodzi zatem pytanie kim jest nauczyciel w tym „obcym kraju”, którego języka nie rozumie, w którym dotychczas czytelne znaki uległy odwróceniu i którego zasad już nie? Jakie ma poglądy, w co wierzy, co myśli, jaki ma stosunek do świata, własnego zawodu i uczniów? Kim jest w tym nowym świecie, gdzie coraz trudniej znaleźć trwałe fundamenty na których trzeba budować zarówno własną tożsamość, i jednocześnie wspomagać, motywować, rzucać wyzwania i stawiać przeszkody na drodze do budowania tożsamości młodych ludzi? Jaki być może i jaki być powinien, żeby być na miarę nowych czasów, żeby nie być tylko „piątym kołem u wozu, przeszkadzającym, a nie tylko zbędnym; toczącym się w stronę, w którą nie chce się już jechać, albo gdzie jazda może mieć tylko fikcyjne uzasadnienie i gdzie nie ma już nakazu: jeden kierunek jazdy. Jak sobie radzić w nowej sytuacji nauczyciela, pedagoga, któremu odbiera się prawomocność przewodnika, a nadaje tłumacza – pośredniczącego, ale nie narzucającego swojej interpretacji świata w postaci uniwersalnych prawd” (Witkowski).
Problem staje się jeszcze trudniejszy, jeśli dodatkowo osadzimy szkołę w świecie, w którym jak twierdzi Jean Baudrillard, „nie ma możliwości skutecznego oddziaływania, bo występuje spadek zapotrzebowania na znaczenie oraz dominacja wizualności, a nauczyciel staje w sytuacji, kiedy musi przekroczyć próg uwiedzenia, bo inaczej, nie ma szans by stać się autorytetem lub choćby wystąpić w tej roli”. Wówczas nauczyciel musi zmierzyć się z sytuacją, kiedy młodzi nie tylko nie będą mieli zapotrzebowania na znaczenie, chociaż te są dostępne lub nie są skłonni do podejmowania wysiłku „sięgnięcia” po nie bez specjalnego powodu w postaci natychmiastowej i atrakcyjnej gratyfikacji, ale także nastąpi spadek lub zanik zapotrzebowania na uwiedzenie ze strony nauczyciela. Może także okazać się, że to raczej nauczyciele sami uwiodą się mirażami o możliwości skutecznego uwiedzenia ucznia, uwiodą się iluzjami o efektywności kolejnych nowoczesnych metod, technik i środków kształcenia i wychowania, podczas gdy arsenał możliwych uwiedzeń został wyczerpany.
Jak zatem rozmawiać i jakich używać argumentów wobec młodych ludzi, którzy oderwani od cybernetycznych przyjemności zasiedli w ławkach przed osobami coraz mniej dla nich wiarygodnymi i czytelnymi z wyraźnym i oczywistym dla nich żądaniem: zbaw mnie, bo się tu nudzę?
Otóż Alvin Toffler twierdzi, że zadanie edukacji powinno przede wszystkim polegać na adaptacji człowieka do przyszłości poprzez wytwarzanie zdolności „płynnego” przyjmowania nowych, wynikających z „zewnętrznych” przemian i oczekiwań wartości, co wynika także z tego, że należy w coraz krótszych okresach zmieniać koncepcje rzeczywistości. Dodatkowo istotnym jest, aby uczyć jednostki tworzenia „uogólnionych planów życia”, dzięki którym przyszłość stanie się zjawiskiem coraz bardziej osobistym. Nie ma być to jednak statyczna niczym artefakt utrwalony w bursztynie. Toffler widzi ją jako „serie kolejnych i alternatywnych przyszłości, z których każda jest dyskusyjna i odmienna. Młodzież powinna nauczyć się studiowania alternatyw, rozwijania planów o długim zasięgu czasowym, myślenia terminami ewentualności, a zwłaszcza myślenia uwzględniającego konsekwencje dnia dzisiejszego”. W świadomości każdego młodego człowieka powinna rozwinąć się „niewidzialna architektura przypuszczeń, której zadaniem będzie pomoc w orientowaniu się „wewnątrz szalejącej zmiany” i reagowanie na nią w sposób bardziej precyzyjny, co z kolei pomoże w zlikwidowaniu dysonansu między zmianą mającą miejsce na „zewnątrz” i „wewnątrz” człowieka”.
Tutaj potrzebny jest zatem nauczyciel, który będzie prowokować do refleksji, zmuszać do myślenia, do wysiłku i rzetelnej pracy nad sobą, nad swoimi ograniczeniami, schematami i nawykami myślowymi. Taki nauczyciel, jak sugeruje Lech Witkowski „Powinien zderzać ze sobą różne racje, by w ten sposób prowokować do ich pogłębiania. Nauczyciel może być w tej prowokacji nawet obrazoburcą, lecz nie po to by wydziedziczać z własnych przekonań, wiary czy racji lecz po to by zmusić uczniów do przepuszczenia ich przez filtr niewspółobecności kulturowej. Budowanie w ten sposób wrażliwości moralnej opiera się nie na transmisji sądów i ich uwewnętrznieniu przez uczniów lecz na stymulowaniu myślenia w bardziej złożonej sytuacji argumentacyjnej”.
Czytaj dalej...
Możliwe jest także całkowicie odmienne, radykalne rozwiązanie. Otóż R. B. Fuller sugeruje stworzenie takiego edukacyjnego środowiska, w „którym nowa generacja będzie chroniona od (...) administrowanego nonsensu dorosłych i będzie mogła rozwinąć się w sposób naturalny – akurat na czas – aby uratować ludzkość przed samounicestwieniem, czego nie jest w stanie dokonać edukacja w obecnym kształcie” (Melosik). Fuller nie waha się sugerować izolacji ludzi starszych, aby stworzyć drogę nowej elicie. Bowiem nowoczesne społeczeństwo ma zostać zbudowane w oparciu o młodzież. Odkryłem, pisze Fuller, że „młody świat jest zakochany w prawdzie i odrzuca ze wstrętem każdą formę obłudy (...) odkryłem, młodych ludzi chroniących i kultywujących zjawisko miłości. W przyszłości młodzież będzie kierować starszymi w szybko wzrastającym tempie. A zatem bezpośrednia ingerencja dorosłych w edukację jest zbędna – powinni oni jedynie obserwować dzieci przez „dziurkę od klucza”.
W pierwszym przypadku nauczyciel musi porzucić swoją dotychczasową spokojną przystań i wpłynąć w sam środek sztormu, bez żadnej pewności losu własnego i swoich współtowarzyszy, często również bez pewności co do finału wspólnego rejsu. Natomiast drugie rozwiązanie pozostawia nauczyciela w pewnym porcie i zapewnia mu bezpieczną pozycję „obserwatora – podglądacza” szalejącej zmiany, jednocześnie pozbawia go możliwości uczestniczenia w „zapierających dech nowych odkryciach” (Bauman).
Tym samym nauczyciel to postać najbardziej może eklektyczna w całej tej układance. Tkwi w „soczystej schizofrenii”, a niepokój który mu towarzyszy wynika ze świadomości płynności i nieustannej zmienności wartości, norm i zasad, ze świadomości erozji symboli i zaniku wyraźnej dotąd własnej funkcji i roli. Znajduje się w sytuacji, w której konieczne jest rozpoznanie nowej rzeczywistości oraz nauczenie się współuczestniczenia w zachodzących przemianach, których jakość będzie w dużym stopniu będzie uzależniona z jednej strony od trwałości i ciągłości, z drugiej strony możliwości zmiany jego samego. Przy czym korzystanie z wiedzy przeszłości, nie oznacza ślepego jej odtwarzania. Oznacza natomiast, że dostosowując tradycję do współczesnych okoliczności, wpływamy i zmuszamy do modyfikowania wiedzy, przez co zachowujemy ciągłość tradycji, a jednocześnie wiemy o świecie i o nas samych coraz więcej. Dzięki postępowaniu wynikającym z takiego myślenia zarówno uczeń jak i nauczyciel „układają się” ze światem i oswajają go poznawczo, doświadczając istnienia sensu wartości. Tak więc z jednej strony tylko alternatywny, a z drugiej strony zakorzeniony w tradycji sposób myślenia, będzie inicjować nowe rozwiązania oraz będzie siłą napędzającą nowoczesny typ kształcenia i wychowania.
[Notka o autorze: dr Monika Staszewicz pracuje na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu]
Bibliografia:
W pierwszym przypadku nauczyciel musi porzucić swoją dotychczasową spokojną przystań i wpłynąć w sam środek sztormu, bez żadnej pewności losu własnego i swoich współtowarzyszy, często również bez pewności co do finału wspólnego rejsu. Natomiast drugie rozwiązanie pozostawia nauczyciela w pewnym porcie i zapewnia mu bezpieczną pozycję „obserwatora – podglądacza” szalejącej zmiany, jednocześnie pozbawia go możliwości uczestniczenia w „zapierających dech nowych odkryciach” (Bauman).
Tym samym nauczyciel to postać najbardziej może eklektyczna w całej tej układance. Tkwi w „soczystej schizofrenii”, a niepokój który mu towarzyszy wynika ze świadomości płynności i nieustannej zmienności wartości, norm i zasad, ze świadomości erozji symboli i zaniku wyraźnej dotąd własnej funkcji i roli. Znajduje się w sytuacji, w której konieczne jest rozpoznanie nowej rzeczywistości oraz nauczenie się współuczestniczenia w zachodzących przemianach, których jakość będzie w dużym stopniu będzie uzależniona z jednej strony od trwałości i ciągłości, z drugiej strony możliwości zmiany jego samego. Przy czym korzystanie z wiedzy przeszłości, nie oznacza ślepego jej odtwarzania. Oznacza natomiast, że dostosowując tradycję do współczesnych okoliczności, wpływamy i zmuszamy do modyfikowania wiedzy, przez co zachowujemy ciągłość tradycji, a jednocześnie wiemy o świecie i o nas samych coraz więcej. Dzięki postępowaniu wynikającym z takiego myślenia zarówno uczeń jak i nauczyciel „układają się” ze światem i oswajają go poznawczo, doświadczając istnienia sensu wartości. Tak więc z jednej strony tylko alternatywny, a z drugiej strony zakorzeniony w tradycji sposób myślenia, będzie inicjować nowe rozwiązania oraz będzie siłą napędzającą nowoczesny typ kształcenia i wychowania.
[Notka o autorze: dr Monika Staszewicz pracuje na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu]
Bibliografia:
- |
Bauman Z., Globalizacja, Warszawa 2000; |
- |
Melosik Z., Człowiek, adaptacja i przyszłość w koncepcji edukacji A.Tofflera „Kwartalnik pedagogiczny” 2/1988; |
- |
Melosik Z., Między humanizmem a manipulacja – R.B. Fullera wizje edukacji przyszłości, “ Ruch Pedagogiczny”, nr 5-6; |
- |
Toffler A., Szok przyszłości, Warszawa 1970; |
- |
Witkowski L., W stronę ponowoczesnej teorii i praktyki edukacji
(inspiracje Baumanowskie) [w:] tenże, Edukacja wobec sporów o
(po)nowoczesność, Warszawa 1997. |
[Skrócona wersja artykułu, który ukazał się w miesięczniku Edukacja i Dialog, nr 3/2009]